Nielicznym wolno dziobać, większości przysługuje prawo do bycia dziobanym.
Bardzo żałuję, że zarówno w magazynach sportowych towarzyszących transmisjom ze spotkań Euro 2012, jak i w trakcie bardzo smutnawej inauguracji nie rozbrzmiewało radosne, zwyczajne i bardzo zabawne „Koko Euro spoko”. Szkoda. Bo to, co śpiewa Oceana jako oficjalny, zagraniczny utwór Euro 2012, ze swoim „ou, ou, ou, ou” oraz „je, je, je je”, a nawet „ej, ej, ej, ej”, pod mało znaczącym tytułem „Endless Summer”, bardzo niewielu potrafi zanucić. Oceana jest bardzo atrakcyjną kobietą i młodszą od większości pań z zespołu Jarzębina, ale jej przebój ma się tak do „Koko Euro spoko” naszej Jarzębiny, jak discopolowe „Mam w brzuchu motyle” do „Czerwonych korali” Brathanków. Nie rozumiem, dlaczego wybrana uczciwie i zgodnie z ustalonymi regułami piosenka nie pojawia się w muzycznej oprawie medialnych transmisji meczów o mistrzostwo Europy. Kompleksy? Jestem z miasta? Brak poczucia humoru? Wszystko razem? Bo w nierozwiązywalny konflikt o prawa autorskie uwierzyć trudno…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Fedyszak-Radziejowska