Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Rozgrzeszanie grzechu

Myśl wyrachowana: Spowiadać się trzeba z draństw, a nie z tego, że się grzechy nazywa draństwem

Dziennikarz: „Dlaczego został pan krytykiem literackim?”. Krytyk literacki: „Bo ja od dzieciństwa nienawidziłem książek”. Niektórzy z podobnych powodów zostali krytykami Kościoła katolickiego. Stali się jego „znawcami”, bo go nie lubią. Tworzą więc w publikacjach Kościół swoich marzeń. Niczego tam nie trzeba, a wszystko wolno. Tam duchowni są wybierani w wyborach powszechnych spośród osób płci żeńskiej lub nijakiej, pod warunkiem tylko, że deklarują ateizm albo przynależność do Hare Kriszna. Nie muszą nosić stroju duchownego, wystarczy strój Ewy plus plasterek antykoncepcyjny. Kościół marzeń dopuszcza aborcję, eutanazję, rozwody, błogosławi każdą parę, która się nawinie, trójkąt, czworokąt albo i pentagram. Tam teologia tworzy się drogą referendów, a zasady moralne zmienia się zgodnie z wynikami sondaży.

Sądząc z niektórych publikacji, twórcy Kościoła marzeń bardzo się uradowali po spotkaniu Papieża z kapłanami w warszawskiej archikatedrze. Gdy Benedykt XVI powiedział: „Jak mógł-by Kościół wykluczyć ze swojej wspólnoty ludzi grzesznych?”, uznali że oto Kościół pochyla się nad grzechami. Drobna poprawka: nie nad grzechami, tylko nad grzesznikami. Zawsze tak robił. Gdyby wykluczył ludzi grzesznych, w Kościele zostałby tylko Pan Jezus z Matką Bożą. Przecież Chrystus przyszedł do grzeszników, czyli do tych, którzy – jak sam powiedział – źle się mają. A źle się mają z powodu grzechu właśnie.

Kiedy ktoś jest chory, trzeba go leczyć, ale jak leczyć kogoś, kto upiera się, że jest zdrowy? Jak pomóc takiemu, co uważa, że leki szkodzą, a rzeczy szkodliwe mu służą? Żeby tylko tak uważał, ale on montuje koalicję przeciw lekarzom i lekarstwom, przeciw szpitalom i aptekom. Ich obecność przeczy jego teorii, że do plam, które wyskoczyły mu na twarzy, wystarczy założyć stosowny krawat. Nie to jest tragedią, że ludzie grzeszą. Zawsze grzeszyli. Dramatem jest odmowa uznania, że grzech to coś złego i reklamowanie go jak jakiś amol – że niby dobry na wszystko. Dopóki ktoś grzeszy z powodu słabości, ale nie chce tego i z tym walczy – pół biedy. Katastrofa zaczyna się, gdy człowiek swojej słabości nie uznaje i obnosi się z nią po ulicach, gdy nazywa grzech objawem mocy i domaga się nauczania tego w szkołach. Papież w Warszawie przypomniał rzecz oczywistą, że ludzie są grzeszni i nikomu nie wolno twierdzić, że się do tej grupy nie zalicza – zwłaszcza tym, którzy moralności nauczają. Piewcy moralnego relatywizmu lubią przywoływać ewangeliczną scenę, w której Jezus wytknął amatorom kamienowania cudzołożnic: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień”. Ma to w ich pojęciu znaczyć, że Pan Jezus pochwalił cudzołóstwo.

Hola! Chrystus nie powiedział, że pochwycona kobieta zrobiła coś dobrego. Nie zagłaskał jej: „Dobrze, że zdradziłaś męża”. Przeciwnie. Powiedział: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz”. „Bóg jest miłością, a Jego miłosierdzia potrzebuje każdy z nas” – to słowa papieża Benedykta. No właśnie. Jest mnóstwo powodów, żeby Bóg był wobec nas miłosierny. Miłosierny – nie pobłażliwy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy