Święty język dla świętych czynności

Dopiero rok temu amerykańskie parafie zaczęły używać nowych tłumaczeń trzeciego wydania Mszału Rzymskiego i wygląda na to, że proces wdrożenia przebiegł znacznie łagodniej niż niektórzy przewidywali.

Pozostaje do wygładzenia parę drobiazgów: bardzo niewiele jest dobrych melodii dla części stałych Mszy świętej (są zatem bardzo w cenie).

Inny minus: od czasu do czasu celebrans (nierzadko mający SJ po nazwisku) czuje się przynaglony do dzielenia się swoją ujmującą osobowością ze zgromadzeniem poprzez improwizowanie kapłańskiego powitania oraz modlitw w czasie Mszy św. W mojej ocenie niektórym tekstom przydałyby się dodatkowe redakcyjne poprawki. Jednak całościowo patrząc, nowe tłumaczenia są ogromną poprawą i sądzę, że właśnie w ten sposób są traktowane.

Dlaczego jest to ważne, przejrzyście i z naukową wnikliwością wyjaśnia nowa książka oratorianina o. Uwe Michaela Langa „Głos modlącego się Kościoła: refleksje o liturgii i języku” (wyd. Ignatius Press). O. Lang wyjaśnia, że od czasów chrześcijańskiej starożytności język liturgii – język Kościoła podczas formalnej publicznej modlitwy – zawsze uznawano za inny: inny niż język targu czy przestrzeni publicznej, a także inny niż język domowy. Język liturgiczny, a swej najszlachetniejszej formie, jest wielofunkcyjny, realizuje kilka celów naraz.

To język nauczania, który uczy chrześcijan pojmować prawdy zawarte w ich modlitwach. To język zachwytu, pociągający nas do tych prawd przez piękno, a nawet urok wypowiadanych słów i zdań. To język wyznań i inspiracji, przynaglający nas do tego, by poddać życie prawdom, które podnosimy do nieba w modlitwach i dodający nam siły do większych wysiłków w naśladowaniu Chrystusa i świętych.

Używając argumentacji negatywnej, to nie jest ten rodzaj języka, który znajdujemy w starej wersji mszału, np. kolekta z XXI Niedzieli Zwykłej („Ojcze, pomóż nam szukać wartości, które dadzą nam trwałą radość wśród zmienności świata”) albo w dawnej modlitwie po komunii na XXX Niedzielę Zwykłą („Niech ta Ofiara zmienia nasze życie”).

Język liturgii to także język, który powinien nas uwznioślać, wynosić ponad codzienność i zwyczajność. Nie „mówimy” na Mszy św. w taki sam sposób, jak porozumiewamy się w miejscowym markecie i jest ku temu dobry powód: liturgia jest dla nas przywilejem oraz udziałem w liturgii świętych i aniołów zgromadzonych wokół Tronu Łaski.

Sposób, w jaki zwracamy się do Pana oraz do siebie nawzajem, powinien w tych okolicznościach odzwierciedlać naszą nadzwyczajną godność płynącą ze chrztu. Łacina, która kształtowała modlitwy eucharystyczne, prefacje i kolekty w rycie rzymskim w klasycznym okresie jego powstawania nie była, jak pisze o. Lang, „językiem ludu”. Była raczej „wysoce stylizowanym językiem” świadomie zamierzonym, aby dać wyraz wyjątkowemu doświadczeniu religijnemu – doświadczeniu Uczty Weselnej Baranka.

W okresie po Soborze Watykańskim II, polscy tłumacze trzymali się klasycznego rozumienia liturgicznej łaciny i celowo zaadaptowali język wysoki, literacki przy tłumaczeniu Mszału z 1970 r. na swój język narodowy. Angielscy tłumacze zrobili rzecz zupełnie przeciwną, odzierając łacinę z jej charakterystycznego sakralnego słownictwa i obrazowania, spłaszczając rytmy liturgicznego języka.

Rezultaty były nie najszczęśliwsze: kolekty, które informowały Boga o tym, co najprawdopodobniej Bóg doskonale wie (o Bożych czynach czy naszych uczynkach), a potem czyniły z Najwyższego lek przeciwbólowy i dostawcę niezbędnych dóbr; modlitwy eucharystyczne, które wyeliminowały sakralne słowa i biblijne obrazy; modlitwy po Komunii, które – podobnie jak nonsens cytowany powyżej – brzmiały jak prośby kierowane do terapeuty lub dentysty.

Polacy dokonali dobrego wyboru i cokolwiek by nie powiedzieć o posoborowym katolicyzmie w Polsce, nigdy nie musiał on brnąć przez najgorszą z wojen o tłumaczenia liturgiczne. Złe wybory dokonane przez angielskich tłumaczy dziesiątki lat temu, często z powodu populistycznej ideologii oraz uproszczonej teologii, teraz w dużej mierze zostały naprawione przez nowe przekłady, poważnie traktujące współczesną wiedzę na temat liturgii i retoryki, którą o. Lang bardzo trafnie podsumowuje w swojej książce.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

George Weigel