Powiedz to głośniej

ks. Tomasz Horak

|

GN 44/2011

Wierzący człowieku, chrześcijaninie, nie kul się w sobie, mów o swojej wierze. Słowami i znakami.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Opowiadał znajomy ksiądz... Rzecz działa się, gdy pewien polityk narobił hałasu o krzyż w Sejmie. A ów ksiądz przechodził ulicą dużego miasta. Nie jest tam duszpasterzem, ale po ubiorze widać, że ksiądz. Z naprzeciwka szedł mały chłopak. Skulił się na widok księdza i półgłosem wyrzucił z siebie: „Nie ma Boga”. Reakcja księdza była – wydaje mi się – trafiona: „Powiedz to głośniej”. Mały skulił się bardziej i poszedł w swoją stronę. Czy dziecko samo to wymyśliło? Nie sądzę. Mając do czynienia z dziećmi już ponad 40 lat, wiem, że dziecięce dusze i umysły są w naturalny sposób chrześcijańskie, czy jak kto woli: religijne.

Nawet jeśli dziecko wyrasta w rodzinie ludzi niewierzących. A ten chłopak poczuł w sobie tak silną wewnętrzną presję, że na widok księdza musiał uzewnętrznić nagromadzony w myślach, w uczuciach, w sercu bunt. Bunt? Tak mi się zdaje. Tyle że ów bunt był chyba skierowany w dwóch kierunkach. Z jednej strony przeciw wszystkiemu, co przypomina o Bogu. Z drugiej strony był to bunt przeciw temu, co słyszał od dorosłych, a co przekreślało naturalną potrzebę wiary dziecka. W każdym razie dla malca pytanie o Boga przestało być sprawą obojętną. Bo usłyszałem kiedyś taką diagnozę: „Ludzie nie są przeciwni wierze, Kościołowi, Bogu. Ich to nic nie obchodzi”.

Pewnie tacy też są, zwłaszcza gdy upaćkali się w moralnym błocie. Ale przypuszczam, że to jest margines. Wybuch nienawiści wobec krzyża jest argumentem na potwierdzenie mojej tezy. Wybuch prymitywnej nienawiści, jaka nie przystoi zwłaszcza osobom publicznym. A co na to my, chrześcijanie? My wierzący? My duchowni? My świeccy katolicy? Odpowiedź wydaje się prosta i sama się narzuca. Musi być nas widać i słychać. Wierzący człowieku, chrześcijaninie – ty też powiedz to głośniej! Nie kul się w sobie, mów o swojej wierze. Słowami i znakami.

Krzyżyk, koloratka, pozdrowienie przechodzącej zakonnicy (bo one zawsze z uporem wiarę manifestują, dziękujemy wam, kochane siostry!). Nakreślony przed posiłkiem znak krzyża, także w eleganckiej restauracji. Przed kościołem jakikolwiek, ale czytelny znak uszanowania. A jeśli staniemy wobec ateistów i agnostyków – jak niedawno chrześcijańska młodzież w Krakowie – to z radością i entuzjazmem trzeba wyśpiewać swoją wiarę, jak ci młodzi. Przeciw ponuractwu i krzykliwości niewiary. Bo widziałem już trochę życia. Wiem, że to niewiara jest smutna i wrzaskliwa. A ów chłopak, dla którego „nie ma Boga”? Skoro sprawa nie jest dla niego obojętna, znajdzie radośniejszą odpowiedź.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.