Dziś to mnie nic nie zatrzyma!

Marcin Jakimowicz

|

GN 33/2011

publikacja 18.08.2011 00:15

Ks. Natanek: – Prezydent Lech Kaczyński zginął, bo nie posłuchał naszych orędzi. Staruszek koszący trawę w Grzechyni: – Natanek? Oczytany człowiek, gdyby tak nie wojował, pewnie i biskupem by został.

Ks. Natanek ucieka się do apokaliptycznych wizji i niepotwierdzonych prywatnych objawień – orzekła  kuria Ks. Natanek ucieka się do apokaliptycznych wizji i niepotwierdzonych prywatnych objawień – orzekła kuria
roman koszowski

Którędy do księdza Natanka? – pytam pracujących przy drodze w Grzechyni robotników. – Do księdza? To już nie żaden ksiądz. To zwykły chłop w portkach jak my.
Gdzie znajduje się źródło pęknięcia, które zaowocowało suspendowaniem kontrowersyjnego kapłana?

Warownia

„Ha, dziś to jestem rozpalony, dziś to mnie nic nie zatrzyma”.
Ks. Natanek w czasie kazania

– Szkoda, że się tak pogubił. On naprawdę robił przez lata wiele dobra – opowiadają mieszkańcy Grzechyni. Pamiętają, jak budował „pustelnię” od zera, a na Mszę w szczerym polu przyjeżdżał motorem. Opowiadają o tym, jak pomagał budować boisko. – Dwa lata temu otoczył dom rzeźbami aniołów – wspomina mieszkająca nieopodal pustelni kobieta. – A ja czytałam, że jak ktoś otacza się aniołami, to znaczy, że czuje się zagrożony.

Podjeżdżamy pod „Niepokalanów”. Tam mieszka wraz ze swymi rodzicami i świtą ksiądz, którego nazwisko bije ostatnio wszelkie rekordy popularności. Czuję się wywołany do tablicy. Ksiądz Piotr Natanek wymachiwał moim tekstem („Melduję posłusznie” GN 28) na słynnej Mszy, w czasie której wypowiedział posłuszeństwo kard. Dziwiszowi. Siedziałem na urlopie, zajadałem rybkę nad morzem i niespodziewanie stałem się najbardziej posłuszną owieczką Rzeczpospolitej. Ale to nie będzie sensacyjny tekst o rozsadzaniu Kościoła. To raczej smutna historia gorliwego księdza, który bardzo się pogubił. I bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje modlitwy.

„Niepokalanów” to nie pustelnia. To warownia. Solidne bramy, rosłe wieże wartownicze (Smoleńska, Pruska, Wołyńska i Czworga Narodów), kilkadziesiąt flag. Na obrazach Jezus – król Polski. Pustelnia przypomina do złudzenia Biskupin. Tyle że ukryty wśród szachownicy pól Beskidu Makowskiego. Na łąkach rozsiadły się potężne rzeźby. Powstały – jak głoszą tablice – z inicjatywy ks. dr. Natanka.

Wchodzimy do „pustelni”. Wiemy, że dziennikarze są w niej traktowani jako persona non grata, ale nie chcemy się bawić w udawanie zagubionych w Beskidzie turystów. W środku kilku mężczyzn. Żywo dyskutują. – Jest ksiądz Piotr? – Nie ma. Wyjechał. Chyba do Kalwarii. Lepiej panowie odejdźcie, sytuacja jest tu bardzo napięta – zagaja jeden z nich. – Po co z nimi gadasz? Jesteś rzecznikiem księdza? – ucina jego kolega. Pod jego nogami posłusznie maszeruje stadko gęsi.

Na każdym kroku wyczuwamy podejrzliwość. – Po co te zdjęcia? Jest zakaz fotografowania – robotnicy uwijający się przy monumentalnej figurze Chrystusa przerywają pracę. – Żadnych zdjęć!

Atmosfera pełna napięcia. Królestwo wewnętrznie rozbite. Co z tego, że przy kościele rozłożona jest egzorcyzmowana sól, skoro na kazaniach z pobliskiej ambony padają słowa o masonach z krakowskiej kurii i błędach Vaticanum Secundum? – Panowie są z „Gościa”? – po drewnianych schodach zbiega młody chłopak. – Ksiądz nie życzy sobie tu panów, proszę natychmiast opuścić to miejsce. Nie chce wysłuchać żadnych argumentów i ostentacyjnie zamyka za nami bramę.

