Łyżka dziegciu w beczce miodu

O tym, co niejasne, trzeba umieć rozmawiać, by ci, którzy uznają, że Chrystus jest światłością narodów, nie wątpili, iż On wciąż żyje i działa w Kościele. Tak samo, pomimo zmieniających się okoliczności.

Jedenaste: rozwodnika nie odwiedzaj! – tak miałem zatytułować felieton i podkreślić, że ten tytuł to typowy „clickbait” i nie odzwierciedla moich ani osobistych, ani oficjalnych poglądów. Byłby zaledwie wspomnieniem sprzed wielu lat, kiedy to jako studentowi teologii kazano mi przeczytać uchwały I Synodu Plenarnego w Polsce (lata trzydzieste ubiegłego wieku). Ale clickbaitów osobiście nie cierpię, więc tytuł poszedł do kosza. Sprawa tamtej lektury sprzed lat – nie. Do dzisiaj wspominam westchnienie ulgi na myśl, że gdyby te uchwały wciąż obowiązywały, miałbym z założenia - jako duchowny - zamknięte drzwi mieszkań wielu ludzi. Konkretnie: tych po rozwodach. Oprócz dość kuriozalnie (nawet w latach dziewięćdziesiątych) brzmiących zasad dotyczących wchodzenia księży na koedukacyjne (sic!) plaże, znalazła się tam bowiem taka właśnie sugestia – zachować ostrożność w kontaktach z osobami rozwiedzionym, żeby obecność duchownego w pobliżu nie wywoływała u wiernych zgorszenia, bądź „zamieszania” (czyt.: sugestii, że jako duchowny popierasz ten styl życia). Proszę, by słowo „zamieszanie” szanowny Czytelnik potraktował kluczowo. Używaliśmy go bowiem i używamy nie tylko w tekstach stanowiących normy, ale – przede wszystkim chyba – w katolickiej publicystyce.

Deklarację „Fiducia supplicans”, wydaną przez Dykasterię Nauki Wiary, przeczytałem z uwagą i – jak sądzę – trzeba to zrobić, jeśli chce się na temat tego dokumentu wypowiadać. Gdybym miał go streścić jednym zdaniem, powiedziałbym: to tekst o „błogosławieniu” („błogosławieństwie”), którego interpretację należy poszerzyć. Podkreślono w nim, że: 1. nauka Kościoła o małżeństwie pozostaje i pozostanie niezmieniona; 2. ta niezmieniona doktryna nie przewiduje żadnego rodzaju liturgicznej celebracji, bądź „błogosławieństw podobnych do takiej celebracji, które mogłyby wywołać zamieszanie”. O samym błogosławieństwie Dykasteria pisze w rozmaitych kontekstach, w tym: biblijnym, przypominając jego zstępujący (od Boga na człowieka i od człowieka na drugiego człowieka) oraz wstępujący (człowiek błogosławi Boga) charakter. Wypowiadając się na temat błogosławienia osób żyjących w sytuacjach nieregularnych (upraszczam: osób żyjących ze sobą bez sakramentu małżeństwa, na przykład na skutek istniejącej przeszkody węzła małżeńskiego) i par tej samej płci (p. III dokumentu) autorzy podkreślają, że błogosławiąc je, należy zachować formę, która nie powoduje „zamieszania” (celowo znowu w cudzysłowie, wspominałem już, że częściej się to słowo powtórzy) wśród wiernych, którego źródłem może być podobieństwo do błogosławienia małżeństw. Papież w swojej odpowiedzi na „dubia” sformułował to następująco: „Roztropność duszpasterska musi właściwie rozeznać, czy istnieją formy błogosławieństwa, o które prosi jedna lub więcej osób, które nie przekazują błędnej koncepcji małżeństwa. Kiedy bowiem prosi się o błogosławieństwo, wyraża się prośbę o pomoc do Boga, prośbę by móc żyć lepiej, zaufanie do Ojca, który może pomóc nam lepiej żyć”.

Wszystko właściwie mogłoby się na tym zakończyć, gdyby nie łyżka dziegciu w beczce miodu. Otóż, nie kwestionując opinii Dykasterii odnośnie do ludzkiej skłonności do popadania w grzech i właściwej rodzajowi ludzkiemu słabości, nie przecząc teologicznej koncepcji „łask aktualnych” koniecznych wszystkim do dojrzewania i wzrastania w wierności Ewangelii, ba – przyjmując nawet, że już dziesięć lat temu ostrzeżenia papieża zawarte w „Evangelii gaudium” odnosiły się do grożącej ludziom Kościoła mentalności „narcystycznego i autorytarnego egalitaryzmu”, obawiam się, że bez szczerej dyskusji, odpowiedniej wykładni teologicznych niuansów i – przede wszystkim – jasno zarysowanych granic pomiędzy tym, co zależy od autentycznej wolności człowieka, a co nie, „zamieszanie” może się pogłębić. O tym, co niejasne, trzeba umieć rozmawiać, by ci, którzy wierzą, że Chrystus jest Lumen gentium (Światłością narodów), żyje i działa w Kościele, wciąż tak samo, pomimo zmieniających się okoliczności.

Zobacz więcej na temat dokumentu "Fiducia supplicans"

Łyżka dziegciu w beczce miodu   Unsplash

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Adam Pawlaszczyk