Kult Bożego Miłosierdzia rozwija się w Korei Południowej tak szybko jak tutejszy Kościół, zwany katolickim tygrysem Azji.
Gdy pytam ks. Pawła Zawadzkiego, dlaczego w kwietniu, kiedy napięcie między Koreą Północną a Południową sięgało zenitu, a atak nuklearny miał być kwestią godzin, nie skorzystał z propozycji rodzimej prowincji palotynów i nie wrócił do kraju, wybucha śmiechem. Jest naprawdę rozbawiony tym, jak światowe media zagrały w kolejnej sztuce napisanej przez północnokoreańskiego dyktatora Kim Dzong Una. – Zagrożenie było wcześniej i jest później. My mamy to na bieżąco – wyjaśnia swą decyzję, by do Polski przyjechać zgodnie z wcześniejszym planem, czyli z końcem czerwca. I dodaje: – Nieustanne zagrożenie tym bardziej nam uświadamia, że żyjemy w Bożej Opatrzności, a Panem naszego życia jest Jezus.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ewa K.Czaczkowska