Nowy numer 15/2024 Archiwum

Zło zrobiło sobie selfie

Dokonanie aborcji w klinice to już nic wielkiego. Dzisiaj musi pojawić się ona w tekście piosenki, albo na zdjęciach umieszczonych w portalu społecznościowym.

Gdy rok temu Natalia Przybysz przyznała się do dokonania poza Polską aborcji, wiele osób było w szoku. Zintensyfikowany został on informacją, że piosenkarka zdecydowała się napisać tekst odnoszący się właśnie do tego wydarzenia. Śpiewała ona m.in.:  „A w roku miłosierdzia Święta w więzieniu spędzam. Ciało jest moje i dusza”. Część osób chciała, by odpowiadała ona karnie za ten czyn. Inni chwalili ją, a nawet nagradzali za społeczną odwagę w walce o wolność. O sprawie tej przypomniałem sobie zupełnie niespodziewanie. Pewien dziennikarz poprosił mnie o tzw. bioetyczny komentarz do działań niemieckiej fotograf, Esther Mauersberger. Specjalizuje się ona w fotografowaniu małych dzieci. Sama ma ich dwójkę, a w zasadzie to trójkę. Ostatnie jednak zdecydowała się usunąć. Nie udała się ona do kliniki. Sama, w domu przyjęła odpowiednie środki. Wszystko opisała oraz sfotografowała. Dziennikarz zadał mi pytanie, co o tym sądzę. Spotkał się z ciszą po drugiej stronie słuchawki. Wszelkie osądy i myśli gdzieś mi zniknęły, gdy sobie to wyobraziłem.

Szaleństwo i syndrom

Ktoś może stwierdzić, że porównanie tych dwóch aborcyjnych sytuacji jest bezzasadne, a wręcz niestosowne. Cóż, w pierwszym i w drugim przypadku doszło jednak do śmierci rozwijającego się dziecięcego organizmu. Pisząc wprost: dzieci straciły życie w organizmach ich matek. W miejscu, w którym z natury rzeczy dziecku ma być najbezpieczniej, powitała ich śmierć, na dodatek śmierć zadana celowo. Ale o tym wszyscy piszą, to nic nowego. Zaskakujące jest coś innego. Dwie kobiety po swoim czynie decydują się o nim opowiedzieć nie w gazecie, ale w piosence i na fotografii.  Pokazują, że był to ich wybór, że są wolne, że to od nich zależy, co ze swoim ciałem zrobią.

Myślę o tych sytuacjach i kolejna sprawa mi się przypomina. W ostatnich dniach na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu odwołano wykład dotyczący syndromu postaborcyjnego. Sformułowanie to spotyka się od lat z krytyką: nie ma go bowiem w oficjalnych klasyfikacjach chorób oraz zaburzeń. Jest on jednak ewidentnie obecny w działaniach obu pań. Czemu? By napisać piosenkę potrzebna jest refleksja, myślenie, coś musi w tobie pracować. By wpaść na pomysł sfotografowania własnej aborcji, trzeba być szalonym (szanując prawdziwych pacjentów, którzy widzą więcej). Z drugiej jednak strony, aborcja ta musi być dla ciebie czymś ważniejszym niż wyrwanie zęba. „Artystka” wiedziała, że te zdjęcia wywołają szok. Być może największy jest nadal w niej, a decyzja od szaleństwa była bardzo daleka?

Zła manifestacja

Wyśpiewana aborcja Natalii Przybysz i sfotografowane przerwanie ciąży przez Esther Mauersberger to jednak przede wszystkim ewidentny przykład działania zła. Tu nie chodzi o to, że kobiety te są jego symbolem. Ono działa w człowieku, w jego decyzji, spojrzeniu na świat. Człowiek chce sobie z nim jakoś poradzić, i wyśpiewuje je bądź fotografuje. Umniejsza jego obraz w swojej głowie. Taka ma być konwencja, możemy o niej porozmawiać, ocenić ją artystycznie i naukowo.

Ostatnio jednak stało się coś niezwykłego. Pokazano na zdjęciach jawne zło. Kobieta, powołana do miłości, odbiera życie swojemu dziecku, chlubi się tym i szczyci. Zło podobno najbardziej wygrywa, gdy o nim zapomnimy. Tu jednak przegrało, ujawniło się nam w pełnej okazałości.    

Autor jest doktorem socjologii, bioetykiem, prowadzi blog na stronie gosc.pl

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy