Dobra polityka musi być oparta na szacunku dla swojego narodu
Mistrzostwa Europy to czas jedności, więc to również okazja, by chwilę poważnie zastanowić się nad sprawami zgody narodowej. Zbigniew Boniek nie zawsze zabiega o sympatię publiczności, ale często mówi rzeczy ciekawe. A ostatnio („Przegląd Sportowy”, 15 VI br.) mówił rzeczy ważniejsze niż sama piłka. Boniek wierzył (jak chyba my wszyscy), że wyjdziemy z grupy, że będziemy w ćwierćfinale i że „wyjście z grupy byłoby złamaniem takiego słowiańskiego syndromu, na który nie [można] już patrzeć”. Doskonale to rozumiem, bo mnie też boli ten notoryczny pesymizm, niewiara w swój kraj i to często ludzi, którym osobiście całkiem dobrze się powodzi. Na razie jednak – jak mówi Boniek – ciągle „wracamy do syndromu słowiańskiego, którego istotnym elementem jest pełne niepokoju pytanie: jak nas ocenia Europa?”. W Polsce nigdy nie zdarzyło się Heysel, nasi kibice nie wyzywali gości od „zwierząt” (jak potraktowano naszych piłkarzy w czasie pamiętnego meczu na Wembley), nie demolowali angielskich miast (tak jak zdemolowano Poznań w 1991 r.).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marek Jurek