Mali w kryzysie

Joanna Jureczko-Wilk

|

GN 38/2011

publikacja 22.09.2011 00:15

Od początku tego roku padło już ponad 1300 małych piekarń. Choć to jeszcze nie kryzys, najmniejsi przedsiębiorcy pierwsi i najbardziej dotkliwie odczuwają rynkowe zawirowania.

Mali w kryzysie Ponad połowa Polaków zatrudnionych w gospodarce pracuje w małych firmach Roman Koszowski

Dla biznesmenów to nie jest łatwy rok. Za oceanem Amerykanie walczą o przywrócenie swojej wiarygodności kredytowej, kraje UE mają na głowie bankrutującą Grecję i problem chwiejącej się wspólnej waluty euro, a w centrum Warszawy bije po oczach licznik dwunastocyfrowego długu publicznego. Najtrudniej jest przetrwać ten czas małym firmom: jednoosobowym, rodzinnym, zatrudniającym kilku lub kilkunastu pracowników. A właśnie na nich opiera się nasza gospodarka.

Małych niemało

W Polsce małe firmy liczebnie górują nad wielkimi zakładami pracy. Blisko 99 proc. z 1,8 mln firm to firmy mikro (czyli zatrudniające do 9 pracowników) i małe, których liczba pracowników nie przekracza 49. Wśród nich najbardziej popularne jest tzw. samozatrudnienie. Ponad połowa wszystkich podmiotów to firmy jednoosobowe, których jedynym pracownikiem jest sam właściciel.

Ale rynkowych maluchów nie można lekceważyć, bo w liczbie ich siła! W tysiącach osiedlowych sklepików, zakładach szewskich, w gospodarstwach agroturystycznych, biurach nieruchomości wypracowuje się prawie połowę produktu krajowego brutto. Według danych Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, w 2008 r. domeną małych i mikroprzedsiębiorstw były: rybołówstwo i rybactwo (wypracowują 92 proc. PKB tej branży), obsługa nieruchomości i firm (76 proc. PKB), handel i naprawy (76 proc.), budownictwo (71 proc.) oraz hotele i restauracje (69 proc.).

 

Mali liczą się też w przemyśle, transporcie, łączności, ochronie zdrowia i opiece socjalnej oraz w innej działalności usługowej. Małe zakłady są też największymi pracodawcami. Dzięki nim zatrudnienie ma ponad połowa wszystkich pracujących w gospodarce. Jednak im mniejsza firma, tym słabsze zarobki. W 2009 r. przeciętne zarobki brutto w mikroprzedsiębiorstwach wyniosły 1879 zł, w średnich firmach były prawie dwa razy wyższe, a 3850 zł średnio płaciły pracownikom duże zakłady pracy. Oczywiście zarobki zależą od branży (najwyższe w dziedzinie informacja i komunikacja; najniższe w gastronomii i w działalności zawiązanej z zakwaterowaniem) oraz od rejonu kraju (na Mazowszu w małych firmach zarabiało się średnio prawie dwa razy więcej niż w woj. warmińsko-mazurskim).

Krusi i delikatni

– Małe przedsiębiorstwa są wrażliwe nie tylko na kryzys, ale nawet na jego zapowiedź – zaznacza Jerzy Bartnik, prezes Związku Rzemiosła Polskiego. Wiele nie otrząsnęło się jeszcze po poprzednim światowym kryzysie. Wprawdzie tylko co 4. mała firma eksportuje swoje towary za granicę i przez to jest bardziej narażona na wahania koniunktury, ale także na rynku krajowym nie było łatwo. Spadały dochody, kontrahenci spóźniali się z płatnościami, a zobowiązania trzeba było płacić. Dużym firmom jest w takiej sytuacji łatwiej – wezmą kredyt bankowy i pożar ugaszony. Mały z kłopotami na przychylność banków liczyć nie może. Najczęściej więc pożycza pieniądze od rodziny i znajomych. Wielu tego nie wytrzymało, niektórzy do dzisiaj spłacają długi.

 

– Od 7 lat mówimy o tym, żeby na poziomie lokalnym – na przykład gminy – stworzyć fundusz pożyczkowy – dodaje prezes Bartnik. – W kryzysie małym przedsiębiorcom zaczyna brakować kapitału obrotowego. Wtedy pożyczki potrzebne są szybko: kiedy brakuje na zapłacenie ZUS-u albo innych zobowiązań.

Potrzebę takiego funduszu pokazały też wydarzenia z początku lata. Fala bankructw groziła plantatorom ogórków, które były podejrzewane o roznoszenie śmiertelnej bakterii w Niemczech, a potem także w innych krajach. Kiedy w lipcu wichura nawiedziła zagłębie paprykowe na Mazowszu, właścicielom zniszczonych upraw pomoc potrzebna była natychmiast. Pomoc państwa w takich przypadkach – jeśli w ogóle jest – przychodzi zbyt późno.

Końca nie widać

– W ubiegłym roku radykalnie spadła liczba mikro- i małych przedsiębiorstw – mówi Miłosz Marczak z PARP, która właśnie kończy przygotowanie okresowego raportu o stanie małych i średnich przedsiębiorstw. To objaw nie tyle samego kryzysu, ile obaw i paniki na rynkach. Także z cokwartalnych badań wrocławskiego Instytutu Keralla Research wynika, że wśród małych przedsiębiorców panuje pesymizm.

– Kiedy po raz pierwszy w lipcu 2009 r. zadaliśmy przedsiębiorcom pytanie o koniec kryzysu, rok 2011 – jako progowy – podawało zaledwie 27 proc. badanych – mówi Izabella Młynarczyk, analityk Instytutu Keralla Research. – Teraz niemal 60 proc. badanych twierdzi, że w 2012 r. lub później uda się rozwiązać problemy gospodarek. Taka atmosfera nie sprzyja innowacjom i rozwojowi.

Jak im pomóc?

Statystyki pokazują, że ofiarą kryzysu albo nawet tylko jego zapowiedzi w pierwszej kolejności padają najmniejsi. W 2009 r. zniknęło z rynku blisko 378 tys. przedsięwzięć mikro – o jedną trzecią więcej niż w latach poprzednich. Ale one też w pierwszej kolejności potrafią się otrząsnąć po niepowodzeniach i znów stanąć na nogi. Bo chociaż 9 na 10 upadających firm to przedsiębiorstwa zatrudniające do 9 pracowników, także wśród nowo powstałych firm dominują mikro. Co zrobić, żeby także biznes w skali mikro czuł się bezpiecznie i przez lata mógł się rozwijać?

 

– Potrzebne są realne rozwiązania: przyjazne e-urzędy, czasowe obniżenie podatku VAT, możliwość karencji przy opóźnieniu płatności świadczeń ZUS-u– wymienia Izabella Młynarczyk. – Tymczasem funkcjonujemy w rzeczywistości, w której nadal uznaniowość urzędników w interpretacji prawa dominuje nad jednoznacznością przepisów, w której podnosi się płace minimalne i nakłada na pracodawców nowe obowiązki (jak ostatni pomysł, by rozliczać pracowników z obowiązku podatkowego), w której takie relikty, jak brak pełnego odpisu VAT od zakupu samochodu służbowego traktowane są przez Ministerstwo Finansów jako świetna metoda na zapewnienie sobie stałych wpływów do budżetu. Przykłady można wyliczać, ale nie o to przecież chodzi. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.