„Nie myślałem o tym, kto będzie »pierwszy«, a kto »drugi«. Nie mówiłem sobie, że »tam leży złote jabłko. Trzeba odepchnąć Hillary’ego i rzucić się po nie«. Nie. Szliśmy wolno i równomiernie. Po chwili stanęliśmy na szczycie. Hillary pierwszy, a ja za nim”.
Tak Tenzing wspomina wejście na szczyt Everestu. Ci, którzy wiedzą, w jaki sposób posuwa się w wysokich górach związany liną zespół, zdają sobie sprawę z absurdalności pytania „kto był pierwszy?”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Artur Nowaczewski