Smacznego!

A może prosisz o rzeczy, które masz już w pakiecie?

Najemnik stara się ciężko zapracować na przychylność Nieba. Każdego dnia zalękniony pyta: „Jesteś ze mnie zadowolony?”. Syn podchodzi i bierze z półki. To odkrycie, z którym oswajam się od ośmiu lat.

Wiele razy wspominałem o tym, że Nikodem nie musi, wstając rano, wygłaszać formułki: „Tato, proszę cię dziś o opiekę nade mną”. Jeśli ja samolubny, egoistyczny człowiek daję mu to „w pakiecie”, dlaczego miałby prosić o podobne rzeczy? Czy nie dotyczy to nas, rozpoczynających modlitwę od słów „Ojcze nasz”?

„Wyobraźmy sobie, że przychodzi pan do swego rodzonego ojca. Dzwoni pan do drzwi i mówi do taty: «Szanowny panie, czy mógłbym wejść?» a potem «Czy mógłby szanowny pan załatwić mi żonę?» - opowiadał mi o. Joachim Badeni - Ojciec zbaranieje i powie: «Co ci się stało? Upiłeś się, nie daj Boże? Mówisz do mnie formułkami? Opamiętaj się!». Formułkami mówi ten, kto nie ma świadomości synostwa… Formułki (szczególnie „Ojcze nasz”) są potrzebne, ale nie są istotne. Liczy się serce, synostwo”.

Jaki Jego obraz noszą w sercu ci, którzy pobożnymi praktykami starają się „otwierać Bogu oczy” (co to w ogóle znaczy?), by łaskawie raczył zauważyć problemy, z którymi się borykają? „Nie! Ręka Pana nie jest tak krótka, żeby nie mogła ocalić, ani słuch Jego tak przytępiony, by nie mógł usłyszeć” – prorokował Izajasz (Iz 59, 1).

W chwili, gdy czytasz to słowo, Bóg nie spuszcza z Ciebie oka, a Duch Święty śpiewa w tobie pieśń uwielbiając Ojca i Syna.
– Stań się tym, kim jesteś – przypomina biskup Grzegorz Ryś w świetnej książce „Dzieci królestwa” – Pan Jezus mówi: „Proście, a przyjmiecie” – to jest ten fragment, który zwykle tłumaczymy: „proście, a otrzymacie”. „Proście, a przyjmiecie”.

W Królestwie Bożym chodzi o przyjmowanie, nie osiąganie. „Pełna doskonałość polega tylko i wyłącznie na tym, by móc wiele przyjąć od Boga” – notowała Raissa Maritain.

Tak, wiem, cytowałem już przed laty tę opowieść, ale idealnie pasuje, więc przypominam. Uboga rodzinka ze wschodniej Europy przez lata oszczędzała na podróż za Ocean. Ameryka była ich Ziemią Obiecaną więc odkładali każdy grosz, by kupić upragniony bilet na statek. Udało się, dopięli swego. Wiedzieli, że czeka ich długa podróż, nakupili więc krakersów i sera, by w swej kajucie nie zginąć z głodu. Każdego dnia zagryzali suche krakersy serem z nieskrywaną zazdrością zerkając na pasażerów wracających z wystawnych obiadów. Gdy zbliżał się koniec podróży, ojciec rodziny zapowiedział: „Dziś pójdziemy na uroczysty obiad!”. Wyszli z kajuty i pomaszerowali w stronę sali jadalnej. Przy drzwiach messy napotkali zdumiony wzrok kapitana: „Dlaczego przychodzicie dopiero dzisiaj? Przecież posiłki wliczone są w cenę biletu!”.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz