Zdzisław Pupa zmiażdżył kontrkandydatów w wyborach uzupełniających do senatu. Co było do przewidzenia.
09.09.2013 09:23 GOSC.PL
W niedzielnych wyborach uzupełniających do senatu kandydat Prawa i Sprawiedliwości Zdzisław Pupa odniósł ogromne zwycięstwo: zdobył ponad 60 proc. głosów i zdeklasował wszystkich kontrkandydatów. Szczególnie bolesna musiała być porażka dla wspólnego kandydata Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, Mariusza Kawy, którego poparł zaledwie co piąty mieszkaniec powiatów dębickiego, kolbuszowskiego, mieleckiego, ropczycko-sędziszowskiego i strzyżowskiego, który zdecydował się głosować. Względny sukces odniósł kandydat Solidarnej Polski, Kazimierz Ziobro, którego poparło ok. 11 proc. wyborców.
Wyniki te nie są zaskoczeniem. W okręgu senackim nr 55 w terminowych wyborach kandydat PiS Władysław Ortyl zdobył 49 proc. głosów i również zdeklasował pozostałych dwóch kandydatów: Mariusza Kawę i popieranego przez Prawicę Marka Jurka Mieczysława Maziarza. Jeśli ordynacja wyborcza do senatu nie ulegnie zmianie, ten okręg może przez wiele kadencji uchodzić za "bezpieczny" okręg PiS, którego polityczna konkurencja nie będzie w stanie odebrać partii Jarosława Kaczyńskiego, nawet osiągając sukcesy w całym kraju. Jednak wyniki wczorajszego głosowania pokazują, że poparcie dla PiS – ale przede wszystkim niechęć do koalicji rządzącej – się umacnia. Kandydaci PiS i SP zdobyli łącznie ponad 70 proc. głosów: to prawie o połowę więcej (patrząc na punkty procentowe), niż kandydat PiS (wówczas nie było jeszcze SP) w poprzednich wyborach. Z kolei poparcie dla Mariusza Kawy skurczyło się niemal dwukrotnie.
Mimo niskiej frekwencji (16 proc.) te wyniki dużo nam mogą powiedzieć. PO i PSL nie były w stanie zmobilizować swoich wyborców: to znak, że PiSowski straszak przestaje już działać i jeśli nie uda im się wykazać czymś pozytywnym w ciągu najbliższych dwóch lat, także wybory parlamentarne w 2015 roku mogą sromotnie przegrać. Również wyniki pozostałych kandydatów są znaczące: była poseł Ligi Polskich rodzin Ewa Kantor zdobyła ledwie 2,8 proc. głosów, kandydat lokalnej Prawicy Podkarpackiej Ireneusz Dzieszko 2,2 proc., popierany przez partię Polska Jest Najważniejsza Andrzej Marciniec 1,3 proc., zaś Józef Habrat (Samoobrona - tak, nadal istnieje) ze swoim wynikiem (0,4 proc.) chyba zapadnie się ze wstydu pod ziemię. Poza Habratem (i Kawą) wszyscy kandydaci związani są z szeroko rozumianą prawicą. To znak, że przynajmniej na Podkarpaciu ludzie nie widzą alternatywy po prawej stronie dla Prawa i Sprawiedliwości (chyba że w Solidarnej Polsce, co jest o tyle zaskakujące, że w kwestiach programowych SP od PiS spośród centroprawicowych pretendentów najmniej się różni). To sygnał dla tych „prawicowców”, którzy są już (bądź jeszcze) poza PiS, a chcieliby wywierać wpływ na polską politykę: albo niech się lepiej postarają z przedstawianiem swojej alternatywy, albo próbują dogadywać z Jarosławem Kaczyńskim i zwierać szyki.
Stefan Sękowski