Anastazja Seniw – kim była dziewczyna zabita w ataku Rosjan na Lwów?

W rosyjskim ostrzale Lwowa zginęło 10 osób. Wśród nich dwie parafianki lwowskiej katedry. O jednej z ofiar i atmosferze panującej w mieście opowiada Irena Hałamaj-Zenkner z fundacji „Dajmy Nadzieję”.

W nocy ze środy na czwartek Rosjanie wystrzelili z okrętu na Morzu Czarnym 10 rakiet Kalibr. Pociski skierowano na Lwów. Siedem z nich zostało strąconych przez ukraińską armię. Trzy dosięgnęły celu – gęsto zaludnionych terenów mieszkalnych w centrum miasta.

Rosyjskie rakiety spadły nieopodal zabudowań uniwersytetu katolickiego, uszkodziły 30 budynków. Rosjanie zabili swoimi pociskami 10 osób, 42 mieszkańców Lwowa zostało rannych. Ostatnią z ofiar znaleziono pod gruzami w piątkowy poranek. Na liście tych, którzy zginęli są też dwie kobiety: Anastazja i Mirosława Seniw – zaangażowane parafianki rzymskokatolickiej parafii katedralnej. W chwili ostrzału obie przebywały w swoim mieszkaniu.

Zobacz: Relacja na bieżąco z wydarzeń na Ukrainie

Anastazja miała 32 lata, była bardzo aktywnym wolontariuszem działającej przy katedrze fundacji „Dajmy Nadzieję” – opowiada nam Irena Hałamaj-Zenkner , prezes tej organizacji. Fundacja działa od 2011 r., koncentrując swoje działania głównie na pomocy dzieciom.

- Anastazja mocno angażowała się w działania fundacji. Pomagała w hospicjum, przy organizacji warsztatów zajęciowych dla podopiecznych, uczestniczyła w wyjazdach z dziećmi, przygotowywała kiermasze. Nie tylko brała sporą część fundacyjnej pracy do domu, ale też inspirowała i angażowała do działalności charytatywnej swoich znajomych – mówi nasza rozmówczyni. - W ataku zginęła też jej mama, 60-letnia kobieta – dodaje.

- Atak na tereny zamieszkane był dla mieszkańców miasta dużym zaskoczeniem – opowiada pani Irena. - Nie licząc pierwszych dni wojny dotąd Rosjanie, jeśli ostrzeliwali Lwów, to kierowali ogień na obiekty infrastruktury krytycznej, nie na osiedla mieszkaniowe. Wczoraj straciliśmy poczucie względnego, ale jednak bezpieczeństwa – podkreśla. Dodaje, że trudno na dziś przewidzieć, jak nocny atak na miasto wpłynie na zachowania ludzi, czy w większej liczbie zaczną wyjeżdżać z miasta. Już teraz we Lwowie przebywa bardzo wielu uchodźców ze wschodniej i środkowej części kraju. Na pewno więcej osób będzie korzystało ze schronów i ukryć, tam, gdzie dostępnych schronów brakuje. Niektórzy w czasie zagrożenia ostrzałem stosują zasadę dwóch ścian – ukrywając się w pomieszczeniach oddzielonych od zewnętrznej strony budynku dwiema ścianami. To zwiększa szanse na przetrwanie w razie zawalenia domu. Niektórzy w czasie ataków wychodzą na zewnątrz, aby uniknąć ewentualnego przysypania gruzem.

W czasie ostrzału Lwowa okazało się, że 10 schronów było zamkniętych i nie dało się do nich dostać. W związku z tym mer miasta Andrij Sadowy podjął decyzję, że odtąd wszystkie schrony mają być cały czas otwarte.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister