Marksizm jest jak hydra – gdy odcina się jedną głowę, na jej miejscu wyrastają nowe, nie mniej groźne. Fenomen długiego trwania marksizmu analizuje prof. Wojciech Roszkowski w swej najnowszej książce.
Jakub Szymczuk /Foto Gość
Marksizm w przeszłości interesował polskich intelektualistów nie tylko jako teoretyczna idea, ale jako ideologia, która zmieniła bieg historii po zwycięstwie rewolucji bolszewickiej w Rosji, a później w wyniku sowietyzacji Europy Wschodniej. Wśród autorów zajmujących się tym zagadnieniem wyjątkowe miejsce zajmują prof. Leszek Kołakowski oraz o. Józef M. Bocheński. Po 1989 r. studia nad marksizmem ograniczały się do badania historycznych uwarunkowań jego percepcji. Zasługą prof. Wojciecha Roszkowskiego jest przeniesienie tej dyskusji w czasy współczesne, gdyż jak dowodzi, marksizm, chociaż jest nagi i martwy, zaraża kolejne pokolenia.
– Książka powstawała bardzo długo – mówi w rozmowie z „Gościem” prof. Roszkowski – ponieważ jest oparta m.in. na moich notatkach z czasów, gdy zdawałem egzamin doktorski z filozofii i musiałem się przygotować także z filozofii marksistowskiej. Wydaje mi się, że istnieje potrzeba analizy marksizmu jako źródła różnych współczesnych izmów. Celem nie jest stuprocentowa kontynuacja marksizmu, ale traktowanie go jako źródła inspiracji przynajmniej w dwóch punktach: wojującego ateizmu oraz rewolucji. Marks w młodości był satanistą i jego głównym założeniem był wojujący ateizm. Dla niego religia nie tylko jest opium dla mas – przekonuje prof. Roszkowski. – Zakładał on, że świat jest zjawiskiem jedynie materialnym. Z tego bierze się cała jego fałszywa filozofia – dodaje.
Natomiast drugim fundamentalnym bytem w myśli marksistowskiej była rewolucja. Założenie podstawowe zakładało, że istniejący świat i porządek społeczny należy zburzyć. Jednocześnie Marks nie opisuje, jaki nowy świat z tego chaosu powstanie. Natomiast cała warstwa społeczno-ekonomiczna marksizmu jest oparta na wielu nieporozumieniach i bałamutnych twierdzeniach: teorii wartości opartej na pracy, teorii wartości dodatkowej itp. Jak ocenia prof. Roszkowski, katastrofalna jest także antropologia Marksa, gdyż z niej wypływa tak modne dzisiaj założenie, że człowiek sam się stwarza. To jest antropologia nieograniczona, jak mówią niektórzy badacze. Chrześcijaństwo opiera się na antropologii ograniczonej, gdyż człowiek jest stworzeniem, a nie stwórcą. Zaś antropolodzy nieograniczeni uważają, że stwórcy nie ma, a człowiek sam się stwarza. I to jest w gruncie rzeczy Marks. Całe jego wywody na temat niesprawiedliwości społecznej, które przysporzyły mu sławy oraz sympatii w różnych kręgach społecznych jako głównemu ideologowi części ruchu robotniczego, oparte są na tej bałamutnej antropologii. Marks chciał zburzyć istniejący świat. Jemu w ogóle nie zależało na poprawie losu robotników. Wyznawał bowiem rewolucyjną ideologię, bliską rosyjskim anarchistom Bakuninowi czy Nieczajewowi, że poprawa warunków życia robotników utrudnia rewolucję. Prawdziwa poprawa sytuacji robotników miała miejsce w Anglii, dzięki działalności związków zawodowych. Jak jednak przypomina prof. Roszkowski, Marks w „Manifeście komunistycznym” wyraża poparcie dla najbardziej skrajnego, rewolucyjnego sposobu zmiany położenia warstw najuboższych. Narzędziem tej zmiany, podkreśla, miała być rewolucja przeprowadzona w imię jakiegoś nowego człowieka, którego Marks nie potrafi zdefiniować.
Marksizm zrusyfikowany
Zwycięstwo bolszewików w Rosji zapoczątkowało realizację marksistowskiej utopii w kraju, w którym według Marksa nie miało prawa się to wydarzyć. Klasa robotnicza była tam nieliczna, a zasadniczym rezerwuarem sił rewolucyjnych było chłopstwo. Ten rozdział pracy prof. Roszkowskiego jest jednocześnie studium sowieckiego modelu władzy, jedynej w praktyce dziejowej spełnionej formy pomysłów Marksa i Engelsa. Jak słusznie zauważa prof. Roszkowski, Lenin, przystępując do budowy komunizmu w Rosji, nie kopiował rewolucyjnych wzorów opisanych w dziełach Marksa i Engelsa, ale przeprowadził ich adaptację do specyficznych, rosyjskich warunków. Marksizm – jak ocenił to jeden z najwybitniejszych rosyjskich myślicieli tamtej epoki Mikołaj Bierdiajew – został w ten sposób „zrusyfikowany”. Nie robotnicze masy zdecydowały o biegu wydarzeń, ale kadrowa partia bolszewików, która raz zdobytej władzy nie oddała, posługując się terrorem w skali wcześniej nieznanej. Kolektywizacja rolnictwa także wpisywała się w kultywowane w Rosji od wieków tradycje nie indywidualnego posiadania ziemi, lecz uprawiania jej przez wspólnoty – miry i obszcziny. Pierwszym widzialnym skutkiem rewolucji bolszewickiej było powstanie ogromnej armii urzędników, zarządzającej upaństwowionym majątkiem narodowym oraz kontrolującej coraz to nowe obszary życia społecznego. Wyjątkowe miejsce w tym systemie zajęła tajna policja, tzw. czeka, która w pewnym momencie miała także prawo do osądzenia winnych i natychmiastowego wykonywania wyroków śmierci.
Jedną z ofiar rewolucji stała się rosyjska Cerkiew prawosławna, która pierwsza wzięła na siebie uderzenie neopogańskiej furii bolszewików. Później represje dotknęły także inne wspólnoty religijne, zwłaszcza Kościół katolicki. Wszystkie organizacje religijne utraciły podmiotowość prawną i znalazły się pod kontrolą zarówno administracji państwowej, jak i tajnej policji. Już w sierpniu 1918 r. zaczęto w Rosji zakładać obozy koncentracyjne, które po latach stały się częścią wielkiej państwowej struktury zorganizowanego niewolnictwa – Gułagu. Początkowo zamykano tam „kułaków, księży, białogwardzistów i inne wątpliwe elementy”, później zbuntowanych chłopów, a w końcu każdego, kto wyrażał jakąkolwiek wątpliwość co do słuszności bolszewickich metod rządzenia krajem. W szczytowej fazie w łagrach siedziało 12 mln ludzi, współczesnych niewolników.
Przyjmuje się, że terror pochłonął ok. 67 mln obywateli sowieckich: ofiar głodu, łagrów i masowych egzekucji. W krwawym młynie rewolucji przemielona została cała warstwa rosyjskiej inteligencji, przemysłowców, ziemiaństwa, zamożniejszego chłopstwa oraz duchowieństwa wszystkich wyznań i religii. Związek Sowiecki był przez wiele dziesięcioleci jedynym przykładem realizacji teorii Marksa i Engelsa przez Lenina i Stalina. Kolejne mutacje tego systemu w Chinach oraz niektórych krajach Azji były nie mniej okrutne. Nieco inaczej potoczyły się losy krajów Europy Wschodniej, gdzie model sowiecki adaptowano do miejscowych warunków. Nigdzie jednak ten system społeczny nie rozwiązał żadnego z istotnych problemów społecznych. Poza tym okazał się kompletnie niewydolny gospodarczo. Dlatego, jak pisze Roszkowski, „socjalizm realny” nazywano coraz częściej najdłuższą drogą od kapitalizmu do kapitalizmu.
Życie po życiu
Wydawałoby się, że upadek komunizmu oraz rozpad Związku Sowieckiego oznaczać będzie także kres marksistowskiej utopii. Tak się jednak nie stało. Obecnie powraca moda na marksizm, adaptowany do współczesnych warunków. Próbą wyjaśnienia tego zjawiska jest ostatniaczęść książki prof. Roszkowskiego, zatytułowana „Sieroty po Marksie”. Jego zdaniem we współczesnych utopiach przetrwały przede wszystkim dwa zasadnicze fundamenty marksizmu: ateizm i przekonanie o konieczności rewolucyjnej przebudowy świata. Nie mniej ważna jest – obecna zarówno w praktyce komunistycznej, jak również w wielu współczesnych izmach – kategoria grup i społeczności „wykluczonych”. – Najpierw opisywana była w ten sposób klasa robotnicza, później kobiety, teraz transseksualiści – analizuje to zjawisko prof. Roszkowski. Rozwinięciem myśli marksistowskiej jest uznanie, że zagrożeniem dla rewolucji są ludzie jako tacy, dlatego że ekologizm zakłada, że to człowiek jest przeszkodą w rozwoju gospodarczym i generalnie zagraża światu. – Nie jestem przeciwko ochronie środowiska – wyjaśnia prof. Roszkowski. – Jednak pomiędzy polityką ekologiczną a ekologizmem jest zasadnicza różnica. Ekologizm jest uwielbieniem matki Ziemi, której szkodzą ludzie. Oczywiście ubrane to jest w inne słowa, ale logika działania i filozofia są podobne do marksizmu.
Praca prof. Roszkowskiego jest zarówno esejem filozoficznym, jak i studium historii, opisywanej ze szczególnym uwzględnieniem roli, jaką w niej odgrywał marksizm. Autor zwraca uwagę, że marskizm zawsze odwoływał się do różnych ludzkich słabości, które usprawiedliwiał, twierdząc, że moralność jest kwestią społeczną. Z tej perspektywy oceniane było także prawo, które według Marksa było narzędziem ucisku i ma wymiar klasowy. Dotyczy to także zdefiniowanego na nowo pojęcia rodziny, co jest istotnym elementem wywodów kontynuatorów Marksa, postulujących „wyzwolenie” rodziny spod władzy zastałych, „patriarchalnych” struktur społecznych. Temu mają służyć głębokie zmiany w prawie. – Filozofia, jak mówił Marks, nie jest po to, aby świat wytłumaczyć, ale aby go zmienić – konkluduje prof. Roszkowski. – Feminizm, genderyzm, ekologizm i transhumanizm są ideologiami, które także nie tłumaczą świata, ale chcą go zmienić w sposób równie radykalny, jak proponował to niegdyś Marks.
W. Roszkowski, Bezbożność, terror i propaganda. Fałszywe proroctwa marksizmu Kraków 2024 r., ss. 301To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.