Nowy numer 15/2024 Archiwum
  • leost
    18.01.2014 09:02
    Przystąpiłem do bierzmowania w środkowej komunie, w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych,i nie myślę po przeczytaniu komentarza aby nastawienie młodzieży wiele się zmieniło od tamtego czasu.O ile się nie mylę teraz młodzież odbywa ten sakrament w III klasie gimnazjum, my byliśmy trochę młodsi,bo chodziliśmy do 7klasy podstawówki. A to co zapamiętałem z okresu przygotowawczego, to jak skoszarowani w ławkach, siedzimy znudzeni,potulni i od czasu do czasu ,ktoś puszczał jakiś dowcip abyśmy nie umarli z nudów,gdy księżula nam klarowali o co chodzi z tym bierzmowaniem i jak nas ćwiczyli jak mamy się zachować podczas uroczystości samego bierzmowania.Pamiętam też jak ksiądz mnie ciągnął za ramię ,gdy się spóźniłem i usiadłem w ostatniej ławce,a on prowadząc jak przestępcę ,ciągnął do pierwszej ławki.A z samej uroczystości bierzmowania,to pomagiera biskupa nie wiem ,sekretarza czy kogoś takiego,chwytającego mnie pod łokieć i patrzącego ze złością bo z wrażenia, z emocji uklęknąłem o jeden stopień dalej od biskupa niż wymagała tego sytuacja.Jeśli pierwsza komunia była atrakcją, budziła ciekawość i trochę lęku,ale była w sumie przeżyciem radosnym.To bierzmowanie kojarzy mi się z przymusem.To presja środowiskowa i rodzinna sprawiała że chodziłem na te próby przygotowujące do bierzmowania.Dlaczego chodzili na nie moi rówieśnicy wywodzący się z rodzin indyferentnych w zakresie praktyk religijnych, trudno mi powiedzieć.Nie było to wcale środowisko wiejskie, lecz osiedle robotnicze w dużym wojewódzkim mieście,gdzie stosunek do Kościoła jak i kleru nie był wcale bałwochwalczy.Chyba tak jak teraz,poszliśmy do bierzmowania dla papierka.
    doceń 7
  • Agpol
    18.01.2014 09:03
    Brawa dla autora, którego czasem zdarzało mi się krytykować :-) Te pieczątkowe wymagania są absurdalne i czasem sprowadzają sie nawet do przymuszania kandydatów do sakramentu do obecności na całej Mszy św. Tak się dzieje w małych parafiach, gdzie ksiądz dodatkowo uczy w gimnazjum. Kandydatci siedzą więc karnie w pierwszych ławkach w kościele na "mszy młodziezowej" i później lecą po tę parafkę, czy pieczątkę.

    Skutki sa takie, że znajdują się wśród nich tacy, którzy rezygnują. W mojej małej parafii to zjawisko narastające. Czy nie ma w tym nic złego? Otóż nie do końca się zgadzam. Decyzję o rezygnacji podejmują jednak ci, którzy są najbardziej świadomi zarówno znaczenia sakramentu jak i własnych potrzeb duchowych. W małym środowisku nie jest łatwo podjąć taką decyzję.

    Problem zaczyna się według mnie zupełnie gdzie indziej. Nawet zdaniem księży katechetów (których znam) wprowadzenie religii do szkół a zwłaszcza ocen z religii do średniej, poważnie szkodzi sakramentowi bierzmowania. Z powodów o kórych pisze autor. Ów przymus, ocenianie, regułki, stopnie, egzaminy, sprawdziany... prowadzi do naturalnego wręcz sprzeciwu młodych ludzi, którzy z natury kontestują wiele innych zjawisk.

    Wspomniani księża katecheci, na tyle młodzi że nie mogą już pamiętać religii w salkach katechetycznych, starają się wręcz wrocić do tych salek i kościołów. Stąd wielokrotnie widze jak poszczególne klasy "na religię" idą do kościoła lub salki. Ja to zjawisko (w mojej parafii) uważam za naturalne tak jak za natralne uważałem prowadzenie katechezy wobec mnie własnie w salce katechetycznej, gdy religia była zupełnie czym innym niż szkoła.

    doceń 12
  • L.
    18.01.2014 09:43
    Mój św.p. Katecheta mówił tylko, że tych których nie będzie widział w kościele nie dopuści do bierzmowania. Był od lat konsekwentny. Najwięksi kombinatorzy siadali w pierwszych ławach, by ich widzał i zapamiętał z dziesiątek innych. Wielu z nich w tych samych kościelnych ławkach siedzi do dziś. A... i o rodziców też pytał, gdy ich nie widywał.
    doceń 13
    • malak
      18.01.2014 14:14
      Dobre!!!Który ksiądz zna młodzież przystępującą w jego parafii do bierzmowania?w dobie przemieszczeń się za praca rodziców, w dobie gimnazjów do których trzeba dojechac i w których odbywa się lekcja religii?...
      doceń 4
  • coolphon
    18.01.2014 09:50
    z trescia zgadzam sie w 100%.

    Ale brakuje mi tego, ze jak czytam o tym co bylo zrobione aby zmienic to przygotowanie to bylo to raptem 2 zdania. Malo. Skoro przygotowanie trwa dwa lata, to nie sklada sie z 3 spotkan. Przydalby sie konspekt, ktory mozna pokazac ksiezom odpowiedzialnym za bierzmowanie jako alternatywe. A 3 spotkania to troche malo.

    Pozdrawiam
    doceń 6
  • Nickel
    18.01.2014 10:39
    Byłem w zeszłą niedzielę na mszy w swojej parafii i po wysłuchaniu kazania wcale się nie dziwię, że do wielu młodych nie trafia nauka Kościoła. Część kazanie była moralizatorstwem: "trzeba miłości do zbudowania szczęśliwej rodziny" , "często słyszę że młodzi mieszkają przed ślubem żeby się wypróbować, a to jest złe" , "rodzice często biorą ślub gdy ich dziecko jest chrzczone"... i takie kazania co 3 miesiące.

    Po prostu: to, to i to jest złe! macie tak, tak i tak robić!

    Do mnie, młodego, takie coś nie trafia. Młodym trzeba pokazać, że te wszystkie reguły, zakazy, nakazy nie są po to, że coś jest złe, ale dlatego że przestrzegając ich można być szczęśliwym. Trzeba ich zafascynować, aby po wyjściu z mszy powiedzieli: "Wow, ja chcę tak żyć, chcę budować tak piękny związek, relację z ludźmi o jakich ksiądz mówił".

    Trochę odbiegłem od tematu bierzmowania, ale w artykule chyba bardziej o młodych ludzi chodziło..
    doceń 12
    • sonniger
      18.01.2014 13:21
      "Młodym trzeba pokazać, że te wszystkie reguły, zakazy, nakazy nie są po to, że coś jest złe, ale dlatego że przestrzegając ich można być szczęśliwym."

      No jestem ciekaw jak to działa, gdy mówi sie młodemu, ze mieszkanie razem przed slubem nie uczyni go szczęsliwym....skoro tenze młody w swojej "niezmiernie wielkiej" madrosci uważa, ze to własnie czyni go szczęsliwym.

      Młodym to juz całkiem sie w głowach pokałapuckało i w momencie gdy ktos im mówi, ze cos jest złe to odbieraja to jako atak na swoja wolność.

      Chcieliby tylko słyszec jak to "jezus ich kocha", alezapominaja, ze ta Miłośc jest wymagajaca. To nie głupia miłośc, która na wszystko pozwala, ale taka, która często mówi "Stop - To jest złe!".

      To musi dotrzec do wiernych, a nie ciągłe nawijanie o "Miłosci jezusa" i całkoty brak jakiejkolwiek refleksji.

      Owszem byc moze niektórzy przesadzaja ciągle strasząc.....ale na drugim biegunie sa ci co pomijaja całkowicie ostrzeżenia przed konsekwencjami niestosowania sie do Nauki Jezusa.

      Taka najstraszniejsza konsekwencja jest możliwośc - Wiecznego potępienia. O tym nie wolno pod zadnym pozorem zapominac i głosząc "Miłośc Jezusa" (która jest faktem niezaprzeczalnym) głosic również Jego słowa "Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!" (Mt 25, 41).

      Młodzi musza sie nauczyć, ze na pierwszym miejscu jest obowiązek wobec Boga i ludzi, potem sprawy konieczne dla życia, a dopiero na samym końcu przyjemności.
      doceń 8
  • Ola
    18.01.2014 11:18
    NARESZCIE! Ktoś jeszcze widzi ten problem!

    Mam córkę w 1. klasie gimnazjum, na razie jeszcze nie ma "papierka", będzie w trzeciej klasie. Za to w sąsiedniej parafii "papierki" i "przygotowanie do bierzmowania" trwa 3 lata. Masze niedzielne, msze szkolne i raz w miesiącu dodatkowe 2-3 godzinne spotkanie kończące się w okolicach godz. 21. Już po pół roku koleżanka córki (dotychczas religijnie nie sprawiająca żadnych problemów) i wiele innych osób ma dość.

    Dziwię się, że księża tak marnują ten czas. Z dużym zaangażowaniem i energią robią wszystko, aby zniechęcić młodych ludzi do wiary. Jak taki człowiek trzymany na krótkiej smyczy przebrnie wreszcie przez te 3 lata przymusu, to przez następne 10 nawet na kościół nie spojrzy!

    Inna sprawa, to sam religijny wymiar sakramentu. Ciągle się słyszy o spotkaniach charyzmatycznych, "chrzcie w Duchu Świętym" podczas którego ludzie przeżywają prawdziwe spotkanie z Bogiem. Słyszał ktoś, aby takie przeżycia dotykały kogoś podczas bierzmowania? Zapytam prowokacyjnie: czy Duch Święty jest jeszcze w tym sakramencie, czy przeniósł już obszar swoich działań wyłącznie na "msze o uzdrowienie"?

    Młodzi ludzie SZUKAJĄ, bardzo mnie boli, że Kościół marnuje ten cenny czas. Może byłby czas na jakąś szerszą dyskusję? Przecież jest z czego czerpać - Duch Święty wieje!
    doceń 13
  • chrześcijanka
    18.01.2014 11:59
    Wspomnienie sprzed dwu lat: Msza Św.z udzieleniem sakramentu Bierzmowania, przyjeżdżam, młodzież już w ławkach.Po prawej siedzą chłopcy w ciemnych garniturach, po lewej dziewczęta, też galowo.Cisza grobowa przed Mszą, pomyślałam czuję się,jak na stypie pogrzebowej,ale mówię do siebie spokojnie."Wypożyczony" organista śpiewa pieśń na wejście-"Matko Najświętsza...,wołamy wszyscy z jękiem ze łzami...",jęknęłam, rzeczywiście słowa ilustrują sytuację.Potem Kazanie biskupa o... obrazoburstwie(!). Wtedy pomyślałam,oby w pokoju serca wytrwać do końca.Kolejna pieśń organisty..,myślę, no przecież najważniejsze przyjąć Pana Jezusa i tego się trzymałam.Przed błogosławieństwem biskup, chcąc być taki nowoczesny "przemówił" do młodzieży- "pewnie myślicie już, czy Ronaldo strzelił gola( w tym czasie odbywały się mecze).Wtedy z ostatniej ławki usłyszałam jęk
    -"teraz to już przesadził!"(tyczyło się biskupa)Koniec, pieśń na zakończenie....Ale Duch święty zadziałał-najważniejsze przyjąć Pana Jezusa, po Mszy nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
    doceń 10
  • rita
    18.01.2014 15:00
    Mam ponad 40 lat . Nie przypominam sobie aby ktokolwiek zmuszał mnie do chodzenia do kościoła. A już zaliczania pierwszych piątków po trzy razy z rzędu nie było. Żadnych parafek żadnych podpisów żadnych dziwnych spotkań przed bierzmowaniem. Dzięki temu chodzę z przyjemnością do kościoła i nie tylko w niedzielę i święta ale także w inne dni tygodnia. I mam córkę właśnie do bierzmowania zmuszaną do tych spotkań po trzy razy pierwsze piątki i mam nadzieję że taka sytuacja jej nie zniechęci. Zawsze jej powtarzam że koledzy z jej klasy muszą chodzić ale po bierzmowaniu ksiądz będzie ich musiał prosić aby do tego kościoła przyszli (niestety).
    doceń 0
  • kochana
    18.01.2014 15:06
    Swoje przygotowanie do bierzmowania też wspominam źle.Poszłam ,bo szli inni więc nie wypadało wyrwać się z grupy.W domu uczono mnie że to obowiązek,ksiądz wymagał wiedzy,formułek
    wypowiedzianych beż zająknięcia a nie zrozumienia istoty sakramentu.Gdy już doszło do
    bierzmowania ks. biskup zadawał wyrywkowo pytania alumn trzymał mikrofon,gdy padło na mnie podszedł i wyszeptał mi do ucha odpowiedz.
    Do dziś się zastanawiam,o co chodziło
    - oto aby dobrze grupa, wypadła
    - uważał że na pewno nie znam odpowiedzi więc trzeba mi ją podać
    - chciał pokazać co on umie
    Gdy więc dzieci mojego brata nie przystąpiły do bierzmowania było mi przykro jednak uważam że to jest lepsze niż przyjąć ten sakrament i potraktować go jako pożegnanie z kościołem
    doceń 8
  • Maluczki
    18.01.2014 16:06
    Brakuje mi analizy zjawiska i wykazania jego przyczyn!
    doceń 0
  • joa123
    18.01.2014 20:48
    Ok 25 lat temu, gdy byłam bierzmowana, nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi? Po co mi to? najważniejsze było wybranie 3 imienia, takiego żeby dobrze brzmiało z dwoma pierwszymi imionami. I gdy mnie zapytano, czy imię Teresa to od Małej Tereski, czy od Dużej Teresy, to nie miałam pojęcia co odpowiedzieć? jaka święta...?
    Niestety, wygląda na to, że od tamtego czasu nic się nie poprawiło, a wręcz przeciwnie. Drodzy kapłani - obudźcie się! I obudźcie ten lud, który czeka na przewodnictwo, a nie na ciągnięcie na powrozie do zakrystii... Siłą nie osiągnie się niczego trwałego i prawdziwego.
    Im bliżej jestem kościoła (jako instytucji) tym bardziej jestem zasmucona. Kapłani traktują lud boży jak tępe barany, a tymczasem kapłaństwo to przede wszystkim służba, a nie władza.
    doceń 4
  • Rafał 1979
    19.01.2014 09:14
    Łatwo jest krytykować :) Bp Dajczak jest jeden :) a w parafii to ciężko jest nawet o osoby świeckie, które pomogłaby w przygotowaniu do bierzmowania :) karteczki, pieczątki parafii muszą być skoro młodzież jak i rodzice są niedojrzali :) przecież w szkole też sprawdza się obecność i nikt przeciw temu nie protestuje, nikt się nie buntuje :) jeżeli redaktor tego tekstu ma dzieci to nie też od nich nie wymaga chodzenia na lekcje, które są nudne, nie ciekawe, gdzie nie ma jakiś głębszych przeżyć :) jest ciekaw co napisze później, może pokocha pieczątki i zobaczy, że to nie jest takie głupie :)
    doceń 0
  • Fidelis
    19.01.2014 14:07
    Sam biskup Dajczak na początku swej posługi w Koszalinie zachęcał do wprowadzenia indeksów,a teraz ma inne zdanie na ich temat. Sprawa jest bardzo prosta. Należy,między innymi,w duchu ekumenizmu z Kościołem Wschodnim porzucić bierzmowanie młodzieży a bierzmować dzieci
    razem z udzielaniem Chrztu. Młodzieżą zajmujemy się na katechezie szkolnej. Można organizować dla niej katechezę w parafii z jakiejkolwiek okazji. I będzie dobrze!
    • ksaver777
      20.01.2014 16:57
      U biskupa Dajczaka w diecezji też się w wielu parafiach zbiera podpisy. To zależy bodajże od parafii i konkretnych duszpasterzy.
      A co do ekumenizmu - idąc tym tokiem myślenia - to może w ramach ekumenizmu z Kościołem Baptystów zrobić chrzest dorosłych, którzy są już dojrzali w wierze, chcą świadomie iść za Chrystusem jako Jego uczniowie i wiedzą czego chcą? Będziemy mieli samych dojrzałych ludzi w Kościele. I też będzie dobrze. :) W końcu kto uwierzy i przyjmie chrzest będzie zbawiony - więc jak nie ma wiary to sakramenty stają się pustymi - o ile nie wręcz magicznymi znakami.
      Może więc kompromis, który jest w Kościele Katolickim jest dobry. Chrzest dla dzieci pod warunkiem że są rodzice i chrzestni, którzy chcą przekazać wiarę dzieciom... "Katecheza"? Nie ma w szkołach katechezy. Dzisiaj są lekcje religii - teologia dla dzieci - przekazywanie wiadomości z dziedziny religii a w małym stopniu wpływa to na pogłębianie wiary (czyli w małym stopniu jest to katecheza). Wynika to z włączenia się w system szkoły co daje młodzieży regularny dostęp do wiadomości z religii, z dziedziny etyki, które da się sprawdzić i trzeba egzekwować (bo trzeba wystawiać oceny). Przygotowanie do bierzmowania w Kościele Katolickim jest szansą - powinno być to jak KATECHUMENAT dorosłych! Wtedy bierzmowanie byłoby dopełnieniem chrztu - ale już świadomym wyborem tego człowieka, opowiedzeniem się za Chrystusem i za świadomym pójściem drogą Jego Ewangelii, drogą sakramentów, bycia świadomym uczniem Chrystusa, bycia człowiekiem modlitwy.
      doceń 0
  • Fidelis
    19.01.2014 14:18

    Sam biskup Dajczak na początku swej posługi w Koszalinie zachęcał do wprowadzenia indeksów,a teraz ma inne zdanie na ich temat. Sprawa jest bardzo prosta. Należy,między innymi,w duchu ekumenizmu z Kościołem Wschodnim porzucić bierzmowanie młodzieży a bierzmować dzieci
    razem z udzielaniem Chrztu. Młodzieżą zajmujemy się na katechezie szkolnej. Można organizować dla niej katechezę w parafii z jakiejkolwiek okazji. I będzie dobrze!

    doceń 0
  • Ewa
    19.01.2014 17:09
    A dlaczego uważa się,że każdy musi przyjąć sakrament bierzmowania? Przecież jest to sakrament dojrzałości w wierze. Jestem pewna,że posiadanie kompletu pieczątek w dzienniczku bierzmowanego,a nawet zdanie egzaminu ze znajomości tak zwanej żółtej książeczki nie jest potwierdzeniem osiągnięcia stanu gotowości do przyjęcia sakramentu. Zapytany przeze mnie ksiądz odpowiedział, że nie ma możliwości innej weryfikacji kandydatów, a wielu z nich otrzymując dary Ducha Świętego poprzez ten sakrament otwiera się na wiarę. Nie mnie jest wydawać opinię o tym, czy ma rację czy nie. Nie jestem teologiem, ale chyba coś jest nie tak, skoro na 60 kandydatów tylko 2 czyta regularnie Pismo Święte, a 8 czytało je w ciągu roku chociaż raz. Wydaje mi się, że trudno zostać apostołem kogoś kogo się nie zna. Problem nie leży tylko w młodzieży. Ktoś im nie pokazał tego jak ważny i cudowny jest bliski kontakt z Bogiem. Czy to przez modlitwę, czy czytanie jego słowa, czy branie udziału we mszy. Może należy odejść od wbijania teorii, a pokazać jak bardzo Bóg nas kocha i że jest źródłem łaski i miłości, której trzeba tak wielu młodym ludziom szczególnie w fazie dojrzewania.
    • Moaa
      19.01.2014 22:16
      Bierzmowanie to nie jest sakrament dojrzałości! To jeden z SAMKRAMENTÓW INICJACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ!
      • ksaver777
        20.01.2014 15:16
        Inicjacji mówisz? Czyli opcja (jak w Kościele Prawosławnym) by przyjmować bierzmowanie przy chrzcie razem z Komunią?Jednak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa nie udzielano inicjacji ludziom, którzy byli niewierzący albo niedojrzali w wierze. Udzielano WARUNKOWO dzieciom, które miały wierzących, dojrzałych rodziców - O ILE BYŁA SZANSA, ŻE CI RODZICE PRZEKAŻĄ TYMŻE DZIECIOM WIARĘ. Udzielamy w Kościele Katolickim chrztu dzieciom WARUNKOWO - rodzice wyznają wiarę - bo "kto UWIERZY i przyjmie CHRZEST będzie zbawiony". A potem RODZICE i Kościół mają ich stopniowo wprowadzać w wirę - dokonywać INICJACJI - wychowywać w wierze. Stąd - gdy mają już jakiś poziom świadomości udziela się Komunii i potem gdy wchodzą w dorosłość i wykazują się dojrzałością w wierze - bierzmowania. Dlatego słuszne jest wymaganie od młodzieży czegoś, co potwierdzi ich wiarę i dojrzałość jako ludzi i uczniów Chrystusa.
        doceń 1
        0
  • szarukasia
    20.01.2014 02:06
    Myślę, że odpowiedzią na beznadzieję całego systemu przygotowań do bierzmowania, jest wiek bierzmowanych. W wieku gimnazjalnym młodzi nie bardzo sobie umieją poukładać to, co jest im najbliższe np. relacje rodzinne, przyjacielskie, ich własne emocje to chaos, w nauce wtedy zwykle również następuje zapaść. Jak więc mają poważnie przyjąć sakrament umocnienia w wierze, skoro to jest dla nich już kompletna abstrakcja.
    Sama przyjmując ten sakrament byłam w oazie - niby powinnam już wszystko pięknie przemodlić, zrozumieć, uwierzyć - nic z tych rzeczy, nic nie pamiętam z bierzmowania, oprócz egzaminowania z biografii patronki. Nic się we mnie wtedy nie stało, nie zmieniło mi się patrzenie na moją własną wiarę. Czuję, że to był zmarnowany czas (kiedy miałam te 17 lat). Moc tego sakramentu można zrozumieć, albo wejść chociaż na drogę powolnego rozumienia i wiary dopiero wtedy kiedy stoją przed nami faktycznie dorosłe wybory. Dojrzałość to wolność i odpowiedzialność, więc według mnie ten sakrament nie powinien być obowiązkowy i wpisany w ramy jakiegoś etapu edukacji szkolnej. Powinien być przyjmowany później, dobrze by było gdyby łączył się z wejściem i formacją w jakiejś wspólnocie. Nie powinien być też łączony z parafią. To powinien być wolny wybór - nie chcesz - to nie chodzisz koniec.
    doceń 5
  • HL
    20.01.2014 08:26
    "Muszą zbierać pieczątki."

    Zamiast pieczątek lepiej wprowadzić św. obrazki, na których ksiądz napisze nazwisko ucznia i się podpisze. Zamiast pieczątki, uczeń będzie gromadził św. obrazki.
    Można też wprowadzić zamiast części z nich rodzaj sprawdzianu ustnego.

    "Powinni przyjąć sakrament. Sami nie wiedzą."

    Te pieczątki, to sposób na dopilnowanie, żeby uczniowi przynajmniej wzięli udział w odpowiednich naukach i się dowiedzieli. Żeby się wyspowiadali itp. Sprawa jest głębsza, bo też chodzi tu o wiarę.

