Europa jak Kosowo

Kosowo już nie będzie serbskie. Dlaczego? Bo mieszkają tu wielodzietne albańskie rodziny i bezdzietni starsi Serbowie

Oglądam w telewizji, jak nasi podpalają amerykańską ambasadę, jak rozwieszają transparenty z napisami, że Kosowo zawsze będzie serbskie, jak Koštunica mówi, że nie pogodzimy się nigdy z utratą kolebki naszego narodu. To nieprawda, Kosowo nigdy nie będzie serbskie. To już historia...

A przecież mieliśmy wszystko, mieliśmy władzę, pieniądze, technologię, media, mieliśmy wszystko, ale nie mieliśmy jednego – nie mieliśmy dzieci. Nasze kobiety nie chciały mieć rozwrzeszczanych bachorów, więc tylko jedna ciąża na pięć była donoszona do końca, pozostałe kończyły się w gabinetach ginekologicznych. W tym samym czasie albańskie kobiety w Kosowie miały po sześcioro, ośmioro czy dziesięcioro dzieci. Serbscy cieśle zarabiali, strugając trumny, albańscy – strugając kołyski. Jeszcze na początku XX wieku było nas w Kosowie 70, teraz tylko 8 proc.

Jakiś starszy działacz z ugrupowania Šešejla mówi do mikrofonu, że przecież w Kosowie pozostały nasze najstarsze prawosławne klasztory i że musimy bronić naszej wiary. Teraz mu się o prawosławiu przypomniało? A gdzie byłeś, gdy kilka milionów twoich rodaków, zamiast do sal porodowych, żłobków, przed-szkoli, szkół, urzędów, biur i fabryk, trafiało do muszli klozetowych i kubłów na śmieci?

Pierwsze błogosławieństwo w Biblii, jakie Bóg kieruje do człowieka, brzmi: „Rozmnażajcie się i czyńcie sobie ziemię poddaną”. Łańcuszek przyczynowo-skutkowy jest nieskomplikowany: tylko ten, kto się rozmnaża, czyni sobie ziemię poddaną. Kto się nie rozmnaża, tego nie ma. I to stało się w Kosowie. Dla muzułmanów było to oczywiste, a dla prawosławnych? Ale w sumie jakich prawosławnych?

Przecież to socjaliści. Dla nich liczą się zdobycze socjalne, opiekuńczość państwa, osobista wygoda i komfort. Nie obchodzi ich prawosławie. Chrzciny – tak, pogrzeb – cerkiewny, ale żeby jakimś tam Panem Bogiem sobie głowę zawracać? Żeby przestrzegać przykazań? Że niby zygota to człowiek?

Patrzę na kolejne migawki z Kosowa. Zawsze uderzało mnie w nich jedno: kiedy mają pokazać Serbów i są relacje z Leposavicia, Zubin Potoku czy Zvečana, to prawie zawsze przed kamerami występują trzęsące się, bezzębne starowinki w chustach na głowach, tłumiące szloch w pomarszczonych dłoniach.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marina Stanković, slawistka, anglistka, mieszka w Belgradzie