Prezydent Nigerii jest przekonany, że ostatnie porwania ponad 300 dziewcząt, okażą się punktem zwrotnym w walce z terrorystami.
Nigeryjska policja oferuje 300 tys. dolarów nagrody za pomoc w zlokalizowaniu miejsca pobytu ponad 200 dziewcząt porwanych przez Boko Haram.
Dziewczynki zostały uprowadzone ponad 3 tygodnie temu, podczas ataku na szkołę w północno wschodnim stanie Borno.
W zeszłym tygodniu rodzice porwanych dziewcząt pojawili się na miejscu zdarzenia, w proteście przeciw dotychczasowej bezsilności państwa w działaniach mających na celu odbicie uprowadzonych.
Dodatkowo osiem dziewczynek pomiędzy 12 a 15 rokiem życia zostało uprowadzonych zeszłej niedzieli.
Wszystko wskazuje na to, że dziewczęta są wykorzystywane jako seksualne niewolnice, lub przeznaczone do małżeństwa.
Przywódca islamistów, Abubakar Shekau, oświadczył w poniedziałek, że "sprzeda na targu" ponad 200 uczennic porwanych przez jego bojowników w zeszłym miesiącu.
Prezydent Nigerii Goodluck Jonathan jest przekonany, że te dramatyczne wydarzenia, które poruszyły opinię międzynarodową, mogą okazać się punktem zwrotnym w walce rządu z terrorystyczną organizacją.
"Wierzę, że porwanie tych dziewcząt będzie początkiem końca terroru w Nigerii" - powiedział w nawiązaniu do pomocy jaką w pojmaniu porywaczy zaoferowały USA, Chiny, Francja i Wielka Brytania.
Według informacji policji, 14 kwietnia islamiści z ugrupowania Boko Haram uprowadzili ponad 300 dziewcząt z liceum w mieście Chibok w stanie Borno, w północno-wschodniej Nigerii. 53 uczennicom udało się uciec, w rękach porywaczy pozostaje 276 dziewcząt.
Tylko w tym roku ofiarami Boko Haram padło ponad 1200 osób. W zeszły poniedziałek zabitych zostało w ataku na wioskę przy granicy z Kamerunem ok. 300 osób.
kab /BBC