Nowy numer 13/2024 Archiwum

Rada starców

Coraz więcej instytucji wprowadza limity wieku do pełnienia różnych funkcji. I tylko świat polityki jest urządzony inaczej

Znowu jesteśmy o rok starsi. Rok w sensie kalendarzowym, ale to jest główna miara wieku. Nikt nie zwraca uwagi na takie niuanse, że ktoś się urodził w styczniu, więc jest niemal o rok starszy od urodzonego w grudniu. To się liczy w przedszkolu, w chwili pójścia do szkoły, ale im dłużej żyjemy, tym częściej musimy się godzić z faktem, że „rówieśnicy” to grupa w wieku od 45 lat wzwyż. Ponad wiek temu Bismarck wymyślił system ubezpieczeń społecznych i zaproponował 65 lat jako wiek emerytalny. Było to bardzo postępowe i bardzo nieżyciowe: niewielu dożywało bowiem wieku emerytalnego i mogło się cieszyć owocami swojej długoletniej pracy, a właściwie owocami wnoszonych przez długie lata składek.

Jednak dzięki tej „nierealności” system działał przez wiele lat. W drugiej połowie XX w. okazało się wszakże, że ludzie żyją coraz dłużej i dłużej. Chciałoby się napisać „i zdrowiej”, ale to by było pobożne życzenie. Statystycznie lata „po sześćdziesiątce” są dużo bardziej kosztowne i uciążliwe niż wcześniejsze. Dlatego, mimo że zasadniczo nie ma ograniczeń wieku do pełnienia różnych funkcji, coraz więcej instytucji wprowadza limity. W Kościele nie można pełnić funkcji biskupa po 75. roku życia, kardynałem – członkiem konklawe można być tylko do 80. roku życia.

Oczywiście Kościół rozumnie dopuszcza wyjątki i papież niekiedy przedłuża posługę biskupią. Uniwersytety posyłają na emeryturę profesorów po siedemdziesiątce, chociaż nie tracą oni praw do uczestnictwa w życiu akademickim (w tym sensie profesorem jest się do końca życia, co zresztą budzi pewne wątpliwości). I tylko świat polityki jest urządzony inaczej: trzeba mieć pewien wiek minimalny, żeby stać się posłem lub senatorem, ale potem już można służyć narodowi do końca swoich dni albo nawet dłużej (w USA wybrano do senatu kandydata, który zmarł kilka dni wcześniej).

Gdy zewsząd słychać głosy o reformie wyborczej, to może najpierw zacząć od wprowadzenia górnego ograniczenia wieku naszych ukochanych przywódców? Zmniejszyłoby się w ten sposób ryzyko nieposłuszeństwa wobec przełożonych. Dawniej, jak twierdził o. Piotr Rostworowski, benedyktyn, a później kameduła, gdy przełożony mówił: „zamknij drzwi”, to podwładny szedł i zamykał. Teraz trzeba mu powiedzieć dlaczego, np.: „zamknij drzwi, bo wieje”. Może się jednak zdarzyć, że podwładny podejdzie do drzwi i stwierdzi: „przecież nie wieje…”. Takie jest dzisiejsze posłuszeństwo, oparte na braku zaufania do starszych – o czym mówił abp Damian Zimoń podczas opłatkowego spotkania w redakcji GN, a ja powtarzam, bo jestem posłuszny.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej