Jezus zobaczył ją, przywołał i powiedział: „Kobieto, jesteś uwolniona od swej dolegliwości”. I położył na nią ręce. Natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga.
Szabat. Żydzi zgodnie z prawem przyszli do świątyni słuchać Pisma i modlić się. Wypełnili swój religijny obowiązek. Jezus uczynił cud. Ci, dla których fakt ten był jedynie złamaniem prawa, wpadli we wzburzenie i złość. Nie dostrzegli znaku. Widzieli przepisy. A Jezus po prostu dostrzegł cierpiącą kobietę. Wyłowił ją z tłumu słuchających i uleczył. Bo człowiek zawsze jest w centrum miłości Chrystusa. Przecież umiłował nas do końca. Dlatego pochylając się nad nią, otworzył jej w sercu niebo. Bóg, który nie waha się uniżyć, by uratować człowieka, dać mu nową perspektywę, pokazać sens. Czy to nie jest cudowne? Prawdziwa miłość jest otwarta na drugiego człowieka, nie traci czujności, umie podejmować decyzje, które mogą okazać się niepopularne, a nawet gorzkie. Taka miłość nie boi się rozmowy wprost, zbacza ze swojej drogi, żeby wesprzeć drugiego. Taka miłość ostatecznie jest zawsze przyczyną wielkiej wewnętrznej radości, która udziela się innym. Tym, którzy także nie pozostają obojętni na otaczający ich świat i chcą zobaczyć cud.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Elżbieta Grodzka-Łopuszyńska