Przeniesiemy Dzień Dziecka!

„Kiedy przejmiemy nad Europą władzę, wykorzystamy szkoły, które będą w naszym duchu, i bardzo szybko przeniesiemy Dzień Dziecka z 1. czerwca na wrześniową uroczystość św. Stanisława Kostki”.
Ks. Piotr Natanek, 31 lipca

Gdy przeczytałem na głos ten cytat, wielu znajomych ryknęło śmiechem. Zdanie to pokazuje, w jak absurdalne regiony zapuszcza się kapłan. Problem polega na tym, że otacza go spora grupa osób, które podobne słowa przyjmują bezkrytycznie. Obok ambony w Grzechyni stoi ogromny portret o. Pio. Po tekstach o suspendowaniu ks. Natanka do redakcji GN zaczęły spływać mejle. W wielu jak bumerang powracał argument, w którym małopolskiego księdza przyrównywano do stygmatyka, który „był również ukarany przez Kościół, a jednak został świętym”. Przyznam, to zdumiewające porównanie, bo zachowanie świętego z Pietrelciny było odwrotnością buntowniczych dokonań kapłana spod Makowa. Gdy o. Pio przenoszony był z miejsca na miejsce, przyjmował to z pokorą. Gdy Watykan ograniczył stygmatykowi czas na Eucharystię do 45 minut, przyjął to w milczeniu. „Był posłuszny Kościołowi nawet w okresie, gdy doświadczył z jego strony wielu cierpień” – wspomina o. Marciano Morra, świadek życia świętego.

„Bóg chce, by powstało w Kościele wielkie święto na prawach Bożego Narodzenia i Zmartwychwstania, święto Dwojga Serc”. Te słowa padły podczas kazania 31 lipca. Na Eucharystii, którą ksiądz Natanek odprawił mimo suspensy. Podstawą wprowadzenia święta są według kapłana m.in. prywatne objawienia Vasuli Ryden, na których temat negatywnie wypowiada się Kongregacja Nauki Wiary. Kapłan przyciąga do prowadzonej przez siebie „pustelni” setki osób. Cierpią na deficyt romantycznego mesjanizmu? Brak radykalizmu w głoszeniu Ewangelii? Przyciąga ich lansowana na kazaniach w Grzechyni czarno-biała wizja świata, z jasnym rozróżnieniem na „nas” i „ich” (nazywanych często po imieniu masonami)?

W „pustelni” dokonało się przez lata mnóstwo dobra. Bóg dotykał tłumy ludzi w czasie Mszy o uzdrowienie, setki młodych spędzało tu owocnie letnie kolonie. Ksiądz Piotr dał się poznać jako gorliwy charyzmatyczny pasterz. Co się stało? Gdzie nastąpiło pęknięcie, szczelina, przez którą wlało się nieposłuszeństwo?
Komunikat metropolity krakowskiego z 20 lipca precyzuje, że „podstawą decyzji jest ostentacyjnie okazywane przez ks. Natanka nieposłuszeństwo, polegające na uporczywym głoszeniu przezeń niezgodnych z nauką Kościoła poglądów (…) opartych na prywatnych objawieniach”. Dwa miesiące wcześniej w oświadczeniu skonkretyzowano, że ks. Natanek „ucieka się do apokaliptycznych wizji i niepotwierdzonych prywatnych objawień”.

Źródło konfliktu leży w bezgranicznym zaufaniu we własne zdolności rozeznania. Jeśli ktoś ufa bardziej objawieniom nieznanej nikomu 33-letniej Agnieszki z Ostrołęki („do 33. roku żyła w grzechu ale od 2009 roku zaczęła rozmawiać z samym Jezusem”) niż intuicji prowadzonego przez Ducha Kościoła…

Kim jest związana z Grzechynią wizjonerka? „Urodziła się około 33 lat temu – opisuje ks. Piotr. – Pierwszą rozmowę miała z Janem Ewangelistą 26 lutego 2009 roku, a następne 27 listopada 2009 roku z Panem Jezusem i od tego czasu Jezus przekazuje orędzia aż do dziś”. Czy kapłan spod Makowa nie pospieszył się z nadaniem imprimatur niesprawdzonym przepowiedniom? Czyżby zapomniał, że pierwszym i podstawowym kryterium rozeznawania duchowego jest zgodność z nauczaniem Kościoła? Przecież o tym wiedzą nawet raczkujący charyzmatycy! Podobny kryzys przerobił na własnej skórze przed laty prężny Ruch Rodzin Nazaretańskich, a jego członkowie do dziś liżą rany po bolesnym pęknięciu. Rozeznanie Kościoła okazuje się zbawienne. Choć często jest bolesne, Przekonał się o tym na własnej skórze święty Franciszek, którego Innocenty III… odesłał do świń. Czy Biedaczyna ogłosił, że odtąd następca Piotra będzie „wył w piekle”? Nie. Posłusznie wykonał nakaz. Efekt? 30 tysięcy braci w czarnych, brązowych i szarych habitach, którzy niedawno świętowali rocznicę zatwierdzenia franciszkańskiej reguły.

Sielsko-anielsko?

„Pozostanę dalej kapłanem. Ale na bocznych torach. Tak jak abp Lefèbvre. Wypowiadam publicznie posłuszeństwo memu biskupowi. W Kościół katolicki nigdy nie uderzę, natomiast faryzeuszy i zdrajców będę jeszcze bardziej ścigał”.
Kazanie, 23 lipca

W kazaniach ks. Piotra pojawia się argument, że po intronizacji Chrystusa na króla Polski nasza ojczyzna stanie się krajem płynącym mlekiem i miodem. Tyle że, przyznajmy, te sielskie, anielskie przepowiednie to niezbyt biblijna perspektywa. Targi Książki Katolickiej na warszawskim Służewie. Sala nabita po brzegi. Przy stole prof. Anna Świderkówna. Dlaczego to właśnie Żydzi zostali narodem wybranym? – prowokuje jeden z czytelników. – A pan myśli, że to wybranie do zaszczytów? Do sielskiego życia? Nie! To wybranie do ogromnego cierpienia, do współodczuwania tego, co przeżywa Bóg – odpowiada biblistka.
Wystarczy przeglądnąć pobieżnie podręczniki historii Polski i prześledzić wydarzenia, które dotknęły nasz kraj po tym, jak jego królową została obwołana Maryja. Bolesne rozbiory, zawirowania, okupacje, morze cierpienia i krwi. Owoce są imponujące. Ocalał duch narodu, zahartowała się wiara. Ale jakim kosztem! Na jakiej podstawie kapłan spod Makowa twierdzi, że jeśli w 2017 r. „polski Sejm, prezydent i biskupi ogłoszą Jezusa Chrystusa królem Polski, to na 1000 lat nastanie era spokoju?”.

– Z kazań ks. Piotra wyłania się obraz Chrystusa, który jest zawężony do osobistych wizji i prywatnych objawień, bardzo mocno kontrowersyjnych, zwłaszcza gdy chodzi o samą ideę zbawienia. Ksiądz Natanek uważa bowiem, że tylko ten Chrystus, którego on odkrył, skutecznie zbawia. Z tym wiąże się jego błędne przeświadczenie, że tylko on wie, co trzeba zrobić, by się zbawić. Mówił w wielu swych kazaniach, że jeżeli w 2017 r. polski Sejm, prezydent i biskupi ogłoszą Jezusa Chrystusa królem Polski, to przynajmniej na 1000 lat nastanie era Ducha Świętego, zbawienia, spokoju. Szatan będzie pokonany i będzie można spokojnie głosić Ewangelię. Jest to sprzeczne z głoszoną od 2 tys. lat nauką Kościoła o królestwie Bożym – przypomina ks. dr Józef Morawa, wykładowca teologii fundamentalnej Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.

Co ciekawe, sama Rozalia Celakówna, zmarła w opinii świętości pielęgniarka, na której wizje powołują się zwolennicy intronizacji (zamieszanie wokół kontrowersyjnego kapłana zablokowało chyba skutecznie jej proces beatyfikacyjny), w żadnym ze swoich pism nie wspominała, że Chrystus ma nosić tytuł „Jezus Król Polski”.
Ksiądz Natanek użył agresji wobec dziennikarzy TVN. Kapłan, którego ręce namaszczone zostały do błogosławieństwa, zawołał: „Niech przekleństwo Boga zstąpi na Was, teraz i na wieki wieków”. Ostatnio coraz częściej z jego ust pada nazwisko arcybiskupa Lefèbvre’a. Łatwo przewidzieć dalszy ciąg tej historii…

Co warte zauważenia, jeszcze niedawno ksiądz Natanek pisał o wiernej służbie papieżowi. „Dla konsolidacji naszych kapłańskich sił, pragnę ogłosić istnienie nieformalnego ruchu kapłańskiego Christeos – pisał. – Celem ruchu jest ultramontanizm i opowiedzenie się jednoznacznie po stronie papieża przed schizmatyckimi zagrożeniami powstawania Kościołów partykularnych i narodowych. W drugim wymiarze, trwanie przy tradycji Kościoła i wierze ojców. Członkostwo tego ruchu kapłańskiego jest dwustopniowe. Pierwszy stopień – sympatyk. Drugi stopień – wierna służba Bogu, papieżowi i Kościołowi. By osiągnąć ten stopień, należy: 1) zaliczyć egzamin z 6 lektur przed komisją egzaminacyjną [w tym dwie książki autorstwa ks. Natanka – przyp. autora]; złożyć wyznanie wiary na piśmie, przysięgę antymasońską i antymodernistyczną oraz uciąć wszelkie związki z szatanem (alkohol, kobiety, etc.)”.

Odejdź stąd, szatanie!

„Słowa, moi drodzy, podyktował Pan Jezus. Zapamiętajcie: »Pamiętajcie o błędzie Piłata, bał się tylko utraty swojej pozycji, a utracił wszystko. Kto nie opowie się za Jezusem Chrystusem i Jego królowaniem, ten utraci to wszystko jak tamten, który był ostrzegany«. Czy głoszę Wam coś innego? Z tego teamu ostrzegany był nasz prezydent, już go nie ma, ostrzegany był abp Józef, już go nie ma. Jawnie blokowali królowanie Pana (…)”.
Ks. Natanek w czasie kazania

Niepotrzebne są komisje sejmowe i raporty MAK-u. Ksiądz Piotr ma gotową odpowiedź nawet na katastrofę smoleńską. Lech Kaczyński zginął, ponieważ nie posłuchał orędzi z Grzechyni.
Wbrew powszechnej opinii młodej lewicy o tym, że księża prowadzą listę tych, którzy będą smażyli się w piekle, Kościół nigdy (!) nie orzekł o tym, że jakakolwiek osoba została potępiona. Na „czarną listę” nie załapali się ani Hitler, ani Stalin. Jakim więc prawem zbuntowany kapłan umieszcza na niej biskupa Życińskiego? Słowa o tym, że zmarły arcybiskup lubelski „wyje w piekle”, skutecznie odstraszyły od „pustelni” wielu mieszkańców Grzechyni.
Wokół „Niepokalanowa” zrobiło się duszno od oskarżeń, niedomówień, klątw. Przed kilkoma dniami ksiądz Natanek ironicznie nazwał wiernych, którzy otaczali ołtarz, „sekciarzami”.

W Grzechyni coraz częściej dochodzi do absurdów. – W niedzielę 7 sierpnia, gdy do księdza Natanka zjechały pełne autobusy ludzi, opalałam się w ogrodzie – wspomina właścicielka działki nieopodal pustelni. – Byłam w ogródku w krótkich spodenkach, bluzce na ramiączkach. Nagle podeszła do mnie jedna z kobiet i syknęła: „Odejdź stąd, szatanie!”. Wie pan, mieszkam tu od lat i zrobiło mi się bardzo przykro…
Bunt kapłana rodzi poważne niebezpieczeństwo. Po zamieszaniu wokół Grzechyni zaczynamy na wiele „odgórnych”, Bożych inicjatyw patrzeć z pewną podejrzliwością i węszyć w nich nieposłuszeństwo. Msze o uzdrowienia? Proroctwa? Ruchy odnowy Kościoła? Nowe zgromadzenia?

Wyjeżdżam z Grzechyni żegnany przez wysokie obwieszone tasiemkami figury przy drodze. Patrzę na zachód. Za skąpaną w deszczu górą skryła się Stryszawa – zabita dechami wioska, w której niepozorna góralka Kunegunda Siwiec otrzymywała przez wiele lat przesłanie z samego nieba. Dzień w dzień rozmawiała z Jezusem, który powiedział wprost, że lubi u niej… odpoczywać. Bezgraniczne posłuszeństwo i zaufanie, bez sztandarów, rzucania klątw. Nic dziwnego, że przesłanie mistyczki promieniuje po kilkudziesięciu latach, a podyktowane przez nią sentencje studiują mnisi Karmelu. Pokora prostej góralki zza miedzy zapiera dech w piersiach. To cnota, której nie znajduję w Grzechyni. Czy na siłę muszę doszukiwać się w źródłosłowie tej nazwy znajomego wyrazu?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.