    Łatwo jest krytykować, ale trudniej w rzeczywistości duszpasterskiej zaproponować dobre rozwiązania.
    doceń 0
  • HL
    20.01.2014 08:42
    Czytam powyższe komentarze i tak sobie myślę, że rośnie nam spora grupa SKRAJNIE ROSZCZENIOWO nastawionych wiernych. Ludzi, którzy zupełnie nie rozumieją,
    - że księża też ludzie,
    - że nie wszystko da się zrobić bo czas i siły ludzkie są ograniczone,
    - że Kościół to wspólnota,
    - że oni też go stanowią,
    - że rodzice są współodpowiedzialni za katechezę swoich dzieci, a nie tylko ksiądz i biskup.

    Może tak, drodzy Państwo, zamiast zorkiestrowani przez pana Jakimowicza krytykować, sami zajęlibyście się katechizowaniem swoich i innych dzieci oraz pomocą w parafii?

    Łatwo jest krytykować wszystkich za wszystko. Trudniej zrozumieć, dlaczego pewne rzeczy są jakie są. Jeszcze trudniej wziąć współodpowiedzialność. A najtrudniej samemu coś dobrze zrobić.

    • szarukasia
      20.01.2014 14:59
      W porządku - rodzice powinni sami być współodpowiedzialni za wiarę swoich dzieci - o tym napisał p. Marcin Jakimowicz pod koniec artykułu - symbol przekazania krzyża. On tu nie krytykuje - on daje konkretne rozwiązanie, wzór. Problem kiedy rodzice sami byli nijak przygotowani do bierzmowania i nie żyją zgodnie z wiarą to co wtedy mają przekazać? Skoro w wielu domach mówi się przy dzieciach ksiądz=pedofil, zakonnica=stara panna w pelerynie albo pingwin, Kościół to tylko na portfele łypie i że to rydzykolandia. Jak w takich domach rodzice mogą coś dziecku przekazać? Tak na prawdę to księża jako pasterze wspolnoty powinni dać sygnał i iskrę aby tę młodzież zainteresować - zbieranie obrazków, tak jak znaczków pocztowych już dawno przestało kogokolwiek pociągać...
      • HL
        21.01.2014 09:37
        Oczywiście dobrze będzie, jeśli księża zdołają wypełnić luki w wychowaniu religijnym, które pozostawili rodzice, i naprawić skrzywione spojrzenie na Kościół. Wiemy, że tego próbują. Jednak są tylko ludźmi. No chyba, że są jacyś święci typu proboszcza z Ars, wtedy działają cuda na wielką skalę.

        Dopóki jednak ludzie sami się nie włączą, będą mieć postawę roszczeniową i ciągłe pretensje o wszystko, jak w wypowiedziach na górze. Egoizm, powoduje postawę roszczeniową, a roszczenia trudno jest zaspokoić, bo pojawiają się coraz to nowe.
        doceń 0
        0
  • ksaver777
    20.01.2014 17:53
    Nie wszędzie są indeksy, pieczątki, a nawet "skanowanie kodu kreskowego kandydatów" (bo ksiądz sam chciał sprawdzić obecność 200 kandydatów - sprowadzonych w tym wypadku do numeru).

