Heroizm albo śmierć

Franciszek Kucharczak

|

GN 28/2011

publikacja 14.07.2011 00:15

Myśl wyrachowana: Nikt nie musi chcieć tego, co mu się chce.

Heroizm albo śmierć Franciszek Kucharczak

Wielką karierę zrobiło ostatnio powiedzenie: „nikt nie musi być heroiczny”. Wygłasza się je zazwyczaj dla uzasadnienia aborcji (bo powstrzymanie się od zabicia chorego maleństwa to ponoć heroizm), ale coraz częściej już i w odniesieniu do jakiegokolwiek wysiłku duchowego. W praktyce oznacza to, że nikt nie musi być przyzwoity, a nawet normalny. Nikt nie musi odwracać wzroku, gdy widzi pornograficzne obrazki, nie musi też powstrzymać swoich nóg przed wkroczeniem do „agencji towarzyskiej”. Mąż nie musi być wierny swojej żonie, a nawet nie powinien, bo inaczej to mu – jak tłumaczył mi jeden czytelnik – „sperma do głowy uderzy”. Heroizm to zatem rzecz niezdrowa, a nie dbać o zdrowie to grzech. Podobnie uważają wieczni chłoptasie, którzy chronicznie „są z dziewczyną”, bo się nie muszą heroicznie żenić. A jak się trafi lepszy model, to przecież nie będą heroicznie trwali przy gorszym. Nie może się chłop oprzeć, żeby wejść do knajpy? Niech włazi, przecież on nie heros. A że wychodząc z knajpy, oprzeć się musi, to już rzecz inna.

Facet ma zachciankę ożenić się z facetem – niech się żeni, nie wolno od niego wymagać heroizmu bezżenności (bo w odróżnieniu do chłoptasiów homodziałacze za heroizm uważają brak żony, choćby wąsatej) Ale to prawda, że nikt nie musi być heroiczny, bo też nikt nie musi być szczęśliwy. Tak się bowiem składa, że prawdziwego szczęścia doświadcza tylko ten, kto żyje zgodnie ze swoim sumieniem, czyli z wolą Bożą. A wierność sumieniu nie jest możliwa bez codziennych aktów heroizmu. Stale trzeba rezygnować z czegoś wygodnego dla czegoś lepszego, choćby z ulubionego filmu na rzecz zajęcia się dziećmi. Ale można tego nie robić. Można być samolubnym bęcwałem, którego jedyną troską jest sposób uniknięcia alimentów. Można codziennie wybierać pustą przyjemność, codziennie można zmykać przed odpowiedzialnością – przecież nie musimy być heroiczni.

Tak rośnie pokolenie Sodomy. Przecież nie od razu mieszkańcy tego biblijnego miasta odmienili płeć, a nawet gatunek swoich „partnerów”. Nie od razu żyli wyłącznie po to, żeby się wyżyć. Oni musieli się pogrążać w cuchnącym bagnie stopniowo, bo człowiek do każdego łajdactwa musi sobie najpierw dorobić „teologię”. Musi sam siebie oszukać intelektualnym bełkotem, bo nie zniósłby myśli, że jest mdłym typem, tchórzem i żałosnym, lubieżnym dziadem. A jednak, niezależnie od tego, co gadają cyniczni demagodzy, heroizm jest obowiązkiem każdego człowieka. Każde odrzucenie grzechu jest już heroizmem. Kto nie chce tego obowiązku podjąć, robi to przede wszystkim na własną szkodę. Paradoksalnie ten człowiek jest właśnie nieszczęśliwy i musi samotnie nieść koszmarne skutki swoich głupich wyborów. Wybór heroizmu natomiast jest trudny tylko w pierwszej chwili. Bo czasem trzeba z tego powodu stracić pracę, pieniądze, zęby, a już na pewno czas. Ale potem szybko okazuje się, że idzie z człowiekiem Chrystus. A jak trzeba, to i człowieka poniesie. Taki ten heroizm straszny.

 

 

Moralność nieetyczna

Trybunał wyborczy Miasta Meksyk nakazał MSZ ukarać rzecznika stołecznej archidiecezji ks. Hugo Valdemara Romero. Rok temu ks. Romero wzywał wiernych, żeby nie głosowali na partie dążące do liberalizacji prawa dotyczącego aborcji i homozwiązków. Według Trybunału, ksiądz postąpił w sposób „nieetyczny, przestępczy i destruktywny oraz sprzeniewierzył się idei państwa demokratycznego”. Do czego to doszło – moralność jest nieetyczna. Pewnie nasza lewica chętnie weźmie wzór z Meksyku. Zawczasu przypomnijmy, że głosowanie na partie, które mają w programie zabijanie dzieci i forsowanie jednopłciowych związków, jest niemoralne. Taką partią jest SLD i jeśli ktoś do tej pory tego nie wiedział, to powinien wiedzieć: głosowanie na SLD, a tym bardziej przynależność do niego, jest grzechem.

Gumowanie z historii

Z okazji inauguracji polskiej prezydencji w UE Aleksander Kwaśniewski zgłosił pretensje, że w mediach nie pojawiły się obrazki z tego, jak  premier Miller i minister Cimoszewicz podpisują akt akcesyjny. Powiedział, że polska lewica nie pozwoli się z historii „wygumkować”. Bez obaw, lewi wygumkują się sami – są przecież fanami prezerwatyw.

Wystawa albo świadomość

W rzeszowskim więzieniu odbyła się wystawa antyaborcyjna. Poprzedziła ją prelekcja na temat świadomego ojcostwa. Relacjonująca to wydarzenie „Gazeta Wyborcza” zapytała z nutą ironii: „Jaki dokładnie związek ze świadomym ojcostwem ma wystawa z drastycznymi zdjęciami płodów?”. No cóż, te rzeczy faktycznie kłócą się z sobą. Gdyby było świadome ojcostwo, nie byłoby wystawy.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.