Nieczysty! Nieczysty!

Rozdzielając rzeczywistość na świat sacrum/profanum, czysty/skażony, wyznaczamy Bogu granice, których nie ma prawa przekraczać. A On, by nas spotkać, zszedł na samo dno.

„To filozofowie wymyślili podział na sferę sacrum i profanum, teologia takiego podziału nie zna, a religia z natury rzeczy dotyka całego życia ludzkiego, czyli właśnie profanum – napisał na swym facebookowym profilu ks. prof. Andrzej Draguła – Sacrum nie jest kategorią teologiczną, każdy mądry słownik to powie. A jeśli już, to Wcielenie jest – w tych kategoriach – skrajną profanacją sacrum, wszak «Deus homo factus est». Centrum wiary stanowi «salus animarium» (zbawienie dusz), a nie sacrum. Działalność Jezusa jest antysakralna. Wystarczy sobie przypomnieć Jego wypowiedź o świątyni, o łuskaniu kłosów w szabat, o uzdrowieniach itd. «Szabat jest ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu» (Mk 2, 27). I tak można by powiedzieć o każdym sacrum. Jeśli Jezus nie unieważnia sacrum, to przynajmniej daleko je relatywizuje: miłość, a nie krwawa ofiara, poznanie Boga, a nie całopalenia. Ergo, sacrum, które staje w centrum, dryfuje w kierunku idola”.

O, jakże bliska jest mi ta intuicja! Widzę od lat, że usilnie rozdzielając rzeczywistość na świat sacrum/profanum, czysty/skażony, może się okazać, że żyjemy w duchowej schizofrenii i zbyt łatwo wyznaczamy Bogu granice, których nie ma prawa przekraczać, przestrzeń, do której wedle naszego rozeznania ma prawo przyjść i tę, przed którą pozostawiamy Go za drzwiami. Nawiasem mówiąc, Kana Galijska z podpitą ekipą weselną nie była najlepszym duszpasterskim terenem „początku znaków”. Jezus mógł znaleźć mniej przyziemną i bardziej sakralną przestrzeń…
A jednak od czasu, gdy wcielił się i zaczął dzielić nas los, a później zstąpił do otchłani, nie ma rzeczywistości, której nie mógłby dotknąć swą życiodajną łaską. Nie ma przestrzeni, która Go brzydzi, której nie mógłby przemienić. Ostatecznie „sam stał się grzechem” (2 Kor 5, 21) i wziął na siebie całe związane z nim przekleństwo.

„Bóg opowiedział się za człowiekiem przeciwko Bogu. Od Adama ludzkość czekał tylko Szeol, mroczne przebywanie umarłych. W wielkosobotnim nabożeństwie śpiewamy: «Zszedłeś na Ziemię, by ocalić Adama, a nie znajdując go, o Panie, poszedłeś szukać go w piekle» – wyjaśnia Paul Evdokomiv w „Szalonej miłości Boga” – Chrystus zstąpił do piekieł, aby szukać tam człowieka”.

„Można pić kawę i być całkowicie zanurzonym w Bożej obecności – opowiadał mi przed laty o. Radosław Rafał – Jezus uświęcił swą obecnością wszystko, zabierał demonowi teren, który ten sobie przywłaszczył. Jeśli będziesz trwał w Bożej obecności, to wchodząc do kawiarni, możesz przemienić ludzi, czy uświęcać atmosferę sali. Nawet bez słów. Pierwszy cud Jezus uczynił na weselu, Mateusza powołał w jego miejscu pracy: wziął go wprost z komory celnej. Jesteśmy ciałem, którego głową jest Jezus. A co On robi w tej chwili? W Liście do Hebrajczyków czytamy, że stoi przed Ojcem i… wstawia się za nami. Gdybyśmy mieli «światłe oczy serca», widzielibyśmy to nieustannie. Swoimi modlitwami nie zmuszamy nieba, by się nad nami otworzyło, ale ściągamy je na ziemię. To ten kierunek”.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz