Niektórzy porównywali rozważanie słowa Bożego do „przeżuwania”, na wzór... krowy, inni pisali o modlitewnych „strzałach miłości” przeszywających obłoki, o wspinaczce na górę. Chcąc poznać najstarsze tradycje medytacji chrześcijańskiej, warto sięgnąć po wydaną niedawno we Wrocławiu książkę.
Skąd obraz krów? Otóż starożytni mnisi mieli postępować poniekąd na wzór tych zwierząt. „W czasie czuwań nocnych i odpowiednich godzin dziennych mnich »połykał« całe fragmenty Pisma (...), a przez resztę dnia »przeżuwał« powracające fragmenty, szczególnie podczas pracy fizycznej” – czytamy w pracy bp. Andrzeja Siemieniewskiego i ks. Mirosława Kiwki pt. „Chrześcijańska medytacja monologiczna”. W ten sposób mnich dążył do spotkania z Autorem świętych tekstów. Jak to robić dzisiaj?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Combik