Społeczeństwo. – By pomóc bezdomnym, trzeba odkryć ich ścieżki i dyskretnie im towarzyszyć. Trzeba zdobyć ich zaufanie i sensownie pytać o potrzeby – wyjaśnia Artur Wilpert, koordynator Misji Garażowej Caritas.
Pana Marka poznajemy w miejscu, które stało się jego domem, w zimnym garażu osłoniętym od świata jedynie prowizoryczną dywanową kotarą. Siedzi przy stole na jednym z dwóch krzeseł. Na drugim leżą ciepłe koce. Przez pierwsze minuty wzrok przyzwyczaja się do ciemności. Po jakimś czasie można rozejrzeć się wokół. Podłoga czysta, nic nie rozlane, żadnych petów, na co uwagę zwraca Artur Wilpert, nalewając z termosu gorącą herbatę dla gospodarza. – U Marka zawsze jest posprzątane – mówi. Buty schowane w jednym miejscu, w ścianie wbity prowizoryczny wieszak na ubrania. Na nim ciepłe kurtki. Jest i szafka, a w głębi garażu posłanie, na którym pod wieloma warstwami koców pan Marek przesypia mroźne noce. Na stole ustawione w rządku m.in. cukier, butelka z wodą, pieczywo. – W nocy nie piję żadnych gorących napojów, bo potem jest mi jeszcze zimnej. Wydychane powietrze nie jest już parą, bo bardzo szybko zamarza – mówi. Na siebie zakłada kilka warstw ubrań. Podwójne skarpetki, swetry, kurtka. Unika mycia, bo potem czuje się jak z lodu. W ciągu dnia ma swoje ścieżki. Wie, gdzie ktoś mu zostawi słoik z zupą, gdzie może liczyć na chleb.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Anna Kwaśnicka