Rozgoryczenie p. Anki Grzybowskiej można wytłumaczyć tylko niezrozumieniem, czym jest (prawdziwa) demokracja, co jest jej istotą. Otóż, istotą (prawdziwej) demokracji jest władza ludu (dlategp dawniej mniej rozgarniętym dopowiadano, że demokracja jest ludowa). Jak wiadomo, lud nie może sam sobą rządzić, bo byłby straszny rozgardiasz i lud by się miotał to w te to we wte, jedni by ciągnęli w jedną, drudzy w drugą stronę, wzajemnie się depcząc. Dlatego w demokracji (ludowej) lud sobą rządzi przez przedstawicieli,, przez tych najgodniejszych z godnych - przez swoją awangardę. Skąd się bierze zatem ta awangarda? Otóż awangarda sama się wybiera. Lud z natury rzeczy jako "masy" nie jest w stanie wiedzieć, co dla niego dobre. Dlatego ta jego, ludu, najbardiziej świadoma część, poświęca się ofiarnie i bez reszty społeczeństwu i sama się wybiera na awangardę. Ponieważ jednak ta reszta, mniej uświadomiona, nie wie, że jest mniej uświadomiona (ponieważ jest mniej uświadomiona), to awangarda musi ją dyscyplinować. */ Stąd to zacytowane »wy tu k... nie jesteście od filozofowania, tylko od roboty. Jak się nie podoba to won».
P. Anka jest rozgoryczona, ale dalej wierzy w Ideę ("Zaznacza jednak, że nie podważa idei KOD-u i sensu jego istnienia jako ruchu społecznego."). I to jest najważniejsze - nie jest dla Idei stracona. O ile oczywiście się podszkoli w temacie demokracji podszkoli i dokona konstruktywnej samokrytyki.

Aha, ktoś może spytać: Kim jest awangarda tego zaczipowanego ludu? Żadna tajemnica:

http://www.fronda.pl/a/resortowe-dzieci-i-wnuki-w-kod,63741.html



*/ Dlatego dawniej ze względów dydaktycznych demokrację (ludową) nazywano też dyktaturą (proletariatu, bo proletaiat jest esencją ludu).