Nowy numer 13/2024 Archiwum

Zwrot w stronę życia

Aborcja w Holandii jest dostępna jak leczenie zębów. Ale szykują się zmiany. Środowiska pro-life rosną w siłę, a rząd zauważył, że wspieranie aborcji jako najłatwiejszego sposobu na "pozbycie się problemu" żadnego problemu nie rozwiązuje.

Znakiem skutecznej walki z aborcją w Holandii jest ukrócenie działalności tzw. statku aborcyjnego, wykorzystywanego przez proaborcyjną organizację Women on Waves (Kobiety na Falach).

Sposób na aborcję
Środowiska chrześcijańskie, skupione wokół nieoficjalnego ruchu pro-life, przestały chadzać na manifestacje, używać teologicznych argumentów o wartości życia człowieka i wymachiwać cytatami z Biblii. Postawiły na praktyczne podejście i próbę porozumienia na płaszczyźnie bioetyki. Szczególnie wyraźnie widać to w postawie konserwatywnych polityków najmniejszej koalicyjnej partii ChristenUnie (Unia Chrześcijańska), którzy postanowili dogadać się z socjalistami. Choć nadal na sztandarach mają wypisane „aborcja to morderstwo”, politycznym celem nie jest już delegalizacja aborcji czy zaostrzenie ustawy aborcyjnej, ale coś bardziej realnego: zmniejszenie liczby dokonywanych zabiegów. A droga do tego prowadzi także przez zgniłe kompromisy.

Jednym z takich „zgniłych” kompromisów było zawiązanie koalicji rządowej po ostatnich wyborach w 2007 r. Zwyciężyła w nich partia Porozumienia Chrześcijańskich Demokratów CDA. Uzyskała jednak zbyt mało mandatów, by rządzić samodzielnie i musiała szukać koalicjantów. Jednym z nich została konserwatywna Unia Chrześcijańska (CU). Choć wprowadziła do parlamentu jedynie 7 deputowanych, umiejętnie walczy o swoje priorytety. – Zażądaliśmy wpisania do porozumienia koalicyjnego punktu o aborcji. Nie mieli wyjścia, musieli się zgodzić – mówi deputowana CU, Esmé Wiegman. Dzięki temu niedawno weszła w życie niewielka, choć ważna zmiana w prawie.

Dotąd holenderskie ustawodawstwo odróżniało zabieg wczesnoporonny od aborcji. Ten pierwszy mógł zostać wykonany bez ograniczeń do 16. dnia od zapłodnienia. Lekarz przepisywał pigułkę wczesnoporonną, dzięki której przerwanie ciąży następowało bez ingerencji chirurga. – Nikomu nie chciało się sprawdzać, który to dzień ciąży, pigułkę przepisywano na wszelki wypadek, traktując ją jako środek antykoncepcyjny „po fakcie” – opowiada ginekolog, pracujący w klinice aborcyjnej. Z tego zapisu korzystała m.in. organizacja Women on Waves, do której należał słynny statek aborcyjny, na którym na międzynarodowych wodach rozdawano takie pigułki kobietom z państw zakazujących stosowania środków wczesnoporonnych.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy