Nowy numer 13/2024 Archiwum

Nie widzę. Nic nie widzę

Nic tak nie zaburza oglądu rzeczywistości, jak myślenie polityczne.

To oczywiście herezja z punktu widzenia kogoś, kto nauczył się postrzegać świat w kategoriach plemiennych: jesteś nasz albo ich. Ta czarno-biała klasyfikacja pozwala do pewnego stopnia bezpiecznie poruszać się po świecie: wiadomo, kogo zalajkować, kogo zhejtować, kogo słuchać i czytać, a kogo od razu wyłączyć lub przewrócić/przeklikać na inną stronę.

Nic tak wyraźnie nie pokazuje, jak krótkowzroczne jest ta rzekomo bezpieczna orientacja w terenie, jak sytuacja rosnącego konfliktu. W Polsce mieliśmy niedawno ledwie odsłonę tego, jak zagubieni jesteśmy, gdy opieramy się na frakcyjnym, partyjnym postrzeganiu rzeczywistości. Oto bowiem okazało się, że można popierać działania PiS, a jednocześnie być przeciwnikiem szaleństw legislacyjnych, do jakich zdolna jest ekipa rządząca. W myśleniu plemiennym takie niuanse są niemożliwe, czego dowodem jest hejt, z jakim spotkał się prezydent Andrzej Duda za weto wobec ustaw autorstwa jego własnego środowiska politycznego.

Myślenie plemienne, a więc frakcyjne, partyjne (w tym wąskim znaczeniu polityczne) niestety przenosi się często również na nasze postrzeganie życia Kościoła. Nie chodzi tylko o najczęściej niczego nie mówiące etykietki w rodzaju: biskup konserwatywny, biskup liberalny, gdzie na liberała można załapać się zarówno zasłużenie, na przykład opowiadając niestworzone historie biblijne, nie mające jednak z Biblią wiele wspólnego, jak i głosząc rzeczywiście ewangeliczne prawdy, także takie, które muszą zaboleć teoretycznie pobożnych i wiernych Kościołowi polityków. Chodzi także o przypisywanie kategorii partyjnych i ideologicznych do działań, które nijak w tych szufladkach się nie mieszczą.

Myślenie frakcyjne, czarno-białe widać też w naszych ocenach dotyczących różnych wydarzeń na świecie. Szczególnie mocno widać to w opisywaniu konfliktów, w które zaangażowane są mocarstwa: tam, gdzie Ameryka, to z pewnością trzeba ramię w ramię; tam, gdzie Rosja, to jak najdalej. Pułapką takiego myślenia jest choćby konflikt w Syrii, w którym fatalna polityka USA, dążąca za wszelką cenę do obalenia prezydenta Asada, sprawiła że w siłę urosły bojówki dżihadystów, które do dziś plądrują ten kraj.

Przypomniałem sobie o tym wczoraj, w czasie rozmowy z proboszczem parafii św. Franciszka w Aleppo. Jego kościół jeszcze w zeszłym roku stał dokładnie na linii ognia. O. Ibrahim Alsabagh mówił, dlaczego jako chrześcijanie nie stanęli po żadnej ze stron konfliktu. Nawet jeśli biskupi i patriarchowie, mając do wyboru między Asadem a Państwem Islamskim, z oczywistych powodów wolą tego pierwszego (jego rządy dawały jednak chrześcijanom względną wolność religijną), to w realnej wojnie jako Kościoły już nie uczestniczą. Dlaczego? O. Ibrahim mówi: „Bo widzieliśmy jak to wyglądało kiedyś w Libanie. Po 30 latach niszczenia kraju wszystkie walczące grupy, które wojną nic nie osiągnęły, w końcu wróciły do stołu rozmów. W tym również chrześcijanie, którzy zaangażowali się w wojnę. Powiedzieliśmy sobie, że my nie pójdziemy tą drogą zniszczenia, użycia armii, zabijania. To dialog jest drogą realnej zmiany. Ktoś powie: popatrz, on jest za Asadem, a tamten jest przeciwko Asadowi. Tak mówi każdy, kto myśli tylko według kryteriów politycznych, stara się podzielić ludzi, także Kościół. My jesteśmy z cierpiącymi ludźmi. Kochamy nasz kraj. A to nie jest wybór polityczny”.

To ostrzeżenie, że z myślenia plemiennego, politycznego (w znaczeniu: partyjnego, frakcyjnego) warto wycofać się póki nie jest za późno. W świecie, w którym niemal wszystkie telewizje, gazety i portale internetowe robi się dla wyznawców (tzn. dla osób szukających potwierdzenia własnych poglądów, a nie dostrzeżenia różnych odcieni szarości), wydaje się to prawie niemożliwe. Tym większe zadanie dla tych, którzy przyznają się do Ewangelii. Tej nijak nie da się zrozumieć i przyjąć bez odrzucenia stosowania wyłącznie politycznych (frakcyjnych) kalek do opisu rzeczywistości.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny