Czy sprawność organizacyjną młodego pokolenia Polaków uda się zamienić w zaangażowanie obywatelskie?
Wybór młodzieżowego słowa roku („rel”) był newsem dla praktycznie wszystkich mediów. Można zaryzykować twierdzenie, że kończący się 2023 rok był w ogóle rokiem młodzieży. To ona (ta nieco starsza) zmieniła bieg polityki, zaskakująco tłumnie głosując w ostatnich wyborach. To do młodzieży (także młodszej) kierowane były, chyba po raz pierwszy, obietnice wyborcze, na przykład związane z odejściem od zadań domowych. Znów wracają hasła rezygnacji z ocen szkolnych czy zbyt trudnych lektur. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia całkiem serio rzuca postulat, by prawo wyborcze przysługiwało szesnastolatkom. Czy zatem na fali zdziecinnienia żeglujemy już jako społeczeństwo w kierunku pajdokracji, czyli rządów dzieciaków? A może marszałek Sejmu jedynie kokietuje licealistów, budując sobie bazę wyborczą na wybory prezydenckie w 2025 roku? Tak czy inaczej młodzi właśnie wrócili do gry o przyszły kształt Polski i wszyscy ogromnie się z tego cieszą. Co, szczerze mówiąc, też jest pewnym objawem infantylizmu. Socjologowie niewiele optymistycznego mają bowiem do powiedzenia na temat natury tej społecznej aktywności młodych. Jest jak słomiany ogień. Pozostając w ich konwencji, przypomina flash mob, skrzyknięte w mediach społecznościowych zgromadzenie, które równie szybko pojawia się, jak znika.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr Legutko