Do widzenia pani

Barbara Gruszka-Zych

Wieczorem w jednym z ogólnodostępnych programów wyskoczyła mi przed oczy panienka z prawie gołym biustem. A na dodatek potem prawie płakała, że go pokazała.

Do widzenia pani

Zmusili ją do tego jurorzy, obiecując, że jak im się taka obnażona spodoba, to przejdzie dalej w zmaganiach o bycie top modelką. – Musisz być gotowa na wszystko – krzyczeli do niej zza stołu, podgrzewając atmosferę. – A jak nie, to dziękujemy, do widzenia. Dziewczyna nie chciała się pożegnać, więc się zaczęła rozbierać. Tak do końca nie obnażyła piersi, bo starała się je przysłonić rękami i rozpuszczonymi włosami, ale wymagało to sporej akrobacji. Ostatecznie ten brawurowy i wymagający samozaparcia popis nie został doceniony. Jury jednogłośnie zdecydowało: „nie przechodzisz dalej”. A dziewczyna, mająca jeszcze przed chwilą w perspektywie karierę top modelki, została sama ze swoimi nagimi piersiami, które obejrzały setki tysięcy widzów. I ze strachem - co na to powiedzą najbliżsi, którzy chyba nie przypuszczali, jaką ich córce czy siostrze przypadnie zapłacić cenę. Bo właśnie o dużych kosztach takiego telewizyjnego show wypada tutaj mówić. I zadawać sobie pytanie, w imię czego występujące w nim osoby mają być tak musztrowane i skazane na pozbawianie intymności, rzec można – medialne „ z szat obnażane”?  W tym momencie muszę wyjaśnić, że przyszło mi oglądać ten zaskakujący striptease w programie „Top modelka”, który został przeflancowany na grunt polski ze Stanów Zjednoczonych. Kilkanaście uczestniczących w nim kobiet bierze udział w rywalizacji o najwyższą nagrodę – kontrakt z jednym z prestiżowych magazynów mody. W magazynie taka delikwentka będzie prezentowała ciuchy, tu, w przedbiegach – musiała zaprezentować nagie ciało. I to jeszcze zmuszana do tego werbalnym gwałtem.  „Jak nie pokażesz piersi, to do widzenia!!!” – krzyczeli do niej całkiem ubrani jurorzy. W momencie kiedy odrzucona z programu dziewczyna tłumaczy się koleżankom dlaczego to zrobiła – wyłączyłam telewizor. I pomyślałam, że tych zadufanych w sobie jurorów też powinien oceniać jakiś juror. Żeby mogli usłyszeć: „Jak tak dalej będziecie, to – do widzenia”.