Jerzemu Janowiczowi puściły nerwy. Podobno to bardzo skandaliczne…
07.04.2014 22:29 GOSC.PL
Gromy z medialnego nieba posypały się na naszego najlepszego tenisistę - Jerzego Janowicza. Na konferencji prasowej po przegranym meczu ponoć nie wytrzymały mu nerwy. I ponoć zachował się skandalicznie - mieszając wszystkich (dziennikarzy) z błotem. Na co podobno zareagowali internauci, wyśmiewając brzydkie zachowanie pana Janowicza. A fe!
Czym dokładnie naraził się tenisista? Mocno zdenerwowany, wypunktował, co następuje (wolne tłumaczenie): w polskim sporcie nie dzieje się dobrze. Nie ma gdzie trenować. Utalentowani sportowcy inwestują prywatne pieniądze wyjmowane czasem spod ziemi - żeby zaistnieć. A gdy już im się to uda, bo poświęcili całe życie, ciężką pracę i pasję (na treningi zapożyczała się i składała cała rodzina), pierwszy lepszy dziennikarz(yna) zaczyna upominać się o swoje.
O swoje, czyli o wyniki. Jeśli są zadowalające, dziennikarze (w imieniu, oczywiście, kibiców) są zadowoleni i łaskawie chwalą. Jeśli wyniki są poniżej oczekiwań dziennikarzy (którzy podobno reprezentują kibiców), wolno im besztać zapewne niezdyscyplinowanego i oczywiście leniwego sportowca. Sportowca, który to przecież ma obowiązek swoimi rewelacyjnymi wynikami bawić lud.
Następnie wyraźnie zeźlony Janowicz rozwinął swoje rozważania - ze sportu na sytuację w kraju. Stwierdził bowiem, że w Polsce perspektyw na rozwój nie ma. Nie mają perspektyw młodzi sportowcy, nie mają zwykli, młodzi ludzie. „Studenci studiują po to, by wyjechać z kraju. Trenujemy po szopach” - mówił Janowicz. I tak to właśnie w wielkim skrócie wyglądało jego „skandaliczne zachowanie”.
Jak dla mnie, choć forma rzeczywiście nie zabrzmiała jak z podręcznika savoir-vivre'u i być może była krzywdząca dla części sportowych dziennikarzy, treść skandaliczna nie jest. Młody tenisista w kilku żołnierskich słowach postawił, niestety, bardzo trafną diagnozę dotyczącą kondycji całego kraju. A głównie nakreślił sytuację ludzi młodych, którzy (chyba nikt nie zaprzeczy) rzeczywiście masowo uciekają za granicę. Osiągnięcie sukcesu zawodowego, finansowego, mimo zdolności i chęci pracy jest dla większości młodych Polaków ogromnie trudne. A dla młodych, którzy nie mogą liczyć na wsparcie np. rodziców - prawie niemożliwe. I chociaż Janowicz, mówiąc w emocjach, nieco przerysował i udramatyzował, to jednak trudno zarzucić mu czczą demagogię.
Podobno cały internet „śmieje się z tenisisty”, tworząc na jego temat rysunkowe dowcipy. Podobno też młody sportowiec „narobił sobie wrogów”. Ciekawi jednak, gdzie naprawdę podziewają się jego wrogowie i jak będą wyglądały potencjalne obstrukcje i sankcje wobec tenisisty?
Ostatnimi laty przyzwyczailiśmy się do takiego oto widoku: polski sportowiec, który odniósł sukces dzięki gigantycznej osobistej pracy i zazwyczaj wsparciu rodziny (dopiero potem sponsorów, a nigdy prawie państwa), zapraszany jest na spotkania z najważniejszymi politykami. A dziennikarze sportowi fetują nowego bohatera narodowego. Wiadomo: sukces ma wielu (polityczno-medialnych) ojców. Podczas spotkania w świetle kamer wszyscy się uśmiechają, ściskają, gratulują. Padają też zapewnienia o dzielnym wspieraniu młodych w ich sportowym dążeniu do celu. Na końcu powstają "słitfocie" i trwa uroczy „lansik na sportowca”.
Pan Janowicz po swoim ostrym wystąpieniu, nawet gdyby zdobył Wielkiego Szlema, takiego spotkania raczej nie dostąpi. I chyba nie powinien żałować. Tym bardziej, że nie wiadomo by było: nagroda to czy kara.
Agata Puścikowska