Jest jednym z kilku autorów, którego książki kupowałem w ciemno. Mam na swojej biblijnej półce kilkanaście książek kard. Carlo Marii Martiniego. I zawdzięczam mu bardzo wiele jako chrześcijanin i jako ksiądz. W pewnym sensie z jego publikacji uczyłem się czytania i rozumienia Pisma Świętego.
31.08.2012 20:38 GOSC.PL
Większość z tych wydanych po polsku to zapis rekolekcji, które głosił. To prowadzone przez niego lectio divina, czyli wprowadzenia do medytacji. Kard. Martini, zanim został arcybiskupem Mediolanu, był biblistą, jezuitą, naukowcem. Studiował w Rzymie w słynnym Biblicum, którego zresztą później został rektorem. Zajmował się filologicznym badaniem Pisma Świętego, porównywał różne wersje biblijnego tekstu. Będąc najwyższej klasy naukowcem, jednocześnie nie zaprzestał modlitewnego czytania Biblii.
Kiedy został pasterzem w Mediolanie, priorytetem swojego duszpasterstwa uczynił Szkołę Słowa. Uczył ludzi czytania, medytowania Biblii. Prowadził nieskończoną liczbę rekolekcji, doskonaląc metodę lectio divina. Głosił rekolekcje papieżowi Pawłowi VI i jego współpracownikom. Chciał, by Jezus, odkrywany w Słowie Bożym, stał się dla ludzi „Dobrą Nowiną” dla ich życia. Nie bał się rozmowy z niewierzącymi, z chrześcijanami innych wyznań, z innymi religiami. Kiedy osiągnął wiek emerytalny, zamieszkał w Jerozolimie, świętym mieście, które - obok Rzymu i Mediolanu - było trzecią jego wielką miłością.
Cierpiał na tę samą chorobę, co Jan Paweł II. Ostatnie lata życia spędził znowu we Włoszech. W ostatnim czasie w największym włoskim dzienniku „Corriere della Sera” raz w miesiącu publikował rubrykę, w której odpowiadał na listy czytelników. Przyklejono mu etykietkę kościelnego „liberała”. To prawda, że w wielu wypowiedziach wyczuwało się różnicę w porównaniu z Benedyktem XVI. Inaczej stawiał pewne akcenty, uważał, że potrzebujemy nowego soboru. Ale tylko wrogowie Kościoła albo ignoranci mogą widzieć go jako kogoś, kto był w opozycji do obecnego papieża. W Kościele jest przecież miejsce na rozmowę, na różnicę zdań. Jan Paweł, Benedykt i Martini – to trzy niezwykłe osobowości Kościoła naszych czasów. Filozof, teolog i biblista – wszyscy trzej to genialni uczeni z talentem duszpasterskim, wszyscy walczący o piękno Kościoła.
Dla mnie osobiście najważniejsze pozostaną książki-rekolekcje kardynała, z których uczyłem się słuchania i głoszenia Słowa Bożego. Nie mam wątpliwości, że odszedł do wieczności jeden z najwybitniejszych pasterzy Kościoła, łączący w sobie wielką otwartość na ludzi z otwartością na Słowo Boga. W jednym z ostatnich felietonów w „Corriere della Sera” napisał: „Muszę się przyznać, że czuję, jak krucha jest moja wiara oraz niebezpieczeństwo jej utraty. Dlatego bardzo się modlę do Pana i zawierzam Mu swoje życie, swoją śmierć i tych wszystkich, którzy idą na spotkanie śmierci z niewielką ufnością w moc Bożą”. Panie, przyjmij do siebie swojego sługę!".
ks. Tomasz Jaklewicz