Zakończenie filmu niesie ze sobą optymistyczną perspektywę. „Pompejów II” nie będzie.
Straszliwa katastrofa, która przyniosła zniszczenie Pompejom, wielokrotnie znajdowała swoje odbicie w literaturze i filmie, a wydana w 1834 roku powieść „Ostatnie dni Pompejów” Edwarda Bulwer-Lyttona była przez lata światowym best- sellerem. Pisarza zainspirował obraz rosyjskiego malarza Karła Briułłowa z 1827 roku pod tym samym tytułem, który zobaczył w Mediolanie. Jednym z bohaterów powieści jest Olinthus, chrześcijanin skazany za swoją wiarę na śmierć. Akcja rozgrywa się w przededniu wybuchu Wezuwiusza. Pompeje to miasto dekadencji, grzechu i intryg. Z katastrofy uchodzą tylko nieliczni sprawiedliwi. Powieść doczekała się wielu ekranizacji kinowych i telewizyjnych, przerobiono ją na operę i adaptowano na sceny teatralne. „Pompeje” Paula W. S. Andersona z powieścią nie mają nic wspólnego. Film nakręcono na podstawie oryginalnego scenariusza. Trudziło się nad nim trzech scenarzystów, ale efekt nie jest oszałamiający. Warto go jednak zobaczyć ze względu na scenografię i imponujące sceny samej katastrofy. Bo ona również, podobnie jak u Bulwer-Lyttona, stanowi kulminację fabuły.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz