Czy wojna z Rosją jest starciem wartości?

Wszyscy wiemy, że wojna Rosji z Ukrainą to nie jest tylko wojna dwóch państw. To jest wojna Rosji z Zachodem. Co przeciwstawiają sobie te dwa wielkie systemy cywilizacyjne? Czy w walce z Rosją naszym orężem jest jakaś spójna aksjologia?

W ostatni piątek przysłuchiwałem się bardziej ciekawej debacie zorganizowanej na KUL-u w ramach Areopagu Uniwersytetów. Eksperci z pięciu uczelni (KUL, UJ, UW, UAM, UWM) dyskutowali na temat „Starcie wartości? Aksjologiczne aspekty wojny”. Choć żaden z ekspertów (specjalistów z zakresu tematyki wschodniej i etyki) nie powiedział tego wprost, to z wypowiedzi większości z nich można było wysnuć wniosek, że wojna Rosji z Ukrainą jest pośrednio wojną z Zachodem i jego systemem wartości. To Zachód wypracował ideę godności człowieka, której podporządkowane jest działanie wszelkich instytucji. Z kolei za ekspansją Rosji stoi idea prymatu państwa (władzy lub kolektywu) nad jednostką. Starcie Rosji z Zachodem jest więc, głęboko osadzonym w historii, starciem aksjologicznym.

Nie minęło kilkanaście godzin, jak moje (nabyte podczas debaty) przekonanie aksjologiczne uległo osłabieniu. Otóż nazajutrz po debacie udałem się do jednej z lubelskich galerii handlowych. Jechałem taksówką prowadzoną przez ukraińskiego kierowcę. Z radia – tak jak i w naszych środkach lokomocji – brzęczała anglojęzyczna popowa sieczka, przerywana wiadomościami. (Tym razem głównym newsem była parada równości, która połączyła nasze narody także w aspekcie obyczajów). Minęliśmy wielki bilbord, który informował – po ukraińsku i po polsku – że „religia w Polsce nie jest obowiązkowa” i że „dziecko nie ma obowiązku uczęszczać na te zajęcia”. W końcu dotarliśmy do galerii. Tam mierząc buty w tłumie polskich i ukraińskich klientów, zrozumiałem, że nasze narody (lub przynajmniej niektórych ich przedstawicieli) łączy również przywiązanie do marki adidas.

Proszę mnie źle nie zrozumieć. Całym sercem (i nie tylko sercem) jestem za tym, żeby mieszkali u nas, zarabiali i wydawali pieniądze obywatele Ukrainy. Pytam tylko o to, jaki system wartości im proponujemy lub jaką aksjologię wspólnie z nimi przeciwstawiamy Rosji. I nie proponuję łatwej odpowiedzi w stylu: nasz zachodni – a więc antyrosyjski! – system wartości jest wyznaczony przez konsumpcjonizm, swobodę obyczajową i niereligijność. Wiem przecież – wbrew putinowskiej i cyrylowej propagandzie – że Zachód nie jest kompletnie zgniły, a przeciętny Rosjanin nie jest ani uduchowiony, ani umoralniony, ani religijny. Jaka jest więc ta nasza aksjologia, z którą jako Zachód stajemy do walki (także walki ideowej) z Rosją?

Moja hipoteza jest taka, że nie mamy takiej – jednej i spójnej – aksjologii. Tym, co łączy świat Zachodu i przyciąga do niego Ukrainę, jest tylko wydajność pewnego systemu ekonomiczno-społecznego. System ten dzięki nadprodukcyjności i redystrybucji gwarantuje dość dobry poziom życia nawet biednym. Idea praw człowieka i wolności obywatelskich wydaje się tylko nadbudową tego systemu. Idea ta jest zresztą w różny sposób rozumiana, realizowana i modyfikowana; także w sposób, który zaczyna podważać warunki swej sensowności.

Jeśli mam rację, to nie istnieje coś takiego, jak wojna wartości między Zachodem a Rosją. Jesteśmy za to świadkami wojny między dwoma systemami ekonomiczno-społecznymi. Moja hipoteza pozwala zrozumieć, dlaczego takie kraje jak Niemcy nie kwapią się (lub kwapią się dość ślamazarnie) w pomaganiu Ukrainie. Skoro Zachód tak naprawdę nie łączą jakieś wzniosłe wartości, tylko biznes, to czemu nie może się on kręcić wokół osi (na przykład) Pekin – Moskwa – Berlin? I czemu dla dobra tej osi i jej powszechnych korzyści nie uczynić pewnych ustępstw? No tak, zostały jeszcze prawa człowieka – ta nieszczęsna nadbudowa – ale i tu można się jakoś dogadać. Na przykład negocjując ochronę praw tych, którzy stali się szczęśliwymi nabywcami adidasów lub kolorowych koszulek.

Sytuacja na Ukrainie: Relacjonujemy na bieżąco

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Wojtysiak