Wspólny Dom Bełkot

Stefan Sękowski

Polityka europejska frazesem się toczy. Za którym ukrywa się wprowadzanie nowych podatków.

Wspólny Dom Bełkot

Także funkcjonująca od kilkudziesięciu lat Wspólnota Europejska wypracowała swoją nowomowę. Słowa klucze to: jedność, wspólnota, solidarność. W ich imię większość posłów do Parlamentu Europejskiego pozytywnie wypowiedziała się na temat projektu budżetu UE na lata 2014-2020. Pieniędzy ma być więcej na wszystko: wspólną politykę rolną, wyrównywanie różnic między regionami, walkę z globalnym ociepleniem. Zadowolony z debaty był eurokomisarz ds. budżetowych Janusz Lewandowski, według którego (za „Rzeczpospolitą”) w PE „panuje język odpowiedzialności za Europę”. A gdzie nie panuje? Na nieodpowiedzialnego wroga jedności postępowo palcem wskazał szef Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów w PE: - Czy możemy być sojusznikami w starciu z przywódcami niektórych państw członkowskich? - pytał retorycznie.

Oczywiście, że możecie. Wy, europejscy chadecy z Partii Ludowej, liberałowie, zieloni. Łącznie jakieś 80 proc. Europarlamentu. Walczcie ze złośliwym premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem, ze wstecznymi eurorealistami i eurosceptykami w PE. Na pewno możecie liczyć na wsparcie dziennikarzy, którzy „są od tego, by rozwiewać obawy”. Na przykład Moniki Richardson, która kilka dni temu podczas dyskusji z Krzysztofem Bosakiem w TVN24 pokazała, jak należy traktować wrogów radości z jedności. Śmiechem i bezczelnymi argumentami ad personam, kłamstwami na temat rzekomej chuligańskiej przeszłości. W obronie europejskich wartości wszystko jest dozwolone. Nie trzeba mieć nawet zielonego pojęcia o tym, jak realnie funkcjonuje Unia Europejska i jakie ma znaczenie europrezydencja.

Za zasłoną dymną ze słów wprowadza się w UE brzemienne w skutki rozwiązania. By nowy sześcioletni budżet mógł wynieść 1025 mld euro (o 50 mld więcej, niż poprzedni), a także po to, by uniezależnić decyzje organów unijnych od rządów państw członkowskich, Komisja Europejska proponuje wprowadzenie dwóch nowych podatków, z których wpływy szłyby bezpośrednio do budżetu UE. Być może już niedługo 1 punkt procentowy VAT w każdym kraju, a także opodatkowanie transakcji finansowych będą szły do wspólnego niebieskiego wora z gwiazdkami. Już w 2020 roku wpływy z nowych źródeł stanowiłyby 40,8 proc. budżetu.

W praktyce oznacza to kolejny wzrost cen - ale czego nie robi się dla wspólnoty, solidarności i radości budowy naszego wspólnego domu. Bądźmy odpowiedzialni i z „Odą do radości” na ustach kupujmy coraz droższy chleb, buty i pieluchy, by budżet Unii rósł w siłę, a ekologistom od „globcia” żyło się dostatniej.