Nowy numer 13/2024 Archiwum

Samobójstwo to nie okazja do propagandy

Jeszcze nie wiadomo, jakie były motywy czynu czternastolatka, a społeczni inżynierowie-oskarżyciele już ruszyli z akcją.

Wiele żółci wylało się z mediów i z sieci z powodu samobójczej śmierci 14-letniego Kacpra. Wystarczył jeden krótki materiał w niszowej stacji telewizyjnej, sugerujący, że Kacper „był gejem”, prześladowanym przez kolegów w szkole, żeby środowiska walczącej homopromocji zrobiły z tego niepodważalny pewnik. Homopropagandyści od razu dostrzegli w tym dowód na prześladowania homoseksualistów w Polsce. „Miał tego pecha, że urodził się gejem w Polsce” – napisali na portalu NaTemat.pl.

Skąd wiedzieli, jaka była przyczyna samobójstwa? Pewnie z tego samego źródła, z którego zaczerpnęli wiedzę, że „gejem” człowiek się rodzi. To źródło nazywa się zamówienie polityczne. Nie ma dowodów, ale jest ideologia, więc fakty muszą przed nią ustąpić. Wystarczy w takiej sytuacji pogłoska, a potem to już leci.

Tymczasem jednak znaleźli się dziennikarze, którzy postanowili rzecz sprawdzić. W miejscowości, w której mieszkał tragicznie zmarły chłopak, spędzili cały dzień. „Na razie żaden konkret nie potwierdza, żeby chłopiec był gejem, albo był z tego powodu prześladowany. Policja zabrała jego komputer i komórkę. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, nie ma tam żadnych śladów hejtu” – napisali. Ich ustalenia wskazują za to, że chłopak miał wahania nastrojów, często korzystał z pomocy szkolnego psychologa, ale nie skarżył się na żadne prześladowania. Szkołę zmienił dlatego, że w nowej miał przyjaciół.

Jeśli ktoś sądzi, że wspomniani dziennikarze byli tendencyjni, informuję, że powyższy cytat i ustalenia pochodzą z... „Gazety Wyborczej”. Tak! Jest to po prostu uczciwie zrobiony materiał.

Byłoby więc miło, gdyby sprawcy histerii wokół rzekomej zabójczej polskiej homofobii przynajmniej teraz zamilkli (bo przecież nie można oczekiwać, żeby przeprosili). Ale wątpliwe, żeby to zrobili, bo homodziałacze gorączkowo poszukują „dowodów” polskiej nienawiści do osób „innej orientacji” i przykładów martyrologii tychże. I teraz szkoda zrezygnować ze swojej narracji, zwłaszcza, że się już ją rozkręciło, zaangażowało świę… świeckie oburzenie, wysłało protesty i „w imieniu środowisk LGBTQ” zażądało wyjaśnień od minister edukacji.

Gdy człowiek odbiera sobie życie, zawsze ktoś się tym potem zadręcza. Ktoś cierpi latami, zadając sobie pytania, co mógł zrobić, a czego nie zrobił. Nawet nie sama śmierć tak boli, jak jej długofalowe złe konsekwencje. Zmniejszenie tych konsekwencji jest najlepszym, a często jedynym, co można zrobić. To się robi modlitwą. To realna i konkretna pomoc, i jedyna w sytuacjach po ludzku beznadziejnych. Próba wykorzystania takiej tragedii do propagowania chorych idei jest działaniem w przeciwnym kierunku.

Kacper i jego bliscy potrzebują modlitwy. Ja taką deklaruję.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka