Sejm, głosami koalicji PO i PSL, odrzucił w piątek projekt PiS zmian w Kodeksie wyborczym, zakładający m.in. zmianę sposobu wyłaniania PKW. Posłowie, którzy zagłosowali za odrzuceniem, "najwyraźniej nie chcą uczciwych wyborów" - uważa szef PiS Jarosław Kaczyński.
O odrzucenie projektu wnioskował klub PO. Za odrzuceniem opowiedziało się 232 posłów, przeciw było 184, od głosu wstrzymało się 3.
Dalszych prac nad projektem PiS chciały SLD, TR i KPSP. Obok posłów PO i PSL za odrzuceniem projektu głosowało także koło Bezpieczeństwo i Gospodarka.
Największą kontrowersję - zarówno wśród posłów, którzy chcieli odrzucenia projektu, jak i tych, którzy uważali, że należy dalej nad nim pracować - wzbudziła propozycja PiS, by zmienić sposób wyłaniania Państwowej Komisji Wyborczej, tak by część jej członków wskazywały kluby parlamentarne. Ponadto PiS zaproponował też m.in. zainstalowanie kamer w lokalach wyborczych oraz stosowanie przezroczystych urn wyborczych. Projekt przewidywał też umożliwienie przedstawicielom partii politycznych, reprezentowanych w parlamencie, zasiadanie w komisjach wyborczych niższego szczebla.
"Dziś już jest jasne, kto chce uczciwych wyborów, a kto nie chce. Ci, którzy głosowali za odrzuceniem naszego projektu ustawy najwyraźniej uczciwych wyborów nie chcą" - powiedział dziennikarzom szef PiS Jarosław Kaczyński po głosowaniu.
Według niego, argumenty osób, które opowiedziały się za odrzuceniem propozycji PiS są "albo kłamliwe, (...) albo absurdalne". Mówił w tym kontekście, że projekt PiS to stara propozycja, a nie - jak według niego jest mówione - przygotowana ostatnio. Odnosząc się z kolei do zarzutów, że wskazywanie części składu PKW przez Sejm mogłoby upolitycznić Komisję, Kaczyński wskazał, że ciałem powoływanym przez Sejm jest np. Trybunał Konstytucyjny. W projekcie PiS zaproponowano, by zmienić sposób wyłaniania Państwowej Komisji Wyborczej tak, by część jej członków wskazywały kluby parlamentarne.
"Jeżeli tak, jak my proponujemy powołana Państwowa Komisja Wyborcza byłaby ciałem politycznym, to jakim ciałem jest Trybunał Konstytucyjny - przecież jest powoływany przez Sejm. My nie proponujemy tam polityków, tylko prawników" - mówił Kaczyński. "W tym amoku walki z nami i walki o to, by zapewnić sobie tu władzę na stałe, niezależnie od wszystkiego zapominają o najbardziej podstawowych regułach logicznego myślenia" - stwierdził też lider PiS.
Kaczyński przekonywał, że potrzebna jest taka zmiana prawa wyborczego, która będzie "radykalnie ograniczała możliwość fałszerstw". Zdaniem szefa PiS, obecna ordynacja wyborcza "nie spełnia większości wymogów, które są stawiane w organizacjach europejskich ordynacjom wyborczym". Dodał, że "nie ma żadnych merytorycznych powodów, dla których nie można nawet przed wyborami prezydenckimi dokonać zmian, które by przynajmniej od strony technicznej utrudniały fałszowanie wyborów". Dodał, że PiS mówi o tym "od dobrych kilku lat".
Szef PiS mówił w tym kontekście o sytuacjach, do których dochodzi na prowincji. "Praktycznie nie ma tajności głosowania, są kabiny bez zasłon, jakieś pudła służą jako urny wyborcze i bywa, że to jest nawet bardzo blisko Warszawy. Krótko mówiąc, mamy do czynienia z czymś, co w ogóle nie przypomina demokratycznych wyborów" - stwierdził.
Według Kaczyńskiego, z czasem w Polsce można by wprowadzić takie rozwiązania, jak we Francji. "We Francji urna to jest urządzenie, które jest zamknięte, otwiera je członek komisji wyborczej, kiedy ktoś zgłasza się do głosowania, jest od razu automatycznie notowany numer głosowania. Krótko mówiąc, wszystko jest wiadome, niczego tu nie da się sfałszować" - powiedział.
Pytany, czy jeśli sądy okręgowe odrzucą protesty wyborcze, uzna wybory samorządowe, Kaczyński odparł: "Jeżeli spotyka się prezydent Rzeczypospolitej z prezesami sądów, w tym Sądu Najwyższego - on tu jest decydujący, i nie mając w istocie żadnej wiedzy na ten temat, jak przebiegało liczenie, (...) jak przebiegły same wybory - bo był to taki właśnie moment - z góry stwierdzają, że wszystko musi być w porządku, to co to jest, jak nie nacisk na sądy".
Na uwagę, że sam zakłada z góry, że wyniki wybory były nieprawdziwe, zaprzeczył. "Nie, ja tylko stwierdzam, że doszło do niebywałego nacisku na sądy i że to jest w gruncie rzeczy delikt konstytucyjny, jeżeli chodzi o prezydenta".
Po I turze wyborów samorządowych, w związku z kłopotami systemem informatycznym, podsumowaniem wyników wyborów i opóźnieniami w podaniu wyników wyborów samorządowych, - prezydent Bronisław Komorowski spotkał się z prezesami Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego - którzy wskazują członków PKW, powoływanych następnie przez prezydenta.
Po spotkaniu prezydent zaapelował o uspokojenie debaty wokół problemów z podsumowaniem głosów oddanych w wyborach samorządowych. Szaleństwem nazwał pomysł powtórzenia wyborów. O skróceniu kadencji samorządów i rozpisania nowych wyborów mówili wtedy politycy PiS, SLD i SP. Szaleństwem nazwał wówczas prezydent również próbę "odwołania PKW w trakcie trwania wyborów", w oczekiwaniu na drugą turę. Podkreślał też, że nie ma zgody na kwestionowanie uczciwości wyborów samorządowych.
Wcześniej w piątek, przed głosowaniem nad wnioskiem o odrzucenie projektu PiS, posłanka Małgorzata Sadurska (PiS) powiedziała z sejmowej mównicy, że głosowanie "to test, czy chcemy zmiany prawa wyborczego tak, by zagwarantować Polakom prawo do uczciwych i wolnych od fałszerstw wyborów". "To także test, czy chcemy zmian w PKW, by nie powtórzyła się więcej kompromitacja z 16 listopada (dnia wyborów samorządowych)" - powiedziała.
Z kolei poseł PO Mariusz Witczak pytał w piątek przed głosowaniem wnioskodawców, dlaczego chcą wprowadzenia przepisów, które mają "charakter niekonstytucyjny" bądź są na granicy konstytucyjności, dlaczego forsują zmiany, które są "zbędne", bo już są zawarte w obecnie obowiązującym Kodeksie wyborczym oraz dlaczego chcą upolitycznienia procesu wyborczego, który "jak się wydaje, powinien być absolutnie bezstronny i niezawisły".
Przedstawiciel wnioskodawców, poseł PiS Grzegorz Schreiber uznał, że w związku z projektem zmian w Kodeksie wyborczym "szeroko były kolportowane przez Platformę Obywatelską kłamstwa": że projekt został napisany na kolanie oraz że PiS chce upolitycznienia Państwowej Komisji Wyborczej. Poseł PiS podkreślił, że projekt został złożony w Sejmie tuż po majowych wyborach europejskich.
Schreiber mówił, że "kłamstwo na temat upolitycznienia PKW" jest "tym bardziej zaskakujące, że wpisuje się w niezwykle antyeuropejską retorykę". Przekonywał, że "w całej Europie frakcje polityczne w parlamentach mają prawo do delegowania do centralnego organu wyborczego swoich przedstawicieli". "Jednym słowem twierdzicie, że we Francji, Niemczech, Hiszpanii, Portugalii, Wielkiej Brytanii, na Łotwie, w Czechach, na Słowacji - tam wszędzie jest upolitycznianie centralnych organów wyborczych?" - pytał poseł PiS.
Mówił też, że dziwi się, iż "w akcie upolityczniania, bo rzeczywiście taki miał miejsce ostatnio, bierze udział prezydent RP, który raz wpływa na sędziów, na ich werdykty z góry, a dzisiaj czyni to wobec Sejmu". "Jest rzeczą skandaliczną, by prezydent przed decyzją parlamentu upominał posłów i mówił im, jak mają głosować" - powiedział poseł PiS.
Schreiber nie otrzymał - jak mówił - żadnych opinii na temat niekonstytucyjności projektu; dodał, że "jest jedna wątpliwość" dotycząca wizerunku osób głosujących w lokalach wyborczych (gdyby do lokali miały zostać wprowadzone kamery), ale to można, w ocenie posła, rozwiązać drogą uchwał PKW.