Nie stoi na stacji lokomotywa

Przed świętami mieliśmy po raz kolejny okazję zaznać dobroczynnych skutków istnienia własności państwowej. Własność taka, jak wiadomo od bolszewików, jest najdoskonalszą formą własności.

Młodzi i tak nie wierzą. Jak Jasio, który słuchał taty opowiadającego, że nic w sklepach nie było, co najwyżej ocet, i z niedowierzeniem, zapytał: no co ty, w całym Carrefourze? Dziś, choć komunizm podobno obaliliśmy, państwo nadal jest właścicielem ziemi – ale ta leży odłogiem. W sklepach zaś żywności jest w bród, bo część ziemi znalazła prywatnych właścicieli. Państwo jest zaś właścicielem koncernów naftowych. Podobno z uwagi na „bezpieczeństwo energetyczne kraju”. Niedokładnie wiadomo, na czym ono miałoby polegać, ale benzyna na stacjach kosztuje już ponad 5 zł.

No i państwo jeszcze jest właścicielem PKP. Dlatego koleje jeżdżą, jak jeżdżą. A dokładniej – nie jeżdżą. Jak nie padał jeszcze śnieg i nie był zmieniany rozkład jazdy, czego, jak się okazuje, państwowa kolej zrobić nie potrafi, pociąg Intercity do Krakowa miał opóźnienie 5 minut. Przynajmniej taka była informacja na 10 minut przed jego planowym odjazdem z dworca Warszawa Centralna. Po 10 minutach okazało się, że pociąg zwiększył opóźnienie do 10 minut, a po kolejnych 10 minutach do… 20 minut. Na logikę to musiał jechać do tyłu! Potem PKP przestała informować o przedłużeniu opóźnienia, które wyniosło w końcu 100 minut albo, jak kto woli, 1 godzinę 40 minut.

Gdyby przynajmniej powiedzieli, o ile pociąg się spóźni, to człowiek mógłby pójść napić się kawy. Dworzec Centralny w Warszawie znajduje się obok wielkiego centrum handlowego, więc byłoby gdzie jej się napić. Ale PKP uznały, że ludzie z miłości do kolei stać będą na peronie, gdzie hula wiatr, wpatrując się w monitor, czy czasami nie wyświetli się informacja, o ile kolejnych minut pociąg zwiększył opóźnienie. Ale nawet jakby można było liczyć na rzetelną informację o opóźnieniu, to dworców, na których można się napić kawy, jest w Polsce niewiele. Na większości panuje brud, smród i ubóstwo, i to w hardcorowym wydaniu.

Mimo że dworce kolejowe mają świetne lokalizacje, które w ciągu minionych 20 lat prywatny właściciel przebudowałby w centra handlowe i biurowe, a na małych dworcach w sklepiki i stacje benzynowe z parkingami (na dworzec trzeba dojechać – często robi się to samochodem, więc pomysł na biznes nasuwa się w sposób oczywisty). Ale z uwagi na „bezpieczeństwo narodowe” PKP pozostają własnością III RP, podobnie jak były w PRL. Różnica jest taka, że w PRL wszystko było takie, jakie było (jak już było), więc PKP nie wyróżniały się szczególnie in minus. W III RP troszkę się zmieniło, więc tym bardziej razi nieudolność państwa w sprawach, którymi państwo postanowiło za wszelką cenę się zajmować – jak kolejami. I tylko zdumiewające, że ani opozycja, ani przepytywani przez reporterów radiowych i telewizyjnych podróżni nie uznali, że skoro wszystkie metody poprawy sytuacji na kolei zawiodły, to może warto spróbować tej ostatniej – PRYWATYZACJI.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Fakty i opinie - Robert Gwiazdowski, prawnik i ekonomista, prezydent Centrum im. Adama Smitha (komentarz)