Poezja po Smoleńsku

Wojciech Wencel

|

GN 30/2011

publikacja 28.07.2011 00:15

Wstrząsający dziennik wewnętrzny Romana Misiewicza.

Wojciech Wencel Wojciech Wencel

Czym jest poezja? Sztuką układania pięknych słów? Zabawą językiem? Przenikaniem się obrazów? Rytmem? Melodią? Modlitwą? Pewnie wszystkim po trochu, ale jej istota jest inna. Poezja jest prawdą o świecie, o tym, co pulsuje w jego głębi, co napędza wszelkie istnienie, a jednocześnie jest najbardziej utajone, ukryte, ciemne i najtrudniejsze do wyrażenia. Rainer Maria Rilke pisał w jednym z „Sonetów do Orfeusza”: „To nie to, chłopcze, że kochasz, i jeśli/ śpiew rozewrze twe usta, ty zapomnieć ucz się,// żeś zaczął śpiewać. To przemija z biegiem lat./ Inne ma tchnienie głos prawdziwej pieśni./ Tchnienie wokół nicości. Oddech w Bogu. Wiatr”. Ten ciemny mechanizm istnienia nie da się zdefiniować, nie da się zamknąć w pojęciach naukowych, religijnych czy filozoficznych, a dotarcie do niego często wiąże się z ciężkim doświadczeniem życiowym, łzami, szaleństwem i poczuciem zagubienia.

Po 10 kwietnia 2010 roku prawda stała się centralnym problemem polskiego życia. Pogrążeni w narodowej traumie stawialiśmy pytania nie tylko o przyczyny katastrofy, ale i jej duchowy sens. Wielu z nas odczuło metafizyczną grozę, jakby wydarzenia pod Smoleńskiem na moment uchyliły drzwi do tajemnicy życia i śmierci, dobra i zła. Oczywiście ten stan zbiorowej refleksji nie mógł trwać długo. Służby porządkowe nad wyraz energicznie zajęły się gaszeniem zniczy i usuwaniem kwiatów z Krakowskiego Przedmieścia, a media potraktowały autentyczny głód prawdy jako partyjną rozgrywkę. Na szczęście istnieje poezja, w której prawda może się zakorzenić i wzrastać na świadectwo Bogu i ludziom. Nie da się jej wyrwać, bo słowo poety jest wieczne. Choćby spalono wszystkie książki, raz przeczytany wiersz będzie istniał w świadomości czytelników.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.