Tanie gadanie

Pełna odpowiedzialność to ta, która uwzględnia sąd ostateczny.

Szymon Hołownia rozmawiał w TVN24 m.in. o obowiązującym obecnie prawie dotyczącym aborcji i o sposobach jego zmiany. „Liberalizacja w stosunku do tego, co dzisiaj jest, to jest uczłowieczenie tego prawa” – stwierdził przewodniczący Polski 2050. Kolejny raz powtórzył, że rozdział Kościoła od państwa jest niezbędny, tak jakby takiego rozdziału nie było. Odnosząc się do stanowiska komisji KEP, że aborcja nie może być prawnie dopuszczona na podstawie przesłanki zdrowia psychicznego, oświadczył dumnie: „Prawo w Polsce będzie stanowił Sejm, a nie Episkopat Polski”. I równie dumnie dodał: „Ja to mówię z pełną odpowiedzialnością jako katolik i jako obywatel”.

Katolik i nie boi się Kościoła, patrzcie Państwo. W dzisiejszych czasach! No podziwiać.

Tylko tak się zastanawiam, przed kim on taki odpowiedzialny. Co mu grozi? Szturm modlitewny Żywego Różańca? Gdyby był, powiedzmy, irańskim muzułmaninem i tam oznajmił publicznie, że „prawo w Iranie będzie stanowił Parlament, a nie ajatollahowie” – nooo, to by było coś. A tak, to mamy pustą fanfaronadę, bo u nas Episkopat prawa nie stanowi. Mało tego – duchowni nie tworzą prawa nawet jako posłowie, senatorowie albo chociaż jako radni w gminach. A przecież jako pełnoprawni obywatele mogliby to robić. Nie robią tego z woli samego Kościoła, który chce w ten sposób podkreślić swoją uniwersalną misję, odnoszącą się do tego świata, ale w kontekście wieczności. I właśnie z tej pozycji Episkopat publicznie zabiera głos w sprawach wiary i moralności. Kwestia aborcji to jedna z tych spraw, o jakich Kościół musi mówić, niezależnie od tego, co o tym myślą i opowiadają politycy, i w ogóle ktokolwiek. I to, owszem, wynika z odpowiedzialności, jaką ma Kościół. To jest ostatecznie odpowiedzialność za ludzkie zbawienie. Dlatego choćby wszyscy na tym świecie uchwalili, że prawem człowieka jest zabijanie innych ludzi, byle wystarczająco małych i bezbronnych, Kościół będzie protestował. To jest stanowisko Kościoła, a nie stanowienie prawa. Skąd więc takie buńczuczne oświadczenia, że się nie pozwoli Kościołowi w Polsce rządzić, skoro nie rządzi? Skąd zapowiedzi, że biskupi nie będą czegoś władzy dyktować, skoro nie dyktują? Pewnie stąd, że to jest medialnie skuteczne, bo dzisiaj nic tak nie podnosi popularności większości polityków, jak zademonstrowanie sprzeciwu wobec nauczania Kościoła. I jak potem taki zuch powie „jestem katolikiem”, to już z niego istny prezydent USA.

Co z tego, że w tym wszystkim brak treści – ważne, ile emocji wyzwala. Polityk, który gada takie rzeczy, tanio wychodzi na niezależnego obrońcę swobód obywateli. Tymczasem właśnie to, że przedstawiciele Kościoła mogą w Polsce publicznie wyrażać swoje zdanie, jest dowodem swobód obywatelskich. I niech tak zostanie.


KRÓTKO:

Zło konstytucyjne

Prezydent Francji Emmanuel Macron ogłosił, że „swoboda kobiet w zakresie aborcji będzie już nieodwołalna”. Chodzi o projekt ustawy, która prawo do aborcji ma zagwarantować w konstytucji. Ustawa trafiła właśnie do Rady Stanu, a pod koniec roku zostanie przedstawiona rządowi. Za wpisaniem do konstytucji „prawa do dobrowolnego przerwania ciąży” opowiedziała się już rok temu niższa izba francuskiego parlamentu. Była to reakcja na decyzję Sądu Najwyższego USA, który w czerwcu 2022 roku uchylił prawo do aborcji na poziomie federalnym. Jeśli projekt dojdzie do skutku, Francja będzie jedynym krajem na świecie, który zapisałby aborcyjny proceder jako konstytucyjne prawo. Już w tej chwili Francja jest jedynym europejskim krajem, w którym co roku wzrasta liczba aborcji. Obecnie jest dwukrotnie wyższa niż w Niemczech. Tylko w roku 2020 zabito tam przeszło 220 tysięcy dzieci poczętych. Jak doniósł dziennik „Le Monde”, prezydent Macron nie zamierza w sprawie projektu przeprowadzić referendum. Zamiast tego ma się odbyć Kongres Parlamentu Francuskiego w Wersalu, czyli wspólne posiedzenie Zgromadzenia Narodowego i Senatu. Współpracownicy prezydenta powiedzieli gazecie, że kampania przed referendum dałaby przeciwnikom aborcji „platformę całkowicie nieproporcjonalną do tego, co faktycznie reprezentują”. Krótko mówiąc, w „ojczyźnie demokracji” władza decyduje o tym, komu wolno prowadzić kampanie społeczne i kto co sobą reprezentuje.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak