To ona oddała życie za męża/partnera? nie sądzę. I nie uważam za dobre propagowanie takiej postawy wśród kobiet. To prowadzi do gremialnego oczekiwania społecznego, że każda kobieta tak powinna wybrać a ta która zrobi inaczej jest gorszym człowiekiem. Tak nie jest
Bohater/ka cudzym kosztem sie znalazl/a! Czyli kazdy, kto nie poswieci swojego zycia ratujac innych jest gorszym czlowiekiem? A gdyby juz miala piecioro malych dzieci i byla wdowa to tez musi ak wybrac, zeby jej zdrowy bezdzietny nie potepil?
Mylisz się gościu z godz 8: 55: Według instrukcji Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych Sanctorum Mater" - zatwierdzonej przez Benedykta XVI: "Podstawowym wymogiem dla rozpoczęcia starań o otwarcie procesu beatyfikacyjnego jest stwierdzenie istnienia autentycznej i powszechnej opinii świętości lub męczeństwa kandydata. Należy więc, jako pierwszy krok, zdobyć dokumenty potwierdzające tejże opinii rzeczywiste istnienie. (..) sprawa beatyfikacyjna i kanonizacyjna dotyczy wiernego katolika, który w życiu, w momencie śmierci i po śmierci CIESZYŁ SIĘ OPINIĄ ŚWIĘTOŚCI, praktykując w stopniu HEROICZNYM wszystkie cnoty chrześcijańskie lub cieszył się opinią męczennika..."
Być może owa kobieta cieszyła się opinią świętości i praktykowała w stopniu heroicznym wszystkie cnoty chrześcijańskie, ale tego nie wiemy, zatem jakieś spekulowanie o beatyfikacji jest przedwczesne.
Za wiare oddala zycie??? Za dziecko! To pani onkolog w Polsce kazala jej sie modlic. Leczenia podjeto sie w Niemczech. I tam dano jej szanse na przezycie obojga. Nie w “swietej, katolickiej“ Polsce. Wystarczy troche samemu poszukac chocby na facebooku a nie dopisywac sobie poboznie, czego nawet Pan Redaktor nie napisal.
Nie wiem, co OI Tobie konkretnie zrobił, ale postawą każdego katolika wobec tego typu sytuacji jest tzw. zasada podwójnego skutku. I spokojnie można takową umieścić w polskim prawie.
Nawet jeżeli trudno mówić o wyborze przy IV stopniu złośliwości, to ma mieć prawo do wyboru. Nikt inny nie ma prawa decydować za kobietę będącą w takiej sytuacji i każdy jej wybór należy szanować.
Wybrać to sobie możesz sukienkę w sklepie czy ciasto w kawiarni. Tutaj trzeba podjąć decyzje rzutująca na całe życie i matki i dziecka. Decyzje tragiczną, ale konieczną. Współczuje wszystkim rodzicom, którzy stają w tak dramatycznej sytuacji.
Natomiast jak ktoś nieustannie opowiada o "prawie do wyboru" to kompletnie nie rozumie takiej życiowej sytuacji. I jeszcze jedno, to nigdy nie powinna być decyzja tylko kobiety. Nie wolno w takiej sytuacji zostawiać jej samej i obarczać ją pełną odpowiedzialnością. Trzeba zawsze mądrze towarzyszyć i mądrze pomagać.
Tobie TomaszL coś się zdrowo pomyliło. O decyzji dotyczącej życia kobiety może decydować JEDYNIE ona sama. Mąż owszem ma towarzyszyć ale towarzyszenie oznacza poszanowanie JEJ decyzji dotyczącej JEJ życia. I mąż powinien wspierać jeśli już to w decyzji żeby chroniła siebie. A wspieranie nadal nie oznacza decydowana za kobietę. Ale ty tego widzę nie pojmujesz. Rozumiem, że kobieta dla ciebie jest półgłówkiem i nie jest w stanie sama o sobie decydować.
Nie cierpię określenia "przegrał/a z chorobą", kiedy ktoś umiera. Nie róbcie tego i nie powtarzajcie głupich, utartych pseudointeligentnych powiedzonek redaktorzy Gościa! Ta dziewczyna niczego, podkreślam NICZEGO nie przegrała.
Owszem z choroba przegrała. Nie widzę w takim stwierdzeniu faktu niczego głupiego ani "peudointeligentnego". Głupi wydaje mi się natomiast twój napastliwy komentarz.
Żadne "owszem" Gościu z 10.08.2017 23:00. Czy ona grała w jakąś grę? To były jakieś zawody, konkurs? Nie. Więc niczego nie przegrała. Określenia "przegrała z chorobą" itp. są wysoce niefortunne i powtarzane "z rozpędu", czyli po prostu głupawe. To coś w stylu równie idiotycznego "między Bogiem, a prawdą".
Owszem, że owszem. Bitwę o zdrowie przegrała. Bo zapewne walczyła długo wcześniej także. A jeśli tego nie rozumiesz to znaczy, że nigdy nie byłeś poważnie chory.
Radioterapia tez by nic nie pomogla ,przyspieszyla by zgon,a tak dziecko zyje,po prostu zachowala sie tak jak powinna kazda matka,nie robcie z niej od razu swietej...
Nie - radioterapia nie przyspiesza śmierci a oddawać życie nie mus każda matka. To twoje zabobony o medycynie i twoje wyobrazenia o kobietach. Obydwa fałszywe.
Nowotwór w IV stopniu nie jest wyleczalny, 25% osób dożywa max 5 lat, ale w przypadku nowotworów mózgu to raptem kilka procent. Zrezygnowała z przedłużenia, życia a nie z wyleczenia. Nieprecyzyjny artykuł.
A dlaczego oczekujesz że ma życie tracić zawsze matka? Trać sobie swoje jak będziesz w takiej sytuacji - reszta ma mieć wybór a jesli dokona wyboru wybierając siebie nie będzie to gorszy wybór niz jeśliby wybrała dziecko. Zycie kobiety jest mniej warte niż dziecka? Pierwsze słyszę.
Wiele dzieci na świecie, w różnych okresach ich rozwoju, wychowywało się, wychowuje się i będzie się wychowywać bez matek. Z różnych powodów. Ten akurat przypadek to przykład bezinteresownej, pięknej, WSPANIAŁEJ miłości matki do swojego dziecka. Nam wypada się tylko modlić w intencji Ewy, jej syna i całej rodziny i może wzbudzić w sobie odrobinę autorefleksji...
Trzeba się modlić w intencji Ewy i jej rodziny. Ale warto przy okazji tego typu artykułów wspominać, że dzięki wielkiemu postępowi w leczeniu nowotworów część z nich udaje się skutecznie leczyć podczas ciąży. Współcześnie często nie musi być już dramatu wyboru albo życie matki albo dziecka.
@TomaszL ma Pan absolutną rację. Dziękuję za ten komentarz. Nie wiem, czy w przypadku Ewy możliwa była taka terapia podczas ciąży, ale jest coraz więcej takich szczęśliwych historii, gdy dzięki terapii matka wychodzi z choroby, a dziecko zdrowe przychodzi na świat. W tym przypadku - patrząc na wagę urodzinową - zapewne lekarze zdecydowali się wcześniej rozwiązać ciążę, by rozpocząć terapię.
Współcześnie trzeba umieć wykorzystywać dobrodziejstwa medycyny aby ratować i matkę i dziecko. Polecam dostępną w internecie współczesną literaturę fachową w tym temacie. A także choćby projekt "Boskie Matki"
A dlaczego kobiety w cudzysłowiu? Taka forma twojej pogardy dla feministek? bardzo po katolicku. ślicznie. Zmartwię cię feministki to tez kobiety a nawet feministki sa katoliczkami.
Na całe szczęście się mylisz. Wystarczy chwila w internecie aby znaleźć w Polsce ośrodki podejmujące się leczenia nowotworów u ciężarnych kobiet z założeniem utrzymania ciąży. Istnieje też tzw. szybka ścieżka onkologiczna.