    W moim mieście nie ma takich rzeczy - nie sprawdza się kto był na Mszy św.
    A co jest?
    Najpierw zbiera się ekipę osób zaangażowanych w wierze, którzy mogą i chcą uczestniczyć w prowadzeniu programu.
    Spotkania przygotowujące kandydatów do bierzmowania, zaczynają się od indywidualnego spotkania prowadzącego przygotowanie, rodzica
    i kandydata w kancelarii parafialnej. Przy okazji od razu dopełnia się formalnych spraw typu świadectwa chrztu itd. W spotkaniu m.in. wymaga się świadomej i dobrowolnej decyzji na współpracę w przygotowaniu do sakramentu i to zadaniem rodziców jest zwrócenie uwagi czy ich dzieci regularnie chodzą do kościoła na msze św. i nabożeństwa (co jest jasno sugerowane), czy są wystarczająco dojrzałe by udzielić im bierzmowania, czy w okresie przygotowania zachowywali się dojrzale. Przed bierzmowaniem rodzice będą zapytani o to, czy ich dziecko praktykowało wiarę... W ten sposób rodzice poznają duszpasterza, on ich i czują się współodpowiedzialni za proces pogłębienia wiary swoich dzieci (więc ciężar odpowiedzialności częściowo jest przeniesiony na barki rodziców - nie trzeba podpisów, pieczątek czy tragicznego skanera i kodów :)).
    W I roku (III klasa gimnazjum) - jest program ks. Zbigniewa Maciejewskiego z natan.pl - "Szkoła życia z Bogiem". Kandydaci są podzieleni na ok. 30 osobowe grupy i jest 8 spotkań - co miesiąc - wprowadzających w praktyki duchowe (jak korzystać z Biblii, jak się modlić w oparciu o słowo Boże (lectio divina) itp. Na spotkaniach każda grupa stopniowo otrzymuje materiały do pracy nad sobą. Za materiały trzeba na wstępie zapłacić... Kto nie odbierze materiałów - wiadomo, że nie był na spotkaniu. Mogą być dwie nieobecności usprawiedliwione przez rodziców. W materiałach jest program pracy i ćwiczeń duchowych do następnego spotkania - np. fragmenty Ewangelii do przeczytania na każdy dzień, jest tam wyjaśnione jak można modlić się metodą lectio divina itp. Program jest więc ustawiony na pogłębienie wiary.

    W drugim roku również w mniejszych grupach wszyscy kandydaci korzystają z rekolekcji weekendowych w najbliższych domach rekolekcyjnych. Przeżycie programu rekolekcyjnego - i to nie byle jakiego - ale bardzo intensywnego sprawdzonego kursu ewangelizacyjnego daje szansę doświadczenia wiary i osobistego spotkania z Jezusem lub przynajmniej z ludźmi, którzy mocniej doświadczyli Boga i świadczą o Nim.
    W to zaangażowani są istniejący członkowie aktywnych wspólnot parafialnych.
    Ten sposób wydaje mi się sensowny - dlatego się nim dzielę.


    • szarukasia
      20.01.2014 20:50
      i to się nazywa formacja i przygotowanie do bierzmowania!:)
      doceń 0
  • Savonarola
    21.01.2014 01:53
    Kosciol pelen religii to Kosciol pozbawiony Ducha. Chrzest niemowlat jest do przyjecia tylko dlatego,ze maluchy nie protestuja,a raz zapisane pozostaja czlonkami Kosciola na zawsze.O jakosci katolickiej wersji chrzescijanstwa swiadcza OWOCE,a one marne sa jak te bezwartosciowe pieczatki,jak bierzmowanie odarte z Ducha i zastapione jalowym aktem.
    doceń 0
  • oliana
    21.01.2014 19:47
    Ta biedna "przymuszana" młodzież, nad którą tu tak niektórzy płaczą, za dwa lata hurtem i gromadnie uda się na kurs prawa jazdy kategorii B. I będzie słuchać nudnych prelekcji o definicji pojazdu z naczepą, a także będzie zasuwać na jazdy o 6 rano lub o 21. I nawet nie jęknie o tym, że jest "przymus" i "nudno". A tu chodzi tylko o jeden z wielu papierków życiowych, a nie o życie wieczne.
    No ludzie, sakrament bierzmowania to sakrament dojrzałości chrześcijańskiej, a nie coś co się należy z automatu. Dojrzałość wymaga spełnienia pewnego minimum wymogów, a także pracę kandydata nad własną wiarą. A tu jest dyskusja jak zabawić młodzież, Ja oroponuję rozdawanie ajfonów piątka.
    System edukacji to też przymus, jak i konieczność zachowania podstawowej higieny również, tak na marginesie.
  • alex
    23.01.2014 09:50
    katecheci na religii nie mówią, ksiądz nie mówi, to skąd mają wiedzieć
    doceń 0
  • hrabia
    23.01.2014 19:37
    Odwazne slowa panie redaktorze.
    doceń 0
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza


Zobacz także