W tej pracy zostają tylko ludzie o mocnych nerwach. Wchodzą w środek ludzkich dramatów, bywają bezsilni, rzadko słyszą „dziękuję”, a mimo to czerpią radość z tego, co robią.
Choć pod opieką pracowników socjalnych pozostają tysiące ludzi, zwykle słyszymy o nich przy jakimś nieszczęściu, np. znalezieniu zwłok dzieci w beczce. Media grzmią wtedy: „Gdzie byli ludzie z pomocy społecznej?”. – Takie oceny są bardzo krzywdzące, ludzie nie wiedzą, co możemy zrobić, albo mylą pojęcia. Otrzymywanie zasiłku nie zawsze idzie w parze z byciem pod opieką pomocy społecznej. Oskarżać łatwo – mówi Marta Wojtas, pracownik socjalny z Opola. Potwierdzają to jej koleżanki. – My przecież nie wiemy, co dzieje się za murami, nie śledzimy każdego. Dlatego tak ważny jest np. telefon od sąsiadów. Liczymy na sygnały od otoczenia, sprawdzamy każdą informację.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Karina Grytz-Jurkowska