Takich sytuacji jest sporo. W maju w Wołowie na Dolnym Śląsku zmarła Karolina, mama która podobnie jak Ewa odmówiła leczenia radio i inwazyjną chemioterapią w czasie rozwoju płodowego swojej córki.
No nie wiem czy to dobra decyzja bycie sierota bez matki to żaden rarytas.mogła spróbować się wyleczyć , a nowe życie w tym wieku jeszcze by dała a tak no nie jestem pewna czy .....W świetle wiary to piękne oddać życie za dziecko.
Do Gościa: Ja do 10-tego roku życia wychowywałem się bez ojca i uważam decyzję mojej mamy o urodzeniu mnie pomimo trudności (opuszczona, bez pracy, bez pieniędzy) za NAJLEPSZĄ NA ŚWIECIE:) Z Bogiem Ewo P.
Z punktu widzenia dziecka to w sumie nie wiadomo czy lepiej być zabitym w łonie matki czy żyć bez matki. Z punktu widzenia matki przy rokowaniach typowych dla tego stopnia nowotworu to raczej szczerze wątpię w szanse kolejnej ciąży bo niestety wątpliwym jest pełne wyleczenie.
Niechcący kliknąłem gwiazdkę. Być sierotą to rzeczywiście nie rarytas, ale żyć dzięki drugiemu człowiekowi to owszem. Można o to zapytać syna - kiedy chłopak podrośnie i dowie się co zrobiła dla niego jego matka.
Liczyła na cud, ale cud się nie wydarzył! Gdyby na świecie rzeczywiście tak było jak jak nam to się wpaja nam religii od najmłodszych lat, toby nie umarła tylko za swoje poświecenie otrzymała nagrodę od "Boga" w postaci wyleczenia z choroby i dalszego szczęśliwego życia. Ciekawa jestem ilu księży rzeczywiście wierzy w to co głosi ich religia?
Do Karoliny P.: Proszę Pani nikt nie pisał, że liczyła na cud. Skąd Pani to wie? Kto Pani to (pod)powiedział? Może to Pani liczyła na cud i zawiodła się na swoim wyobrażeniu Boga. Czy u prawdziwego Boga jest coś za coś, nagroda za poświęcenie czy raczej ktoś dla kogoś, coś pomimo czegoś..
Chrześcijańskie imię to takie, które nosił święty lub błogosławiony (resp. święta lub błogosławiona). Danie dziecku na imię Ragnar wyraźnie sugeruje, że rodzice nie byli chrześcijanami.
Kilkanaście imion? To Ty masz pojęcie o Kościele... Istnieje kilka tysięcy patronów i kilkaset imion - żeńskich i męskich. Kodeks Prawa Kanonicznego: "Kan. 855 - Rodzice, chrzestni i proboszcz powinni troszczyć się, by nie nadawać imienia obcego duchowi chrześcijańskiemu." Ragnar jest imieniem pogańskim, wywodzącym się z mitologii nordyckiej (źródłosłów ten sam, co w ragnarok - wielka bitwa pomiędzy bóstwami Asgardu a demonami Nilfheimu). Żaden szafarz chrztu nie powinien pozwolić ochrzcić dziecka pod tym imieniem. Coś o tym wiem - sam wybrałem patrona mojego bierzmowania wikinga, św. Olafa. Więc wybór jest, trzeba tylko być chrześcijaninem z wiary, a nie z kultury.
KJ nie uważam, żeby nadając inne imiona świadczyło to o byciu niechrześcijaninem. Świętych przybywało. zawsze ktoś był pierwszym Tomaszem, pierwszym Piotrem i pierwszą Teresą... Zastanów się co wypisujesz KJ. Jakieś bzdety.
Zacytowałem Ci kanon prawa obowiązujący każdego rzymskiego katolika - może do tego się odniesiesz, zamiast pisać co Ty "uważasz". Mało mnie interesuje co sobie uważasz, interesuje mnie, co uważa Kościół, a jego opinia w tej kwestii jest jasna: nie należy chrzcić przy użyciu imion niechrześcijańskich.
To nie jest religijność i dowod miłości tylko fanatyzm i dowód braku miłości do dziecka. gdyż dla dziecka życie bez matki to życie złamane. Urodzenie dziecka za wszelką cenę a kto tego wymaga. Na pewno nie Bóg. Gdyby ktoś więcej Pismo czytał to może by go oświeciło!
Umarła dla syna..... cóż brzmi filmowo ale w sumie co dobrego zrobiła dla dziecka kto będzie, go kochał tulił całował i wycierał łzy ? otrzymał za to znamie , moja matka umarła dla mnie,czy to szczęście dla niego,?
Czytając komentarze, można wyciągnąć wniosek taki: każdego pół sierotę albo sierotę można zabijać bez wyrzutów, bo przecież co to za życie bez matki?! A może po prostu przeraża Was tak odważna decyzja i łatwiej jest wymyślać "powody", dlaczego warto było ratować własne życie, zabijając dziecko?! Matka umarła z powodu raka, a nie z powodu tego dziecka. A Bóg nie funkcjonuje w systemie "kar i nagród" za dobre i złe zachowania.
A dlaczego uważasz że jej życie jest mniej warte niż dziecka? I kim jesteś żeby oceniać to w taki sposób? Matka ma prawo siebie ratować. I jeśli to robi to nie jest gorszym człowiekiem niż ta co tego nie robi. Bywa że własnie ciąża jest zabójcza dla matki. I może być tak, że matka ratując siebie nie dość że zapewnia rodzinę reszcie swoich dzieci to w dodatku może urodzić jeszcze inne dzieci potem. Czytając twój komentarz dochodzę do wniosku że najgorsi są gorliwi sędziowie nie swoim kosztem i świętoszkowaci hipokryci.
Po przeczytaniu komentarzy symptomatyczne jest to, że to na ogół mężczyźni komentują, że kobieta ma umierać za dziecko... a jeśli decyduje inaczej to jest gorszą matką, gorszą kobietą, gorszym człowiekiem. OBRZYDLIWE.
W małżeństwie tak dramatyczne decyzje podejmuje się razem. I zawsze razem ponosi się ich skutki. Zwalanie i decyzji i odpowiedzialności za nią na kobietę jest nie do pomyślenia jeżeli dwoje małżonków się naprawdę kocha i razem kochają nienarodzone dziecko.
I jestem przekonany, że nikt kto nie doświadczył takiego dramatu nie wie jaką decyzje by podjął. Stąd też nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że rodzice wybierający życie matki, gdy nie da się uratować życia dziecka są gorszymi rodzicami.
Bez wątpienia pleciesz bzdury. O swoim leczeniu decyduje TYLKO osoba której to dotyczy. Bo to JEJ życie. Małżonek ma towarzyszyć i wspierać w JEJ decyzji. Współczuję kobiecie która z tobą żyje.
Skoro tak sobie wyobrażasz małżeństwo i miejsce męża, to trudno.
Gdyby nas taka sytuacja dotyczyła, to nie tylko bym razem z żoną podjął decyzje co dalej, ale też przyjąłbym pełną odpowiedzialność za podjętą wspólnie drogę leczenia (tę z założeniem śmierci dziecka czy tę z dużym ryzykiem śmierci żony). I to ja bym nas tłumaczył i przed Bogiem i przed tym dzieckiem bez względu czy by ono się urodziło czy też nie.
"I to ja bym nas tłumaczył i przed Bogiem i przed tym dzieckiem bez względu czy by ono się urodziło czy też nie" - no tak. To już wiemy, że chcesz mówić za żonę. Tak wyobrażasz sobie małżeństwo i miejsce żony.
@TomaszL - ty jakąś nową swoją religię widzę tworzysz. Na sądzie ostatecznym każdy będzie za swoje czyny odpowiadał a nie za czyjeś. I nie będziesz zabierał głosu za swoją żonę. To że najprawdopodobniej za życia to robisz to już należy współczuć twojej żonie. O małżeństwach w niebie Ojciec Szustak: https://www.youtube.com/watch?v=0AKINAQNcSY&t=272s
@Gość i @Gość - wspólna decyzja to współodpowiedzialność za tę decyzję. Także przed Bogiem. Nie znam prawdziwego mężczyzny, który by nie stanął w obronie swojej żony. Także przed Bogiem.
Sąd Ostateczny poznamy, ale tłumaczenie przed Bogiem można zacząć już teraz i tutaj. Choćby przyznając się podczas Sakramentu Spowiedzi do winy za dopuszczenie do śmierci dziecka w celu ratowania życia żony.
Zadziwiające, że katolicki portal pozwala na publikowanie tak ohydnych twierdzeń jak pisze jakiś TomaszL. Stawanie w obronie żony przed Bogiem? Odbiło ci człowieku??? Masz się za większego przyjaciela i bardziej kochającego kobietę niż sam Bóg???Ty się człowieku zastanów nad sobą. Za wymuszanie śmierci żony to zapewniam cię odpowie każdy mizoginistyczny, tępy, w gruncie rzeczy antykatolicki mąż. I jeśli nie rozumie że powinien się z tego spowiadać to zapewne dosięgnie takich pyszałków o krótkim rozumku co sobie roją prawo do decyzji w sprawach ich nie dotyczących Boża sprawiedliwość.
Hm....dziwne komentarze...niezrozumiałe dla wielu mam...mama oddaje życie za dziecko- nawet nie dosłownie bo codziennie wychowując "umiera" w swoim egoizmie.Czyż jest większa miłość niż dać życie za drugiego?Mama ukochała dziecko bardziej niż siebie więc jej decyzja mnie nie dziwi.Po prostu ta mama żyła tym co mówi i obiecuje Bóg!Tylko Miłość jest nieśmiertelna!a nie te parędziesiąt lat życia na ziemi, bez problemów, bez cierpienia.Liczą się te nieuchwytne a jednak najważniejsze dla pięknego życia uczucia miłości wykute w trudnych decyzjach jak u tej mamy.
Szanowanie swojego życia jest gorsze niż poświęcanie go? osobliwe. Jestem mama i jeśli bym stanęła w takiej sytuacji to ratowałabym swoje życie. Także ze względu na swoje inne dzieci.
To nie jest poświecenie swego życia- w tym oddaniu życia wyraziła swoja miłość do drugiego....przecież czyny i również cierpienia dla kochanego człowieka nie uważamy za poświecenie, uważamy je za wyraz miłości...wzorem życia w miłości jest Chrystus, nie oszczędzał najbliższej Matki w cierpieniu ale miłość nierozerwalnie związana jest z cierpieniem.Kazdy z nas dzisiaj zrobił albo zrobi coś w miłości i z miłości do kochanej osoby .... jak mówiła św.Faustyna jak nie czynem to słowem a jeżeli nawet tego nie jesteśmy w stanie, to myślą, modlitwą
Mój mąż drogi TomaszL miałby takie samo zdanie jak ja. Bo nie traktuje mnie jak worka (macicy) do rodzenia jego dzieci. i jemu w głowie sienie mieści że można decydować za kobietę.
TomaszL śmiesz komentować czyjeś wybory i relacje małżeńskie? To powiem tak: współczuję twojej żonie - ja nie potrafiłabym żyć z kimś o kim bym wiedziała, że oczekiwałby że wybiorę swoją śmierć.
"Jezli tak ważne decyzja ma podejmować sama kobieta to po co jej małżeństwo?" Nie po to żeby mieć właściciela czyli męża,który będzie za nią decydował co się stanie z jej życiem i zdrowiem. Naprawdę tylko współczuć żonie.... To co wypisujesz to jakieś zabobony ze starożytnych wieków.
To ty nie rozumiesz małżeństwa. I małżonkowie nie staja się jednym ciałem. To jest metafora. I to dotycząca sytuacji dotyczących seksualności. To ty nie szanujesz odrębności drogiego człowieka - współmałżonka. Jego autonomii. Negujesz w ten sposób katolicyczm i twoerzysz jakieś swoje zabobony o małżeństwie. A takim jesteś jednym cialem że nie masz macicy, nie ty jesteś w ciązy i nie ty możesz umrzeć w wyniku zagrażającej ciąży. I nie ty będziesz leżał w grobie tylko kobieta. Takie to jedno ciało dziadek.
ok, szkoda mi już czasu wiec proponuję na zakończenie takie proste hasło "komunia osób" ze szczególnym odniesieniem do wspólnego podejmowania decyzji dotyczących życia i zdrowia małżonków i ich dzieci.
