Premier Władimir Putin, który po niedzielnych wyborach prezydenckich w Rosji zamierza wrócić na Kreml, wyraził w środę ubolewanie z powodu zaostrzenia przez Unię Europejską sankcji wobec Białorusi.
"Wszelkie sankcje są na ogół co najmniej nieefektywne" - oświadczył Putin w Moskwie na spotkaniu z aktywistami Ogólnorosyjskiego Frontu Narodowego (OFN), stanowiącego jego zaplecze w kampanii wyborczej, a także członkami swoich regionalnych sztabów wyborczych, politologami i publicystami.
Szef rządu Federacji Rosyjskiej dodał, że jest to element "presji siłowej". "W stosunkach międzynarodowych należy unikać elementów o charakterze siłowym; trzeba przywracać skuteczność prawa międzynarodowego i powrócić do jego fundamentalnych zasad" - oznajmił.
Putin wyraził wątpliwość, by posunięcie Brukseli było wymierzone w Unię Celną, którą Białoruś powołała do życia z Rosją i Kazachstanem. Według niego jest to krok wynikający wyłącznie ze "wzajemnych stosunków politycznych" między Mińskiem i UE.
Jako przykład nieefektywności sankcji rosyjski premier wymienił wydarzenia w Libii i Iraku. "Smutne wydarzenia w Libii i Iraku dowodzą, że bez względu na to, jakie sankcje są stosowane, wszystko i tak kończy się interwencją. Również dlatego, że same sankcje są nieskuteczne" - zauważył.
We wtorek ministrowie ds. europejskich państw Unii Europejskiej formalnie zatwierdzili nowe sankcje w postaci zakazu wizowego oraz zamrożenia aktywów wobec 21 kolejnych przedstawicieli reżimu białoruskiego odpowiedzialnych za łamanie praw człowieka i represje wobec opozycji. Sankcje objęły 19 sędziów i dwóch milicjantów.
Tym samym unijna "czarna lista" liczy już 231 przedstawicieli białoruskiego reżimu i może się wydłużyć, bo na marzec UE zapowiedziała debatę o sankcjach wobec biznesmenów finansujących reżim prezydenta Alaksandra Łukaszenki i czerpiących z tego zyski.
Sankcje wobec przedstawicieli władz w Mińsku, w tym Łukaszenki, UE wprowadziła w związku z fałszowaniem wyników wyborów prezydenckich w 2006 roku oraz represjami wobec opozycji na Białorusi. Zamroziła je w okresie ocieplenia stosunków między Brukselą a Mińskiem, ale po wyborach prezydenckich 19 grudnia 2010 roku, rozbiciu opozycyjnej demonstracji w dniu głosowania i wtrąceniu do więzienia jej uczestników, w tym byłych kandydatów opozycji, sankcje wznowiono.
W zeszły piątek Łukaszenka i prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew wydali wspólne oświadczenie, w którym określili sankcje gospodarcze Zachodu wobec Mińska jako niedopuszczalne.
"Prezydenci Republiki Białoruś i Federacji Rosyjskiej potwierdzają niedopuszczalność użycia nacisku lub przymusu ekonomicznego w stosunkach międzynarodowych" - oznajmili dwaj przywódcy. Podkreślili, że "podobne środki stwarzają sztuczne bariery w handlu, nieuzasadnione przeszkody we współpracy ekonomicznej podmiotów gospodarczych, godzą w prawowite interesy ekonomicznego bezpieczeństwa państw".
Łukaszenka i Miedwiediew ostrzegli, że wprowadzenie sankcji "będzie mieć negatywne konsekwencje przede wszystkim dla zwykłych obywateli".