Mówili na niego Hanik

Edward Kabiesz

|

GN 42/2011

publikacja 20.10.2011 00:15

Ksiądz Jan Macha nie jest na Śląsku postacią nieznaną, ale tak naprawdę wiemy o nim niewiele. Dagmara Drzazga wykorzystała szansę na wypełnienie tej luki. Do kin wchodzi właśnie jej film opowiadający historię ks. Machy.

Jedno ze zdjęć księdza znajdujących się w rodzinnym archiwum Jedno ze zdjęć księdza znajdujących się w rodzinnym archiwum
Archiwum rodzinne

Miał 28 lat, kiedy został ścięty przez Niemców na gilotynie w katowickim więzieniu. – „Jest dla mnie wielką postacią” – mówi ks. Bartłomiej Bober, wikariusz parafii św. Józefa w Rudzie Śląskiej, w filmie „Bez jednego drzewa las lasem zostanie”. Ksiądz Bober pracuje dziś w tej samej parafii, w której od 10 września 1939 r. pracował ks. Macha.

Chcieli czynić dobro

„Mam 25 lat. Teraz uświadamiam sobie, że ci, którzy zginęli, byli właściwie moimi rówieśnikami. Ksiądz Macha miał 28 lat, a kleryk Joachim Guertler tylko 24. Będąc w moim wieku, zginęli za to, że chcieli czynić dobro” – dodaje ks. Bober. To również dzięki osobistym refleksjom ks. Bobera i tych, którzy mówią o nim w filmie, unika on charakterystycznego dla współczesnego telewizyjnego dokumentu banału „gadających głów”. W filmie, jak w każdym dokumencie, nie brakuje oczywiście faktów, ale ambicje twórców były większe. Już pierwsze, niezwykle sugestywne, nasycone emocjami kadry sugerują widzowi, że nie będzie to zwykły film dokumentalny. To miejscami mistyczna niemal podróż w poszukiwaniu prawdy o człowieku, który, jak mówi Aleksandra Kucht, jego krewna, „nie może zagrać z jej synem w fusbal”, ale cały czas obecny jest w ich życiu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.