Po raz pierwszy w historii Tour de France kolarze mają podjeżdżać na słynną przełęcz Alpe d'Huez dwukrotnie. Czwartkowy etap, ze startem w Gap, ma 172,5 km i jest pierwszym z trzech rozgrywanych w Alpach.
Na Alpe d'Huez kończyło się 27 etapów Wielkiej Pętli, począwszy od 1952 roku, kiedy to zwyciężył legendarny Włoch Fausto Coppi. Ostatnim triumfatorem był Francuz Pierre Roland dwa lata temu.
Dwukrotna wspinaczka na Alpe d'Huez stoi jednak pod znakiem zapytania, ponieważ prognozy meteorologiczne nie są pomyślne. Od godz. 14-15 spodziewane są burze z możliwym gradem, silnym wiatrem i mgłą powyżej 1500 metrów n.p.m. (meta znajduje się na wysokości 1850 metrów, wyżej położona jest przełęcz Sarenne - 1999 metrów, z której zjazd należy do bardziej niebezpiecznych).
"Szkoda by było, gdyby skrócono etap, ale najważniejsze jest bezpieczeństwo kolarzy" - powiedział lider wyścigu Brytyjczyk Chris Froome.
Po środowej jeździe indywidualnej na czas w Chorges Michał Kwiatkowski awansował w klasyfikacji generalnej na dziewiąte miejsce. Mistrz Polski nie ma już większych nadziei na odzyskanie białej koszulki najlepszego młodzieżowca (Kolumbijczyk Nairo Quintana powiększył w środę przewagę do 4.12 min.), ale ma realne szanse na utrzymanie miejsca w pierwszej dziesiątce. O awans będzie bardzo trudno, ponieważ wyprzedzający go kolarze dotychczas lepiej od niego spisywali się na górskich odcinkach.
Froome, który po zwycięstwie w czasówce umocnił się na pozycji lidera, nie spodziewa się w czwartek spokojnej jazdy. "Jestem pewny, że zwłaszcza Hiszpanie będą atakować. Czekam na to" - mówił na konferencji prasowej w Chorges.
Po 16 etapach Froome wyprzedza dwóch zawodników ekipy Saxo-Tinkoff - o 4.34 min. Hiszpana Alberto Contadora oraz o 4.51 Czecha Romana Kreuzigera. Kwiatkowski traci do lidera 11.10, a do najbliższego rywala Duńczyka Jakoba Fuglsanga - 2.14.