Nowy numer 13/2024 Archiwum

Deszcz nagród

Na 17 filmów pokazanych w głównym konkursie tegorocznego 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych nagrodzonych zostało aż 10.

To więcej niż połowa filmów biorących udział w konkursie. Czy to świadczy o znakomitej kondycji polskiego kina? Po obejrzeniu wszystkich konkursowych filmów mam wątpliwości. Mimo wszystko ta lawina nagród, jakie przyznają sobie filmowcy, a tegoroczny werdykt nie jest jakimś wyjątkiem, chyba nie do końca wyczerpuje potencjał  fachowego jury. Dlaczego nie przyznać nagród wszystkim wybranym do konkursu filmom? Przecież w każdym dostrzec można jakiś element zasługujący na nagrodę. Tym bardziej że członkowie jury często kierują się subiektywnymi, mało zrozumiałymi dla widza kryteriami. Zresztą widzowie, wybierając się do kina, i tak nie zwracają uwagi na festiwalowe nagrody. 

Złote Lwy dla „Cichej nocy” Piotra Domalewskiego nie budzą większych kontrowersji, ale już Srebrne dla filmu „Ptaki śpiewają w Kigali”  Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze wątpliwości budzą. Można domniemywać, że jury, wybierając film, chciało oddać hołd znakomitemu reżyserowi, który zmarł na początku jego realizacji. Film doczekał się aż trzech nagród, w tym za montaż. W konkursie było jednak kilka innych, którym w tej kategorii nagroda bardziej się  należała. Chociażby „Najlepszemu” czy „Atakowi paniki”.     

Jedną z najważniejszych nagród festiwalu, za reżyserię, otrzymały Agnieszka Holland i Kasia Adamik za „Pokot”, co było nieuniknione. Przecież polski kandydat do Oscara, niezależnie od rzeczywistych walorów, jakie reprezentuje, musiał zostać w jakiś sposób wyróżniony.  Nie zabrakło tu również akcentu politycznego, bo odbierając nagrodę, Adamik  przeczytała list matki, która napisała m.in.: „Teraz bardziej niż kiedykolwiek musimy bronić niepodległości polskiego kina".  Nie wiadomo, czy przed Donaldem Trumpem czy  Jarosławem Kaczyńskim...

Jurorzy nie mogli zignorować filmu „Najlepszy” Palkowskiego, który zasługiwał co najmniej na nagrodę za reżyserię, więc przyznali mu drugorzędne, za scenografię i debiut aktorski. Natomiast na skandal zakrawa całkowite pominięcie „Twojego Vincenta”  Dorota Kobieli i Hugha Welchmana, produkcji, jakiej w polskim kinie jeszcze nie było. Jestem przekonany, że widzowie z naddatkiem tym filmom to wynagrodzą.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Dziennikarz działu „Kultura”

W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.

Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza