Prawdziwy chrześcijanin nie boi się pobrudzenia rąk na spotkaniu z grzesznikami, ryzykując nawet swoją reputację, bo ma Boże serce i nie chce, aby ktokolwiek się zatracił – powiedział Franciszek podczas porannej Eucharystii w Domu Świętej Marty.
Ojciec Święty wyszedł od dzisiejszych czytań liturgicznych (Łk 15,1-10), w których zawarte są dwie przypowieści o owcy zagubionej i zagubionej monecie. Faryzeusze i uczeni w Piśmie byli oburzeni, ponieważ „Jezus przyjmował grzeszników i jadał z nimi”. Papież zauważył, że ludzie ci gorszyli się postawą Jezusa, który jednak przyszedł po to, aby wyjść na poszukiwanie ludzi, którzy oddali się od Pana. Zaznaczył, że te dwie przypowieści pozwalają nam dostrzec jakie jest serce Boga. Bóg nie zatrzymuje się bowiem w połowie drogi zbawienia, ale zawsze wychodzi na spotkanie człowieka. Natomiast faryzeusze i uczeni w Piśmie zatrzymują się w pół drogi. Dla nich ważne było to, aby bilans zysków i strat był korzystny. To jest jednak obce Bogu, który nie jest przedsiębiorcą robiącym interesy. Bóg jest Ojcem i wychodzi aż na krańce, aby zbawić człowieka. W tym właśnie przejawia się miłość Boga. Franciszek zaznaczył, że smutni są pasterze zatrzymujący się w pół drogi.
„Smutny jest pasterz, który otwiera bramy Kościoła i pozostaje w nich, czekając. Smutny jest chrześcijanin, który we wnętrzu, w swoim sercu nie odczuwa potrzeby wyjścia na spotkanie innych i powiedzenie im, że Pan jest dobry. Ileż przewrotności jest w sercu tych, którzy myślą, że są sprawiedliwi, jak ci uczeni w Piśmie, faryzeusze. Nie chcą sobie pobrudzić rąk z grzesznikami. Przypomnijmy, że myśleli oni, iż «Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jak jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą» (Łk 7, 39). Pogardzali. Wykorzystywali ludzi, a następnie nimi pogardzali” - stwierdził papież.
Ojciec Święty podkreślił, że bycie pasterzem na pół drogi jest klęską. Pasterz powinien mieć bowiem serce Boga i iść aż na krańce, bo nie chce, aby którakolwiek z owiec się zagubiła. Ta postawa cechuje każdego pasterza, każdego chrześcijanina, który nie boi się pobrudzić sobie rąk. Naraża na szwank swoje życie, dobre imię, wygodę, status czy karierę kościelną, ale jest dobrym pasterzem.
„Takimi też powinni być chrześcijanie. Łatwo bowiem potępiać innych, jak to czynili faryzeusze czy uczeni w Piśmie, wskazując na celników i grzeszników – ale nie jest to chrześcijańskie, tego nie wolno dzieciom Bożym. Syn Boży idzie aż na krańce, oddaje swe życie, tak jak dał je Pan Jezus za innych. Nie może siedzieć cicho, troszcząc się o siebie, o swoją wygodę, reputację, swój spokój” - powiedział Franciszek.
Papież podkreślił, że dobry pasterz, dobry chrześcijanin wychodzi ku Bogu na modlitwie, adoracji oraz ku innym, aby nieść orędzie zbawienia. Dobry pasterz i dobry chrześcijanin wiedzą też czym jest czułość.
„Ci uczeni w Piśmie, faryzeusze nie wiedzieli, co to znaczy czule nieść owcę na swoich ramionach, i przyprowadzić ją z powrotem na właściwe jej miejsce. Ci ludzie nie wiedzieli, co znaczy radość. Chrześcijanin i pasterz na pół drogi być może wiedzą czym jest rozrywka, tzw. święty spokój, ale nie znają radości, tej radości jaka jest w Niebie, która pochodzi od Boga, tej radości, która wypływa z serca ojca, który wychodzi, by zbawić” - powiedział Ojciec Święty.
„Jakże to piękne nie lękać się obmowy i wychodzić na spotkanie braci i sióstr dalekich od Pana. Prośmy o tę łaskę dla każdego z nas i dla naszej matki, Kościoła Świętego” - zakończył swoją homilię papież.