Kobiety bardzo często oddają swoje życie za dzieci. Może nie w sposób dosłowny, ale można to zobaczyć np na oddziałach patologii ciąży, czy później w szpitalach dziecięcych. Bo tak wygląda realna codzienna matczyna miłość.
Natomiast czy mają obowiązek - nie, zawsze przecież mogą dziecko zabić. Szczególnie to nienarodzone. Tylko czy to jest miłość, czy tylko miłość własna?
Nie - powinny oczywiście popełniać samobójstwo wybierając swoją śmierć....Na szczęście to kobiety decydują o swoim życiu i zdrowiu, a nie niezbyt rozgarnięci starcy. Bo w kraju nie ma i nie będzie frankistowskiej dyktatury.
TomaszL - każdy człowiek ma prawo do obrony własnego życia. Kobieta także. I obrona swojego życia nie jest czymś czego KK zabrania nawet jeśli łączy się to z sytuacją, że kończy się to śmiercią innej osoby. Ile masz lat? 60-70? Masz zawodowe wykształcenie? Bo widzę propagujesz niezgodne z katolicyzmem swoje zabobony typowego dziadka po zawodówce co jest ekspertem od wszystkiego. Poczynając od moralności kończąc na medycynie. Masz tupet.
Zrobiła, co należało. Ale strasznie szkoda tak młodej dziewczyny. I żal małego szczęścia, które zostało bez mamy... Wieczny odpoczynek racz jej dać Panie.
Zawsze przyjmuję następujące założenie: jeśli kobieta w ciąży dowiaduje się, że ma raka, a decyduje się w pierwszej kolejności na urodzenie dziecka, może uratować oboje. Jeśli zaś zdecyduje się na aborcję, dopuszcza się dzieciobójstwa, a sama nie ma ŻADNEJ GWARANCJI, że będzie zdrowa, bo nikt jej takiej gwarancji nie da. Może np. przedłużyć swoje życie zaledwie o rok. Kilka lat temu przeczytałam w zagranicznej prasie następującą historię. Młoda kobieta będąca w ciąży z drugim dzieckiem dowiedziała się, że ma tętniaka.Nie wiem, czy była wierząca, bo w tekście nie było na ten temat ani słowa. Nie było też chyba wzmianki o proponowaniu jej aborcji - ona po prostu chciała urodzić to dziecko. Z operacją musiała zaczekać do porodu. Urodziła zdrowe dziecko, a operacja się udała.
"jeśli kobieta w ciąży dowiaduje się, że ma raka, a decyduje się w pierwszej kolejności na urodzenie dziecka, może uratować oboje"
Na całe szczęście w wielu przypadkach współczesna medycyna pozwala już na leczenie nowotworów u kobiet w ciąży bez zagrożenia dla życia dziecka. I czyni się to tez w Polsce.
Jesli cziecko urodzilo si e w NIemczech, bo zamieszkiwali tam rodzice, to niech tata wieje czym predzej do Polski, bo juz Jugendamt 'zaopiekuje' sie malym, napewo.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji,
w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu.
Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11.
Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w
Polityce prywatności.
A ja uważam ze warto i trzeba mówić na czym polega miłość i że oddanie życia za drugiego człowieka jest najwyższym przejawem miłości.
Według instrukcji Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych Sanctorum Mater" - zatwierdzonej przez Benedykta XVI:
"Podstawowym wymogiem dla rozpoczęcia starań o otwarcie procesu beatyfikacyjnego jest stwierdzenie istnienia autentycznej i powszechnej opinii świętości lub męczeństwa kandydata. Należy więc, jako pierwszy krok, zdobyć dokumenty potwierdzające tejże opinii rzeczywiste istnienie. (..) sprawa beatyfikacyjna i kanonizacyjna dotyczy wiernego katolika, który w życiu, w momencie śmierci i po śmierci CIESZYŁ SIĘ OPINIĄ ŚWIĘTOŚCI, praktykując w stopniu HEROICZNYM wszystkie cnoty chrześcijańskie lub cieszył się opinią męczennika..."
Być może owa kobieta cieszyła się opinią świętości i praktykowała w stopniu heroicznym wszystkie cnoty chrześcijańskie, ale tego nie wiemy, zatem jakieś spekulowanie o beatyfikacji jest przedwczesne.
Czy masz coś do dodania?
Natomiast jak ktoś nieustannie opowiada o "prawie do wyboru" to kompletnie nie rozumie takiej życiowej sytuacji. I jeszcze jedno, to nigdy nie powinna być decyzja tylko kobiety. Nie wolno w takiej sytuacji zostawiać jej samej i obarczać ją pełną odpowiedzialnością. Trzeba zawsze mądrze towarzyszyć i mądrze pomagać.
Ale warto przy okazji tego typu artykułów wspominać, że dzięki wielkiemu postępowi w leczeniu nowotworów część z nich udaje się skutecznie leczyć podczas ciąży. Współcześnie często nie musi być już dramatu wyboru albo życie matki albo dziecka.
A także choćby projekt "Boskie Matki"
Istnieje też tzw. szybka ścieżka onkologiczna.
Z punktu widzenia matki przy rokowaniach typowych dla tego stopnia nowotworu to raczej szczerze wątpię w szanse kolejnej ciąży bo niestety wątpliwym jest pełne wyleczenie.
Czy śmierć to RZECZYWIŚCIE przegrana człowieka?
Kodeks Prawa Kanonicznego: "Kan. 855 - Rodzice, chrzestni i proboszcz powinni troszczyć się, by nie nadawać imienia obcego duchowi chrześcijańskiemu." Ragnar jest imieniem pogańskim, wywodzącym się z mitologii nordyckiej (źródłosłów ten sam, co w ragnarok - wielka bitwa pomiędzy bóstwami Asgardu a demonami Nilfheimu). Żaden szafarz chrztu nie powinien pozwolić ochrzcić dziecka pod tym imieniem. Coś o tym wiem - sam wybrałem patrona mojego bierzmowania wikinga, św. Olafa. Więc wybór jest, trzeba tylko być chrześcijaninem z wiary, a nie z kultury.
A może po prostu przeraża Was tak odważna decyzja i łatwiej jest wymyślać "powody", dlaczego warto było ratować własne życie, zabijając dziecko?!
Matka umarła z powodu raka, a nie z powodu tego dziecka. A Bóg nie funkcjonuje w systemie "kar i nagród" za dobre i złe zachowania.
I ile masz dzieci?
I jestem przekonany, że nikt kto nie doświadczył takiego dramatu nie wie jaką decyzje by podjął. Stąd też nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że rodzice wybierający życie matki, gdy nie da się uratować życia dziecka są gorszymi rodzicami.
Gdyby nas taka sytuacja dotyczyła, to nie tylko bym razem z żoną podjął decyzje co dalej, ale też przyjąłbym pełną odpowiedzialność za podjętą wspólnie drogę leczenia (tę z założeniem śmierci dziecka czy tę z dużym ryzykiem śmierci żony). I to ja bym nas tłumaczył i przed Bogiem i przed tym dzieckiem bez względu czy by ono się urodziło czy też nie.
Sąd Ostateczny poznamy, ale tłumaczenie przed Bogiem można zacząć już teraz i tutaj. Choćby przyznając się podczas Sakramentu Spowiedzi do winy za dopuszczenie do śmierci dziecka w celu ratowania życia żony.
Szczególnie w sytuacji która dotyczy także żyjącego już dziecka.
Natomiast czy mają obowiązek - nie, zawsze przecież mogą dziecko zabić. Szczególnie to nienarodzone. Tylko czy to jest miłość, czy tylko miłość własna?
Na całe szczęście w wielu przypadkach współczesna medycyna pozwala już na leczenie nowotworów u kobiet w ciąży bez zagrożenia dla życia dziecka. I czyni się to tez w Polsce.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.