Wielu sądzi, że awantura w Jastrzębskiej Spółce Węglowej była sporem między byłym już obecnie prezesem, który chciał zaciśnięcia pasa, a roszczeniową załogą, która oszczędzać nie chce. To nie całkiem tak.
Ten strajk wywołało niedotrzymanie przez zarząd porozumienia płacowego, zawartego przy wejściu firmy na giełdę. Kiedy protest dopiero się zaczynał, w ostatnich dniach stycznia, związkowcy już sugerowali, że są w stanie przyjąć część bolesnych wyrzeczeń dla dobra firmy. Nie zamierzali jednak godzić się na plan oszczędnościowy stworzony bez udziału strony społecznej. – Jesteśmy gotowi do rozmów, bo my też znamy się na rachunkach, ale nie zgadzamy się na dyktat prezesa – mówił nam jeszcze 28 stycznia Mirosław Dynak, szef związku zawodowego „Kadra” w kopalni „Budryk”.Następne wydarzenia potwierdziły jego słowa. Już czasie pierwszej tury negocjacji związkowcy w imieniu górników zgodzili się na zawieszenie części przywilejów. W skali roku miałoby to dać 128 mln zł oszczędności.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak