Nowy numer 13/2024 Archiwum

Leczenie pamięci

O lotniczych połączeniach z Londynem, kichaniu w Oxfordzie i poranionej przez wojny Europie z prof. Normanem Daviesem rozmawia ks. Andrzej Jerie.

Profesor Norman Davies, ur. 8 czerwca 1939 r., brytyjski historyk, znawca historii Polski. Jest autorem takich dzieł, jak Boże igrzysko (historia Polski), Europa, Mikrokosmos (historia Wrocławia), Wyspy, Powstanie 44

Ks. Andrzej Jerie: Co ludzie na Zachodzie wiedzą o Polsce i jej historii?
Prof. Norman Davies: – Na Zachodzie jest bardzo wielu ludzi, nawet wykształconych, którzy nie mają żadnego pojęcia o tym, co nazywamy Europą Środkową. Dopiero teraz przeciętny człowiek poznaje tę część Europy. Pięć brytyjskich samolotów codziennie lata do Krakowa. To tysiąc turystów dziennie. Widzą Wawel, dowiadują się, że w Polsce byli królowie – nigdy o tym nie słyszeli. Było jakieś wielkie państwo, jakaś Rzeczpospolita. Dzwon Zygmunta... kto to był ten Zygmunt? Jakie królestwo? Jaka Rzeczpospolita? To wszytko jest dla nich nowe. Ta wiedza wraca, a z nią Polska wraca do rangi znanych sąsiadów. Przez wiele lat, za sprawą żelaznej kurtyny, była wykluczona. Ale do takiego stanu rzeczy przyczynił się też cały XIX w., czas rozbiorów. Anglik sto lat temu otwierał mapę Europy i znajdował imperium niemieckie, granicę i za nią imperium rosyjskie.

I tam kończyła się dla niego Europa.
– Tak. I tylko uczony wiedział, że tam był jakiś historyczny kraj – Polska, którego nie było na mapie, że jest naród polski, że jest kultura polska. Wtedy właśnie powstały główne encyklopedie zawierające podstawową wiedzę o historii, np. Encyklopedia Britannica. Ludzie w Polsce nie zdają sobie sprawy, jak powoli ta wiedza się zmienia. Pytają się, dlaczego podczas II wojny światowej mężowie stanu, tacy jak Churchill, słabo reagowali na polskie problemy. Churchill wychował się w świecie, w którym nie było Polski. Tak samo Montgomery czy nawet Stalin i Hitler. Kiedy byli młodymi ludźmi, Polski nie było na mapie. Mieli przekonanie, że wracają do porządku z XIX w.

Te samoloty, które latają z Londynu do Krakowa, Wrocławia czy Poznania, nie wożą tylko brytyjskich turystów. Wracając, zabierają naszych rodaków. Jak Pan ocenia tę nową emigrację polską?
– Polaków widzimy wszędzie. I są dobrze widziani. Jak się teraz kicha w Oxfordzie, to jest duże prawdopodobieństwo, że usłyszy się „sto lat”. Z pewnością jest dla Polaków miejsce na rynku pracy, ale są też pewne problemy. W Oxfordzie stosunkowo mała szkoła katolicka ma 90 nowych uczniów, którzy nie znają języka angielskiego. Trzeba więc tworzyć nowe klasy, znaleźć nauczycielkę. Cała Wielka Brytania musi się dostosować.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy