Widział ją po raz pierwszy. Uklękła i powiedziała: „Znam księdza. Pokazał mi księdza Pan Jezus”. Nastała kłopotliwa cisza. Zakłuło go serce? Zimny pot oblał mu plecy? Przeraził się? Musiał rozeznać, czy ta ruda piegowata zakonnica jest wariatką, czy… świętą.
Jego słowa są słowami Moimi
Faustyna posłuchała spowiednika i wykonała upokarzające polecenie: poszła do psychiatry. Badająca ją dr Helena Maciejewska wydała niezwykle pochlebną opinię: ta siostra nie jest psychicznie chora.
Od samego początku była pewna, że to on. To spowiednik, którego przysyła sam Jezus. Widziała go proroczo dwukrotnie: w czasie probacji w Warszawie i tuż przed ślubami wieczystymi w Krakowie. Notowała: „Nadszedł tydzień spowiedzi i ku mojej radości ujrzałam tego kapłana, którego już znałam wpierw, nim przyjechałam do Wilna. Znałam go z widzenia. Wtem usłyszałam w duszy te słowa: oto wierny sługa Mój, on ci dopomoże spełnić wolę Moją tu, na ziemi. (…) Przez jakiś czas walczyłam z łaską. W każdej spowiedzi dziwnie mnie przenikała łaska Boża, jednak nie odsłaniałam duszy przed nim i zamierzałam się nie spowiadać przed tym kapłanem. Po tym postanowieniu straszny niepokój wstąpił w duszę moją. Silnie mnie Bóg strofował. Kiedy odsłoniłam całą swą duszę przed tym kapłanem, Jezus zlał na duszę moją całe morze łask. Teraz rozumiem, co to jest wierność jednej pojedynczej łasce, a ona sprowadza cały szereg innych” (Dz. 263). Innym razem zdumiona Faustyna usłyszała od Jezusa: „Kierownik twój i ja jedno jesteśmy, jego słowa są słowami Moimi. Masz być jak dziecko wobec niego. Jego serce jest Mi sercem na ziemi”. Jak wielkim zaufaniem obdarzył Bóg tego cichutkiego, ascetycznego samotnika z Juszewszczyzny, skoro powiedział o nim wprost: „Przenoś zdanie jego nad wszystkie żądania Moje, on cię poprowadzi według woli Mojej”.
I jeszcze jeden zdumiewający zapisek, papierek lakmusowy pomagający w rozeznaniu „odgórnego” planu: „Kierownik duchowy umie ominąć skały, o które rozbić bym się mogła. Przytaczam jeden fakt z tysiąca, jakie mnie się przydarzają. Jak zwykle wieczorem prosiłam Pana Jezusa o podanie mi punktów do jutrzejszego rozmyślania. Otrzymałam odpowiedź: rozmyślaj o proroku Jonaszu. Podziękowałam Panu, ale w duszy zaczęłam się zastanawiać: co za odmienne rozmyślanie od innych. Po południu była spowiedź. Kiedy przedstawiłam kierownikowi swej duszy lęk, jaki mnie ogarnia z powodu posłannictwa, do którego Bóg mnie używa jako narzędzia nieudolnego, odpowiedział mi, że czy chcemy, czy nie, to jednak wolę Bożą spełnić musimy i dał mi przykład proroka Jonasza. Po skończonej spowiedzi rozmyślałam sobie, skąd wie spowiednik o tym, że Bóg mi każe rozmyślać o tym Jonaszu, przecież mu o tym nie mówiłam. Wtem usłyszałam te słowa: kapłan, kiedy Mnie zastępuje, to nie on działa, ale Ja przez niego; życzenia jego są życzeniami Moimi. Widzę, jak Jezus broni swych zastępców. Sam wchodzi w ich działanie” (Dz. 331). – Wileńskie spotkanie tych dwojga: prostej zakonnicy-mistyczki i profesora teologii było decydującym momentem w historii rozwoju kultu Bożego Miłosierdzia – nie ma wątpliwości Ewa Czaczkowska, autorka znakomitej biografii Sekretarki Bożego Miłosierdzia.
Ksiądz Michał Sopoćko zapowiedział s. Faustynie otwarcie: „Jeżeli te rzeczy, które mi mówisz, prawdziwie od Boga pochodzą, to przygotuj duszę swą na wielkie cierpienia. Spotkasz się z nieuznaniem, prześladowaniem, będą na ciebie patrzeć jak na histeryczkę, dziwaczkę, ale Bóg łaski swojej nie poskąpi. Jeżeli Bóg będzie chciał coś przeprowadzić, czy wcześniej, czy później przeprowadzi”.
Rychło się okazało, że były to słowa prorocze.
Marcin Jakimowicz