Co najmniej 54 ludzi zginęło, a 90 zostało rannych w następstwie eksplozji bomb w niedzielę wieczorem w nigeryjskim mieście Maiduguri w stanie Borno na północnym wschodzie - poinformowała w poniedziałek policja.
W mieście tym takich ataków nie notowano od miesiąca. Po raz ostatni do zamachu bombowego w Maiduguri doszło pod koniec lipca, a na przedmieściach - w połowie sierpnia. O zamachy podejrzani są islamiści z organizacji Boko Haram.
Rzecznik lokalnej policji Victor Isuku powiedział, że istnieje domniemanie, że zamachowiec samobójca z Boko Haram zdetonował improwizowane ładunki wybuchowe (IED) w meczecie, a kilku innych bojowników rozrzuciło takie ładunki na pełnym ludzi placu targowym.
Rzecznik nigeryjskiej armii płk Sani Kukasheka Usman informował w niedzielę, że zamachy są dowodem narastającej desperacji islamistów; ich ostatnie porażki oddalają perspektywę osiągnięcia celu, czyli utworzenia na północnym wschodzie Nigerii islamskiego kalifatu, w którym obowiązywałoby prawo szariatu.
Na razie nikt się nie przyznał do ataków, lecz noszą one znamiona zamachów islamistycznej grupy Boko Haram, która dąży do przejęcia władzy w Nigerii, korzystając ze słabości rządu centralnego.
Miasto Maiduguri, stolica stanu Borno, pod koniec lat 90. stało się kolebką Boko Haram. Rebelianci przez długi czas zamierzali uczynić z Maiduguri stolicę swojego kalifatu. Pod koniec stycznia bojownicy, najprawdopodobniej należący do Boko Haram, próbowali zająć miasto, ale zostali odparci. Wybrany w marcu br. prezydent Nigerii Muhammadu Buhari zapowiadał przed wyborami całkowitą likwidację Boko Haram.
W ciągu ostatnich miesięcy wojska Nigerii i sąsiedniego Czadu wyparły islamistów z 25 miast i osad w stanie Borno.
W wyniku islamistycznej rebelii w najludniejszym kraju Afryki zginęło wiele tysięcy osób. Licząca 170 mln ludności Nigeria jest prawie równo podzielona na muzułmanów i chrześcijan.